woocasch napisał(a):żółtodziób w jednym zgadzam się z Tobą w 100%, Kubica nie musi uczyć się jeździć autem rajdowym, on musi się nauczyć "czytać" warunki drogowe i brać poprawkę na syf na drodze i inne zmienne, oczywiście jeżeli podejmie kiedyś decyzję o regularnych startach w rajdach. Ale mam takie pytanie czy czołówka WRC nie popełnia błędów wynikających z błędnie dobranej prędkości do warunków danego zakrętu? No który kierowca w tym roku nie miał ani jednej przygody i ani jednej "wpadki"? Przecież nawet na naszym podwórku Kajto, który wygrał wszystkie tegoroczne rajdy, na Świdnickim na chwilę był poza drogą. Nie ma ludzi nieomylnych i jakiś dzwon zawsze może się zdarzyć i oby kończyły się one bez szkód w ludziach. A nam wypada się chyba cieszyć, że Robert wybrał rajdy jako formę rehabilitacji i tylko tak to musimy traktować. A skoro nawet on nie wie co będzie za rok czy dwa to my tego sami nie wymyślimy

Wróć, wróć, wróć... nigdzie nie napisałem,że czołówka nigdy takich błędów nie popełniała, chyba nie podejrzewasz mnie o takie myślenie. Problem polega moim zdaniem na tym,ze KUB ma 28 lat a w TYM WIEKU to każdy z czołowych zawodników WRC był już czołowym zawodnikiem i takich problemów nie miał. W wieku 28 lat człowiek uczy się znacznie wolniej niż w wieku 18-20 lat. Nie nazwałbym też tego co się stało "wpadką". Raczej nazwałbym to etapem zdobywania doświadczenia. Nie chodzi nawet o to, że wywalił dwa razy, raz jeszcze przed rajdem a drugi na bardzo wczesnym jego etapie, bo takie rzeczy to się zdarzają każdemu (przynajmniej z osobna, bo żeby razem to nie przypominam sobie), z Loebem włącznie, tylko o to jak to wyjasnił. Oczywiscie to bardzo dobra cecha,że jest szczery, ale to, że został zaskoczony przez tak pospolite zjawisko jak syf na oesie pokazuje jak daleka droga jeszcze przed nim. Zaawansowany wiek tę drogę utrudni.
Oczywiście jak sam KUB powtarza to jest dla niego forma rehabilitacji, a co będzie robił dalej to jeszcze sam nie wie. Ja się go nie czepiam,że wybrał taką a nie inną formą rehabilitacji i że tego rajdu nie wygrał, nie śmieję się też z faktu zaskoczenia przez syf na trasie. Doświadczenie zdobywa się z reguły tuż po chwili kiedy się go potrzebowało. Usiłuję tylko otworzyć oczy coniektórym hurraoptymistom na tym forum, którzy już widzą Kubicę jako gwiazdę WRC.
Witcher1990 napisał(a):No akurat Loeb to ściga się profesjonalnie w La Manche i serii Porsche też nie nazwiesz zabawą dla pasjonatów.
Oczywiscie że nazwę. W Le Mans startują profesjonalne zespoły, ale walczą tak naprawdę same ze sobą. Audi, do niedawna Peugeot i teraz Toyota, reszta to jesdzie mniej lub bardziej dla fanu. Jeśli chodzi o start loeba w Le Mans to jest to idealny przykład na to o czym mówię. Pescarolo wziął go głównie ze wzlędów marketingowych. Seb kręcił czasy o jakieś 2-3 sekundy gorsze niż jego zmiennicy, a to nie byli kierowcy z najwyższej półki, w dodatku narzekał, że szyja go boli. Seria Porsche - no prośba... ilu kierowców ścigających się tam otrzymuje za to
wynagrodzenie? bo moim zdaniem to własnie odróznia profesjonalnego kierowcę od bogatego amatora. Wyjątki są tylko w F1, tam koszty są tak kosmiczne a sam fakt startowania tam jest takim obiektem pożądania, że dobijają się tam z własną kasą kierowcy, którzy w innych seriach mogliby brać kasę za to co robią. W pucharze prosiaka są zespoły tworzone wręcz dla konkrenych kierowców za kasę ich sponsorów, a to czyni ten sport zabawą dla bogatych pasjonatów własnie. Ścigają się, ale na codzień robią zupenie inne rzeczy, tymczasem profesjonalni driverzy jak się nie ścigają to testują. To co opowiadają o giermaziaku, ze z P-Cup może się wybić do F1 to są bajki o żelaznym wilku, to kompletnie nie ten poziom, inna liga. A tak na marginesie w La Manche to się można pościgać conajwyżej łódką...
Kierowca rajdowy jest zdecydowanie lepszy niż wyścigowy i bardziej wszechstronny co widać na przykładzie Waltera Rohla.
Co takiego oprócz samouwielbienia widać na przykładzie Rohla? O czymś nie wiem, wygrał jakiś istotny wyścig? Moim zdaniem uogólniasz, zresztą powtarzając po Kubicy, który podobne słowa wypowiadał raczej kurtuazyjnie. Na torze są potrzebne zupełnie inne umiejętnosci niż na oesie. Na torze zwykle nie dochodzi do duzych zmian przyczepności (chyba,że zaczyna nagle lać) istotne jest wpasowanie się z możliwie dużą precyzję w każdy łuk, oszczędzanie opon, paliwa, fizyczne wytrzymywanie ogromnych preciązeń oraz interakcje z rywalami. W rajdach to i owszem, trzeba znacznie lepiej dopasowywac sytyl jazdy do nawierzchni i jechać na opis, ale nie jest wymagana aż taka precyzja, poza tym odpada element bezpośredniej walki, a właśnie skuteczność w bezpośredniej walce jest jedną z ważniejszyuch cech wybitnego kierowcy wyścigowego. Jak Kubica nie puścił Massy kiedy zdobywał swoje pierwsze pudło na Monzy to media piały z zachwytu nie nad jego szybkością tylko nad walecznością. Podobnie zresztą jak w GP Japonii nie puścił Raikkonena, wtedy to nawet sam Kimas okazał szacun. To samo dotyczy atakowania, żeby skutecznie zaatakować i nie spowodować dzwonu też trzeba lat praktyki. Nawet niektórzy kierowcy w F1 mają z tym problem, ile narozrabiali Vettel czy Hamilton w pierwszych sezonach swoich startów? Szczególnie Vettel bywał naprawdę niezły. Raz usiłował wyprzedzić nie pamiętam kogo, chyba Buttona w deszczu. Szedł po zewnętrznej i się zrównał z rywalem, kiedy trzeba było hamować. Zrobił to tak,że obróciło jego bolid i to był koniec wyścigu dla obydwu. Do dziś zresztą moim zdaniem ma z tym problem, tak naprawdę "rządzi" tylko jak startuje z PP i wszystko idzie po jego myśli, ale jak już znajdzie się za kimś to na ogół albo wymięka albo powoduje niebezpieczne sytuacje. Szczerze wątpię, że gdyby loeb znalazł się wśród takich "rekinów" to nie dałby się rozszarpać. Wyścigi endurance nie są wymagające pod tym względem, zaś puchar Prosiaka ogóleni nie jest wymagający, natomiast jak by go wrzucić do WTCC, gdzie nie ma "zmiłuj" to jakoś nie wróżę mu sukcesów. nawet jak by umiał poprowadzić wóz z taką samą szybkością jak pozostali, to w tym "kotle" mało prawdopodobne,że by mu sie nie pomyliły strony świata.