W kolarstwie szosowym z tego co wiem też jest jakieś badanie sprzętu, oczywiście nie ma to porównania do tego co się robi z samochodami, ale też są przepisy które określają co można a czego nie i też jest kontrola. No, ale nie w tym rzecz. Myk polega na tym, że nie ma znaczenia czy rower się zepsuł czy sam popełniłeś błąd wpadając w dziurę, albo na coś w tym stylu, masz prawo zmienić cały pojazd. W rajdach jak ci sie samochód popsuje, nawet jak nie ma w tym twojej winy to nie możesz jechać dalej. Nawet w przypadku skorzystania z SR dostajesz karę czasową, która praktycznie eliminuje cię z walki o pierwsze 5 miejsc. W kolarstwie tracisz najwyżej jedną pozycję. Kolarstwo więc znacznie bardziej liberalnie traktuje przypadki zniszczenia sprzętu wykluczające go z użytku. Nie zgodzę się z twierdzeniem,ze w kolarstwie sprzęt nie ma znaczenia. Jak najbardziej ma znaczenie, głównie jego masa. Kolarze liczą każde 10 gramów, bo każde 10 gramów w przeciagu całosci wyścigu może mieć znaczenie. Na te rowery też idą kosmiczne pieniądze, nie takie jak na samochody rajdowe, ale jak na kilka carbonowych rurek połaczonych ze sobą to i tak masakra. Różnica polega na tym, że topowe teamy dysponują porównywalnym sprzętem, czego się nie da powiedzieć o motorsporcie. Niemniej jednak tutaj też bez najlepszego sprzętu nie masz o czym marzyć. Ceną za to ze sprzęt masz najlepszy jest skrajne odchudzenie części z jakich się składa. Lajtowanie roweru daje dobry wynik, ale powoduje,że staje się bardziej podatny na uszkodzenia. Gdyby były cięższe to by się nie psuły tak łatwo, ale wyniki by były gorsze. Dlaczego więc zawodnik który korzysta z takiego wylajtowanego i wypasionego sprzętu nie ma ponieść jakiejś kary w razie jego awarii? Dlaczego nie przyjąć, że rower powinien wytrzymać cały wyścig, jeśli ktoś chce lżejszy, dający przewagę szybkości to musi się liczyć z nieukończeniem zawodów? Ano dlatego, że tak się przyjęło w tej dyscyplinie. Przyjęło, ale nie znaczy że taka jest jej istota. Podobnie widzę SR w rajdach. Przyjęło się, ze trzeba ukończyć rajd jednym wozem bez awarii. Ale nie jest to istota tej dyscypliny. Najbardziej dobitnym przykładem jest żużel. To jest sport motorowy, gdzie sprzęt ma podobne znaczenie jak w rajdach. Ogromne znaczenie ma dobór przełożenia i charakterystyki silnika do toru. Najlepszy zawodnik ich nie zrobi jak ma źle dobrany motor, albo nie dosć wypasiony. Pozwala się jednak na wymianę motocykla w dowolnym momencie trwania zawodów, nawet tuż przed startem wyścigu. Jak komuś zdefektuje w jakimś biegu, albo zaliczy wywrotkę to tyko w tym konkretnym biegu nie zdobywa punktów, ale w pozostałych może jechać innym motorem, albo nawet tym samym tylko naprawionym o ile zdoła go naprawić. Mimo iż równie dużo zależy od sprzętu jak w rajdach to jego zniszczenie czy awaria nie wykluczają zawodnika z rywalizacji. Wszystko to jest kwestia umowna a nie żaden mus. Rozumiem, że trudno jest zaakceptować tak poważną zmianę w regulaminie, ale nigdzie nie jest napisane, że tak własnie musi być.
marrcus napisał(a):Opinia kogoś kto się nie zna pewnie nie wielu interesuje, ma oglądaći cieszyć się że ma więcej do obejrzenia,
No dokładnie. Celnie, krótko i zwięźle. Dodam jeszcze,że to własnie ci co się nie znają stanowią ogromną, jeśli nie większą częśc publiczności. Podobnie ma się zresztą sprawa z koncertami rockowymi w cywilizowanych krajach. To tylko u nas jest tak, że najpierw do Jarocina a teraz na Woodstocki zjeżdżają się głównie małolaty w glanach i z dziwnymi fryzurami. W cywilizowanych krajach taka publicznosć stanowi mniejszość, większość to normalni ludzie którzy przyszli się zabawić, bo słyszeli piosenki w radiu i im się spodobały, ale mają w gębokim poważaniu całą tę buntowniczą ideologię. Wieczorem w sobotę zaliczą koncert jakiegoś Slipknota a w niedzielę polecą z dziećmi do kościoła jak pastor zadzwoni na mszę. Podobnie jest z rajdami. Większość ludzi jedzie tam po dobrą rozrywkę a nie po to, żeby analizować wydarzenia i pisać z tego doktorat. Jak ich show rozczaruje to drugi raz nie pójdą. W cywilizowanym świecie rozrywek nie brakuje, nie ma tak jak u nas, że jeśli coś się dzieje to cały naród czuje się jak by złapał Boga za nogi. Jedna forma rozrywki rozczarowuje to próbuje się innej.