Prodrive+Subaru - dobre połączenie, pełne sukcesów, później było już nieco gorzej.
MSD+Hyundai - lepiej nie wdawać się w szczegóły tej porażki

z drugiej strony:
Citroen - od początku wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku.
Skoda - biorąc pod uwagę tylko WRC - to jakoś nigdy nie mogli dojść do dobrej formy, mimo że potencjał techniczny był, co dobrze widać przy Fabii S2000.
Po stronie niezbyt udanych zespołów fabrycznych można też dorzucić Seata i Suzuki.
Ale teraz takie pytanie: Czy Citroen nie korzysta też z tunera? Przecież za obsługę aut odpowiada Citroen Racing (wcześniej chyba Citroen Sport), a w jednym roku Kronos. Citroen Racing to zapewne na papierze jest samodzielna firma, z własnym budżetem, strukturą i tylko zależność z firmą matką, czyli PSA jest dużo większa niż w przypadku M-Sport (czyli jest to można powiedzieć "fabryczny" tuner) I może właśnie ta zależność i kontrola nad pracą ludzi jest kluczem do sukcesu + do tego odpowiedni budżet i kierowcy. I właśnie szczególnie w rajdach kierowca jest bardzo ważnym składnikiem. Osobiście uważam, że nigdy nie poznaliśmy pełnych możliwości Skody czy Seata w WRC właśnie z powodu braku kierowcy, który był dużo powyżej średniej i dodatkowo umiał by wspomóc zespół w sprawach rozwojowych. Pod koniec "życia" Fabii WRC w MŚ Colin pokazał, że da się tym autem walczyć o pudło. Tak samo Cordobą WRC na naszym podwórku Herba nie błyszczał, a Kulig pokazał na co to auto stać. Ale w ten sposób wchodzimy w nieco inny temat rozważań.
Reasumując wydaje mi się, że najważniejsze aby cele producenta i tunera były zbieżne, i tutaj chyba jest największy problem na linii Ford - M-Sport. Gdyby im bardzo zależało na zwiększeniu szans na tytuł w 2012 to wyłożyliby więcej kasy na Ogiera, ale Wilsonowi chyba bardziej zależy żeby jego biznes się kręcił, a nie żeby Ford zdobył tytuł. Paradoksalnie może się okaząć, że te dwie strategie nie pasują do siebie i ze sobą nie współgrają.