przez prezes-tk » czwartek, 19 sty 2006, 19:01
No niestety, muszę chyba wypowiedzieć się dosadniej:
Na pewno lepiej jest uderzyć w rozwijającą się poduszkę, nawet nie mając zapiętych pasów, niż w kierownicę. Owszem, ona się poskłada, ale za pomocą twojego ciała. Poza tym połamiesz ręce, próbując zaprzeć się na kierownicy, a połamane żebra przebiją Ci płuca lub przy większym pechu serce. Faktycznie będzie mniej bolało, bo nie zdążysz poczuć tego bólu.
W testach, w których widać manekina walącego w kierownicę, nie ma on zapiętych pasów. Gdy będzie miał je zapięte, to jest szansa na uderzenie głową w kierownicę, jeżeli bedzie ona na tyle blisko. Poza tym poduszka w takim przypadku zapobiega nadmiernemu pochyleniu głowy do przodu, a tym samym urazom kręgosłupa.
Jeżeli chodzi o pasy, to ideałem są pasy sztywne, zapięte ciasno jak w rajdówce. I tak podczas wypadku wyciągną się o kilka cm. Pasy bezwładnościowe wynaleziono dlatego, bo żaden lub prawie żaden kierowca samochodu z pasami statycznymi nie naciągał ich tak jak należy (dopóki się nie uderzył). Zwykle wisiały one na kierowcy luźno. Poza tym pasów bezwładnościowych nie trzeba odwieszać na haczyk jak kiedyś, bo zwijają się same (najczęściej zgłaszana w serwisach usterka pasów: "Panie, nie chcą się zwijać"). A bezwładnościowe nie dość, że same się dopasują do kierowcy, to jeszcze się zwiną.
Ze względu na właściwości pasów bezwładnościowych, w dawnych regulaminach sportowych było napisane, że "nie zaleca się używania pasów bezwładnościowych". Obecnie nie uzyskały by po prostu homologacji. Dlatego, że w przypadku zastosowania nawet popularnych wśród tuningowców szelek ze zwijaczem, była szansa, że spełnią one swoje zadanie przy uderzeniu w twardą przeszkodę, po którym samochód się zatrzyma. Ale w przypadku kilkukrotnego lub jak historia pokazała, kilkunastokrotnego dachowania, pasy bezwładnościowe potrafiły się coraz bardziej luzować. Dopiero zastosowanie pirotechnicznych napinaczy usunęło m.in. tę wadę, ale też nie do końca.
Prezes-tk
www.pensjonatrafa.ta.pl