Po pierwsze trudno mówić o przedwojennej F1 Po drugie największe miały 4.5 litra.
Czyli jednak coś przeoczyłem, zawsze mi sie wydawało, że po wojnie (może z wyjątkiem wczesnego okresu, kiedy jeszcze startowały bolidy przedwojenne lub ich pochodne) 3 litry to max. Przed wojną też rozgrywano Grand Prix, choć nie nazywano tego Formułą 1, niemniej jednak F1 jest kontynuacją czegoś co zaczęło się już dawno. 600 konne Auto Uniony składały się właściwie wyłącznie z olbrzymiego silnika i czterech kół jak od motocykla, pojemności były bardzo duże, ale to była zupełnie inna bajka
Niestety tu cię rozczaruje. Lata92-93 wstartowały auta z silnikami 3.5litra kręcace sie do 15tyś. Peugeot 905 wygrał podwójnie w 92 a w 93 potrójnie. A Silniki F1 "powojennej" miały nawet po 5litrów - Mercedesy.
3,5 litra to ciągle więcej niż 3. 15 tysięcy to nie 20. Ale nie o to chodzi, chodzi raczej o to, że Peugeot był wyjątkiem, stosowanie tego rodzaju napędu wcale nie było regułą. Co do Mercedesów to akurat zly przykład, to były wozy których korzenie konstrukcyjne sięgają czasów przedwojennych, w 1956 roku, kiedy to Mercedes zakończył swoją przygodę z wyścigami na długo, w zasadzie cała seria Grand Prix "jechała" na starych rozwiązaniach, dopiero Lotusy wniosły powiew świeżości. Należy pamiętać że wojna zahamowała rozwój wyścigów.
tu też moment obrotowy silnika F1 ma 700-900NM ale i tak jest to mniej. Wolne obroty w F1 to też nie 4000 a 7000-8000 popatrz sobie na telemetrię. RAcja że trzeba silnik na wysokich obrotach (jak wyscigowy prawdziwy silnik) a GP MC Lowes pokonuję na wolnych obrotach.
Nie wiem jak dokładnie szachowuje się taki silnik, Twoje dane też są zapewne orientacyjne bo nikt takowych nie ujawnia. Dane z telemetrii mogą też nie odpowiadać prawdzie. Moment obrotowy na pewno nie wynosi 700 - 900 Nm, przy takich obrotach to by oznaczało moc 1500 -2000 KM. Nie realne. Poza tym zamiast czepiać się słówek może spróbuj zrozumieć sens ogólny, a ten jest taki, że silniki w F1 mają dokładnie odwrotny przebieg krzywej momentu obrotowego niż diesel Audi R10 i własnie dlatego sprawiają o wiele mniejsze problemy z trakcją niż diesle. Ponadto w F1 znacznie większy jest docisk aero i również jest kontrola trakcji.
Dlaczego? jak sutawisz tak bedziesz miał i będzie działało kiedy chcesz i jak chcesz.
Własnie o tym piszę, ustawisz za mocno to przegrasz wyścig. Dlatego własnie kontrola trakcji nie rozwiązuje tak do końca problemu nieliniowego przyrostu mocy w miarę wzrostu obrotów.
Ile lat miało to auto. Nowe diesle zapewne takich problemów nie mają. Niech wypowie się ktoś startujący W VWCC oni przecież jeżdża na nowych generacjach diesli.
I co takiego przełomowego jest w nowej generacji diesli? nie róbmy jaj z pogrzebu... Lat miało tyle ile miało, gdyby wystawić przeciw niemu równoroczną Xsarę Kit Car to by mu skopała tyłek. To auto na asfalcie było ciut lepsze niż Lancery, wielka rzecz... Kit Cary na asfalcie nieraz przeganiały Wurce, dla mnie diesle w Austrii to raczej doskonały przykład jak daleko jeszcze dieslom. do benzyniaków. Przytaczałeś zresztą przykład Puga 905, zobacz że możliwe było wykręcenie z 3,5 litrowego wolnossącego silnika mocy rzędu 600-700 KM jak nie więcej. Stosując współczynnik wyrównawczy FIA można taki silnik porównać do 2 litrowego diesla. Jakoś nie kojarzę żeby ktoś się chociaż zbliżył do takiego wyniku stosując tak małego klekota.
Niew wiem czy oglądałeś wyścig. Audiki były szybsze nie tylko czasowo bijąć rekord toru w bodaj 2001 albo 2002. Były też najszybsze na prostych ( do roku ubiegłego). Wystarczyło obejżeć start i zobaczyć jak wjeżdżają na Le Sinodier (czy jakoś tak) i jak odjeżdżają reszcie niedużo ale zawsze.
Nie zauważyłem tego o czym piszesz, a nawet gdyby tak było to nie ma to żadnego znaczenia, Panozy, Pescarolo i inne takie wynalazki to nie był żaden punkt odniesienia, to wszystko prywaciarze. Poza tym rok 2001 to już była musztarda po obiedzie, 2 lata to przecież przepaść, a właśnie tyle minęło od czasu jak Toyota przestała rozwijać GT-One, i 3 lata od wstrzymania projektu Porsche GT1. Zobacz sobie o ile się średnio poprawia czasy w ciągu roku. W 2000 roku rewelacji nie było. Poza tym startem i wjazdem na Le Sinodier wyścigu się nie wygrywa. Start w takim wyścigu nie ma żadnego znaczenia, a jeden stosunkowo ostry zakręt to za mało.
To jest sport i zawsze coś może przydażyć. Mówiąć Przygody miałem na myśłi drobne awarie a z nieukończeniem to tam liczy się kaźdy. NAwet Wilki Mercedes który przejechał setki tysięcy KM testowo nie przejechał kilkudziesiąciu w wyścigu.
Merol to Merol, wyjątki się zdarzają. Audio własnie tym się różni od innych zespołów że ma plan B na wypadek także dużej awarii. Większość zespołów po awarii skrzyni biegów kończy wyścig, Audi po 3 minutach jedzie dalej. Tak samo jeśli chodzi o dzwony, są w stanie naprawić praktycznie każdy rodzaj roztrzaskania i zrobić to bardzo szybko. Drobiazgi typ rozerwana guma czy pęknięte poszycie to ma opanowane każdy.
Tu się zgodzę ale nadal uważam że diesla da się opanować i zrobić z niego dobrą maszynkę do wygrywania. Wkońcu ścigają się i Cieżarówki z tu cię zdziwię z dieslami i mają do setki 4-5sek. Komutee + dobrze zestrojona skrzynia i można.
Nie do końca się zgadzamy. Uważam, że obecne przepisy i sytuacja umożliwiają budowę konkurencyjnego auta napedzanego dieslem, brak silnych zespołów fabrycznych plus znaczne ograniczenie mocy silnika (bo dla 4 litrowego silnika benzynowego z doładowaniem taka moc to nie jest nic, a w chwili obecnej jest ledwo możliwa do osiągnięcia w dieslu, niemniej jednak to wystarcza do sztucznego wyrównania szans) spowodowały dosyć niezdrowy obrót sprawy. Tam, gdzie przepisy są bardziej liberalne diesel nie ma czego szukac.
Poza tym absolutnie mnie nie zdziwisz. Przy 12 litrach pojemnosci i znacznym odchudzeniu wyczynowej cieżarówki takie przyspieszenie jest realne. W grę wchodzą moce grubo powyżej 1000 KM. Ale tutaj nie chodzi o to żeby jechać szybko na wprost, tylko w zakręcie. Oczywiście w przypadku ciężarówek trudno ocenić na ile niezdarnośc w zakrętach jest efektem masy, a na ile charakterystyki silnika, niemniej jednak są to pojazdy arcytrudne do opanowania, co widać praktycznie w każdym wyścigu, nie ma żeby ktoś nie wyleciał z toru, nie ma żeby ktoś nie zbubił przyczepności. kiedyś na Discovery puszczali program o tych wyścigach, nie wiem kto, ale chyba Gerd Korber mówieł że jazda czymś takim przypomina chodzenie na paluszkach, jeden fałszywy ruch i koniec.