Zapraszam na relację z rajdu.
Rajd Nadwiślański 2021Po nieobecności na rajdzie w 2019 roku (wtedy wybrałem Ecce Homo) ponownie zawitałem w okolice Puław. Na rajd wybraliśmy się we czwórkę: z dwójką znajomych fotografów i chwilowo bezrobotnym pilotem rajdowym. Ja ponownie byłem zwolniony z nawigacji.
piątekNa Lubelszczyznę dotarliśmy na tyle wcześniej, że zgodnie z planem objechaliśmy jeszcze dwa oesy i wytypowaliśmy potencjalne miejscówki. Mnie szczególnie ucieszyło to, że pierwszy raz będę mógł zobaczyć słynną hopę przy wałach. Na rekonesans pozostałych odcinków i testowego nie starczyło nam czasu, bo w planach był jeszcze odbiór kamizelek przez chłopaków i wizyta na strefie serwisowej. W sobotę na serwis nie byłoby czasu. Na strefie było bardzo gorąco, co nie nastrajało zbyt optymistycznie przed testowym. Części rajdówek już nie było pod namiotami, a część szykowała się do wyjazdu na odcinek testowy. Niebawem udaliśmy się tam także my.
Ponieważ nie znaliśmy trasy, to kolega zaproponował żeby pojechać tam gdzie wg mapy jest najbardziej kręto. Pomysł okazał się niezły, bo w pobliżu można było znaleźć kilka miejscówek. Ja rozpocząłem od miejsca w cieniu, gdzie widziałem dwie dziewięćdziesiątki. Nieco zaskakująco dla mnie w trakcie pierwszego przejazdu obrócił się Marczyk, ale szybko się nawrócił:
https://youtu.be/NMhhqOFvQuY To chyba pokazało, że skoro jeden z najlepszych ma problemy na tych trasach, to załogi czeka niełatwe wyzwanie. Fajne w tym testowym było to, że rajdówki jeździły cały czas i praktycznie nie było przerw. Czołówka zawodników jeździła aż do końca. Z czasem trwania testowego przenosiłem się coraz głębiej pod prąd trasy. Ale chyba na początku spędziłem zbyt dużo czasu w jednym miejscu, bo trochę zabrakło mi go na głębszą penetrację odcinka. Kolega trochę zachęcał żeby chociaż na chwilę pójść na kolejną fajną partię, gdzie miało być dużo widać. Ale koledzy już stamtąd wracali, a do tego testowy miał trwać jeszcze tylko pół godziny. Uznałem, więc, że nie ma to większego sensu, bo albo bym opóźnił nasz powrót na nocleg lub byłbym tam na raptem kilka przejazdów, a później musiałbym doganiać kolegów. Z różnorodności ujęć z testowego byłem dosyć zadowolony.
Złożony film z odcinka testowego:
https://youtu.be/hU1tkGRKqocsobotaRozpoczęliśmy od pierwszego oesu na wytypowanej dzień wcześniej miejscówce - zakręcie z naniesioną dużą ilością drobnego kamienia. Tą partię kojarzyłem, bo już tu kiedyś stałem, tylko zakręt wcześniej. Na naszej miejscówce w zasadzie działo się niewiele. M.in. Chwietczuk złożył się w zakręt, jakby to było na szutrze. Poza tym kilka boków i szerszych przejazdów. Więcej się działo na zakręcie poprzedzającym (kilka przestrzelonych hamowań, na drugiej pętli jazdę zakończył tam Lechoszest) i następującym po naszym (m.in. wycieczki poza drogę Kotarby i Załęckiej). Pewnie wynikało to z tego, że tam było się gdzie napędzić w przeciwieństwie do naszego zakrętu. Możliwe też, że załogi raczej z respektem podeszły do kamyczków na drodze. Na historyki przenieśliśmy się na skrzyżowanie, od którego wchodziliśmy na oes. Tu wspomnę, że z małą prędkością dojechał do nas Luty w Legacy. Byłem pewien, że zjedzie za taśmę i się wycofa, ale jednak stanął na uboczu i załoga rozpoczęła prace przy hamulcach. Po kilku minutach Legacy powróciło na trasę.
Kolejny oes to słynna hopa przy wałach. Na ustawienie się fotografów zwrócił uwagę kierowca samochodu A, po tym jak trochę się napędził żeby wyskoczyć. Jego zdaniem rajdówki miały tu chyba nadjeżdżać ze znacznymi prędkościami i polecił żeby media stanęły w innym miejscu. Po tej sytuacji myślałem, że rzeczywiście będzie tu szybko. Ale jednak nie było. Mimo to rajdówki skakały zaskakująco efektownie. Tu skok w wykonaniu Jureckiego:
https://youtu.be/p912Bqcw4yw Dla urozmaicenia nagrywałem hopę od przodu i od tyłu. Dodam jeszcze, że przed startem oesu grzmiało, ale u nas spadło ledwie kilka kropel. Za tego, z tego co mówił Marczyk na mecie, to przez pierwsze 8 km jechał w ulewie. A Chwietczuk wyłączał wycieraczki dopiero przed hopą. Pyra w Civicu Type R miał przygodę około 200 metrów za hopą, kiedy zjechał na chwilę na dół z drogi i szybko skontrował dojeżdżając, aż do połowy wysokości wału. Zdarzenia tego ani nie nagrałem, ani nie widziałem. Słyszałem tylko co kibice i pani safety opowiadali. Ponownie zostaliśmy do historyków.
Kolejną pętlę ponownie rozpoczęliśmy od pierwszego oesu. Po dojechaniu okazało się, że spadł tu wcześniej deszcz, ale nawierzchnia była sucha. Miejsce znane mi z lat poprzednich - przejazd przez wał, który dla niektórych zawodników okazuje się małą hopą, a bodajże w 2015 roku przygodę miał tu Poloński, kiedy kierując 208 R2 uderzył w jabłonkę i na karoserię samochodu spadły owoce. Spotkałem tu kolegę i na żadnym samochodzie funkcyjnym nie przetestowałem początkowego ustawienia zoomu. To był błąd, bo kiedy nadjechał Marczyk okazało się, że nagrywam na zbyt dużym zbliżeniu. Później kiedy już znalazłem właściwy zoom, to w kadr weszło mi dwóch kibiców i kiedy próbowałem ich nie nagrywać to niestety zepsułem kilka przejazdów. Generalnie niezbyt byłem zadowolony z tego, co udało się zdziałać w tym miejscu.
Naszym ostatnim odcinkiem był trzeci w pętli, tak żeby zdążyć dotrzeć do Puław na ceremonię mety. Miejsce ponownie mi znane - łącznik szutrowy. Kolegom fotografom bardzo się podobało. Dla mnie było ok, bez nadzwyczajnych rewelacji. Zostaliśmy na około 30 załóg.
Rajd zakończyliśmy na mecie w Puławach, która nie cieszyła się zbyt dużą uwagą osób postronnych.
Szukam wolnego miejsca na europejskie rundy WRC. Oprócz Szwecji i Walii.