atomek81 napisał(a):@żółtodziób
To chyba nie jest tak jak piszesz, że Williams nie zdążył z poprawkami (żeby obaj kierowcy mieli je w piątek). Poprawki były dla obu w piątek. Zastanawiałem się dlaczego to Robert jeździ z nimi pierwszy. Wychodzi na to, że... z jakiegoś powodu były tak słabe (kruche), że już po pierwszym instalacyjnym kółku Roberta coś tam odpadło i nie mogli w pełni korzystać z poprawek (ktoś tam coś mówił o podniesionym zawieszeniu). To taka teoria spiskowa, ale chyba dali poprawki najpierw Robertowi, bo wiedzieli że mogą być problemy. Na nie wiele się to jednak chyba zdało, bo Russell na pierwszym kółku w sobotę też coś uszkodził. Chociaż nie wiem tak do końca czy jedno z drugim ma coś wspólnego.
W zasadzie tak. Nie byli pewni maniany jaką odwalili to na wszelki wypadek przetestowali na Robercie.
Chyba rzeczywiście masz rację, że różnice między bolidami trochę się zmniejszyły (mam nadzieję, że potwierdzi się to na Węgrzech). W kwalifikacjach Robert nie złożył czystego kółka (z najlepszych czasów sektorów był szybszy od George'a), a George tym razem nie mówił o żadnym popełnionym błędzie, więc wychodziłoby że to Robert ma zapas. W wyścigu natomiast, mimo że generalnie George jechał lepszym tempem na dystansie całego wyścigu (wbrew temu co piszesz, że jechali tym samym tempem), to na ostatnich kółkach nie był w stanie zbliżyć się do Roberta, nie mówiąc o próbie ataku. Czyli nawet jak był szybszy, to nie tyle ile np w Austrii czy Kanadzie. Co ciekawe George dostawał na tych ostatnich kółkach informacje o tempie swoim i Roberta, ale Kubica był w stanie trzymać Russella na dystans patrząc jedynie w lusterka.
Update - wizualizacja walki: https://www.youtube.com/watch?v=dsi5jcVD3pY
Na różnych etapach wyścigu raz był szybszy Robert a raz George. Robert stracił dużo na samym starcie, nie wiem co tam było, ale praktycznie od razu spadł na koniec. Dystans do Russella minimalnie się zwiększał, ale potem dużo odrobił na okrążeniach 18-22. Później Williams zdecydował się na podwójny pi stop, przez co Russell zyskał kilka sekund. Robert utrzymywał się mniej więcej na podobnej odległości, oczywiście były zmiany, ale mogły spokojnie wynikać z zachowania przy dublowaniu. Później znów była sytuacja, że Robert stopniowo go doganiał, ale za każdym razem zanim ustaliła się jakaś prawidłowość pojawiał się safety car i zabawa zaczynała się od nowa. Restart w "brudnym" powietrzu zawsze jest niekorzystny dla ścigającego, o ile poprzedzający niczego nie zepsuje. Przewaga Russella nigdy nie wynosiła więcej niż 15 sekund, (z wyjątkiem sytuacji kiedy Robert był "w plecy" pół minuty po pit-stopie, ale takie rzeczy szybko się wyrównywały) przy czym zdarzyły się sytuacje, że Robert odrabiał w trybie normalnego ścigania po 5-6 sekund. Posłużyłem się skrótem myślowym, bo sytuacja oczywiście była bardziej skomplikowana, ale w przeciągu całego wyścigu Russell wcale nie był szybszy. Były okresy kiedy był szybszy, ale były też okresy wolniejszej jazdy. Kilka razy okolicznosci pomogły Russellowi, innym razem Kubicy. Polityka pit-stopów jeśli kogoś premiowała to właśnie Russella. Robert co najmniej dwa razy zaliczył zjazd w momencie z dupy. Raz kiedy obskakiwali podwójny pit, a drugi raz kiedy został ściągnięty pod koniec neutralizacji, na czym też kilka sekund stracił. Faktem jest, że przy tylu neutralizacjach przestało to mieć znaczenie, ale faworyzowanie Russella aż waliło po gałach. No, ale finalnie to Robert lepiej wykorzystał "prezenty" od losu.
I jeszcze taka mała uwaga co do szybszego tempa George'a. Jechał szybciej, ale zapłacił za to cenę. Wychodzi na to, że jednak taktyka Roberta polegająca na niepodejmowaniu zbytniego ryzyka się opłaciła. A wyjazd George'a po za tor po którym stracił miejsce na rzecz kolegi nie był jedyną przygodą w trakcie wyścigu, więc mógł skończyć dużo gorzej...
https://www.youtube.com/watch?v=Sqpfa7mpUjc
Całe zdarzenie miało miejsce jak już było prawie sucho. Mogło być faktycznie, że się podjarał i próbował wycisnąć z fury jak najwięcej, ale mógł po prostu skatować opony za bardzo forsując wcześniejsze tempo. To nie było jakieś szczególnie "niefartowne" miejsce. Czy oba te wyjaśnienia mają jakiś wspólny mianownik? Mają - pojawiła się presja. Wcześniej po prostu na luzie odjeżdżał Robertowi, więc mógł sobie kontrolować i zużycie opon i nie podejmować ryzyka. Teraz czy to przez warunki czy to przez to że fury są wreszcie bardziej do siebie podobne po prostu został zmuszony do większego wysiłku. Niezależnie od tego czy błąd wynikał z jazdy na limicie furą, która co by nie gadać do takiej jazdy się nie nadaje, czy po prostu ze złej gospodarki oponami trzeba przyznać,że po prostu został ograny. Do do kontroli Russella lusterkami - ja myślę,ze nie trzeba tego robić. Bolidy miały być mniej wrażliwe na "brudne powietrze", ale coraz częściej pojawiaja się głosy, że jest dokładnie na odwrót. Z Williamsem jest dodatkowo taki problem, że to ogólnie badziewie, które nawet w stabilnych warunkach aero jest raczej mało przewidywalne, jazda tym w cieniu aerodynamicznym za każdym razem skutkuje bardzo szybkim odskokiem poprzedzającego bolidu na grubo ponad sekundę. To samo dało się zaobserwować kiedy to Robert był z tyłu. Przypomnij sobie też Francję kiedy Russell strasznie męczył się ze znacznie wolniejszym Kubicą. Teraz, jak tempo było zbliżone to wydaje mi się, że Russell nie chcąc ryzykować numeru w stylu GRO po prostu mógł sobie tylko jechać w odległości 1-1,5 sekundy za Robertem.
Co by nie było szacunek dla obu, że dojechali. Smutne jest jednak to, że na ostatnich 5 kółkach nawet do tragicznego Haasa tracili po 1 do 2 sekund na okrążeniu, o Verstapenie nie wspominając . Robert miał jednak rację, że na deszczu będzie jeszcze trudniej i straty będą jeszcze większe. Jakby nie safety car'y to obaj skończyliby zdublowani i nawet kary dla Alfy nic by nie dały.
No niestety też mam takie wrażenie,że z update'ów Williamsa kompletnie nic nie wynika, nadal ma te same problemy które miał. Może mają lepszy downforce, może są do siebie bardziej podobne niż wcześniej, ale ciągle są to wredne fury, w których nie zostały rozwiązane fundamentalne problemy, które znane są od początku sezonu. Russell bez wątpienia jest świetnym kierowcą, poza tym błędem który pozwolił przebić się Robertowi oczko wyżej nie popełnił żadnego innego, a co by nie gadać furę ma niewiele mniej kiepską niż Robert. Mimo to ogólnie sobie poradził. Tyle,ze skreślony juz dawno i zakwalifikowany jako niezdatny do ścigania inwalida Robert pokazał,że można było sprawę rozegrać jeszcze lepiej, wiedział jak to zrobić i umiał to zrobić. Nie chcę absolutnie wyciągać na tej podstawie wniosków, że jest lepszy lub gorszy od Russella, nie chcę też określać ilu kierowców w stawce jest od niego gorszych a ilu lepszych - to zawsze jest śliski temat, bo zależy od wielu czynników, w tym od tego jak komu "leży" jaki tor. Natomiast co do czego ktoś kto uważa że się zna na tym sporcie nie powinien mieć żadnych wątpliwości, to że w dalszym ciągu ma mocne kwity, żeby ścigać się w F1. Po Monaco, gdzie też miał nie być w stanie skręcić przy Grand Hotelu wyjątkowo trudny zalany deszczem Hockenheim zaowocował drugim dobrym występem. Trudne warunki nie tyle mu nie przeszkadzają, co wręcz jako jedyne dają możliwość pokazania realnej wartości i pokazania, że jest ona wysoka.
Czemu piszesz, że Mercedes (jako zespół) wypadł tragicznie w sensie taktyki i w ogóle? W zasadzie jedyny poważny błąd to były slicki dla Hamiltona, ale ogólnie nie wiele więcej mogli zrobić. Był chaos i tyle, jedni skorzystali inni stracili. A z tym pitstopem Hamiltona, to przecież od momentu jak HAM się rozbił do jego wjazdu do boksu minęło kilkanaście sekund, a oni byli jeszcze przygotowani na Bottasa. Taki zbieg okoliczności, sami go sprowokowali, no ale jednak już nic się nie dało zrobić. Może się trochę pogubili, ale przy Ferrari to i tak są mistrzami.
Uważam,że jak na standardy do jakich przyzwyczaił Mercedes to była mega wtopa. Zgadzam się, ze najpoważniejszym błędem były slicki, ale co mnie rozwaliło,że nie mieli żadnego planu awaryjnego. Zwłaszcza w takim wyścigu, gdzie można się było spodziewać wielu neutralizacji czy uszkodzeń własnych maszyn. To co się stało kiedy Lewis urwał skrzydło - po prostu niesamowite. Zachowali się jak typowi Niemcy (choć przecież nimi nie są), którzy bez rozkazów nie wiedzieli co mają robić. https://www.youtube.com/watch?v=ljP-adO-QOw - spójrz na szczegóły tego co tam się działo. OK, mieli bardzo niewiele czasu, ponieważ Lewis rozwalił się tuż przed zjazdem, ale kurde - oni nie byli całkiem zaskoczeni. Ludzie byli na stanowiskach, tylko nie wiedzieli co mają robić. Lewis podjeżdża, widać ze nie ma połowy skrzydła i co robi mechanik? Kładzie rękę na starym "nosie" i się na niego gapi. Zupełnie jak by było na co się gapić, zamiast jak najszybciej odpinać zniszczony element. To samo z podnośnikiem - ludzie na stanowiskach ale czegoś tak podstawowego jak lewarek, bez czego nie da się przecież zrobić praktycznie nic przy samochodzie. Po co w ogóle w takim razie tam stali? Wyszli na fajkę? Bez sensu. Rozgrzeszyć można ich tylko z tego, że nie mieli przygotowanych opon - no bo przecież on się nie teleportują na stanowisko, a czasu rzeczywiście było niewiele. Decyzja też była zmieniana w trakcie pit-stopu i to również można rozgrzeszyć - nie było czasu,zeby to jakoś przedyskutować. No, ale pierwsza faza pit-stopu to jakieś nieporozumienie. Kolejne zastrzeżenia to bezsensowne przeciąganie stintów, zwlekanie ze zmianą opon. Red Bull tak samo nie trafił z oponami dla Maxa, ale oni rozwiązali problem natychmiast. Merol starał się po tym jak popełnił błędy trzymać się wymyślonej strategii, zamiast po prostu na wszystko możliwie szybko reagować. Do tego wcale nie musiało dojść do błędu ze slickami - Williams przy całej swojej kulawości i garbatości nie wdepnął na tę minę. To własnie było do tej pory siłą Mercedesa - wiedzieli lepiej od innych co na danym etapie wyyścigu zrobić, mieli opracowane lepsze procedury działania. Miniona niedziela pokazała jednak,że procedur nie mają gotowych wcale na każdą okazję, nawet jeśli mówimy o całkiem prawdopodobnym rozwoju wydarzeń, a oprócz tego tam gdzie przestają działać procedury to okazło się, że wcale z automatu nie wchodzi zdrowy rozsądek, ani nawet instynkt samozachowawczy, ludzie zaczynają działać jak wolne elektrony, bez ładu i składu. To jest właśnie dla mnie największym szokiem, bo zawsze myślałem, że taka gruba bezradnosć gdzie jak gdzie ale w Merolu to się nie ma prawa pojawić. A jednak. Zacięte nakrętki kół w Ferrari czy również zbyt długa zwłoka ze strategicznymi decyzjami u Włochów to jednak nie ten kaliber w porównaniu do tego co się wydarzyło w Merolu. Tyle, że oczywiscie Merol z tego wyciągnie wnioski, opracuje "łatkę" na takie przypadki i jestem przekonany,że więcej to się u nich nie powtórzy, a Ferrari nadal będzie zaliczać 5-sekudowe postoje. Niemniej jednak co się zobaczyło to się nie "odzobaczy".
Co do przyszłego sezonu, to na razie chyba nie ma o czym rozmawiać. A jak słyszę o Haasie... to boję się, że te ich tegoroczne problemy mogą się w przyszłym roku pogłębić. To już chyba lepiej zostać w Williamsie.
Mimo wszystko czym innym jest mieć jednak bardziej przewidywalną konstrukcję, z kilkoma nietrafionymi poprawkami, bo pole do poszukiwań fakapa w Haasie jest znacznie węższe niż w Williamsie. Wrócili do specyfikacji z początku sezonu i to jest najdalszy punkt do którego trzeba było się cofnąć. Williams od razu zaczął z nieprzewidywalnym bolidem i tego problemu nie rozwiązali do dzisiaj. Co więcej, spłodzony w bólach nowy pakiet też nie wymiata i też nie wiadomo czy będzie z niego jakaś korzyść. Bo wszystko jest kruche, w dodatku tradycyjnie dla Williamsa jest w małej ilości, więc znów uważajcie chłopaki,zeby nie brać za mocno tarek, bo nie będzie szpejów na Węgry. Sytuacja Haasa mimo problemów jest jednak nieporównywalna. Przede wszystkim Haas nie udaje przed całym światem że jakiś problem nie istnieje tylko OD RAZU szuka rozwiązania. Po drugie Haas może nie trafił z poprawkami, ale od początku sezonu wprowadzili już parę nowych rzeczy. Gdyby Williams tak pracował to by mógł być teaz PRZED Haasem, ale nie pracuje. Oni zaczęli od wywalenia Lowe'a a potem od zwolnienia sporej ilości pracowników. Masakra. Haas nie szuka winnych zaprojektowania złych części tylko szuka sposobu na wyjście z problemu, a wyjście jest o wiele łatwiejsze niż w przypadku Williamsa, bo oni przynajmniej wiedzą gdzie problemu należy szukać, a Williams tylko plecie,że problemu nie ma. Dlatego uważam, że przeniesienie się do Haasa to na pewno i tak lepsze wyjście niż pozostanie w Williamsie. Generalnie jednak też uważam,że nie ma co rozmawiać o przyszłym sezonie. Jest za wcześnie, opcji kilka jest teoretycznie, ale żadne karty na stół jeszcze wyłożone nie są. Ale to działa w obie strony - tak samo jak nie ma co przymierzeć jeszcze Roberta do Renówki czy Haasa tak nie ma co przesądzać o tym, ze utknie w Williamsie na dłużej, lub że Williams będzie jedyną opcją.