Coś mnie podkusiło, kupiłem auto i zaczęły się schody. Zacznę od tego,że niecałe 3 lata temu miałem stłuczkę parkingową, wgniotłem drzwi w Yarisie. Chciałem pokryć to ze swojej kieszeni, ale auto okazało się leasingowane, więc nie było innej opcji jak pokrycie szkody przez ubezpieczyciela. Doliczyli mi niewielki domiar w następnym roku, jakieś 150 PLN, po którym w następnym roku już nie było śladu. Byłem mega zadowolony z obrotu sprawy, ale kupiłem właśnie nowe auto i po rekalkulacji TU żąda ode mnie znacznie wyższej kwoty. W dotychczasowej ubezpieczalni musłabym zapłacić o 1200 PLN większe ubezpieczenie, natomiast ubezpieczalnia w której poprzedni właściciel mojego auta miał polisę po rekalkulacji woła dodatkowo 7 stów dopłaty do tego co już zostało zapłacone (wykupował polisę w lipcu). Argumentują to w taki sposób, że zmieniły się przepisy i teraz po pierwsze są większe zwyżki za szkody (co jest bandyterką, bo gdybym miał dopłacać przez 3 lata po 1200 PLN to w samych dopłatach zabulił bym więcej niż wynosi wartość szkody którą spowodowałem - to już nie jest ubezpieczenie tylko haracz) i że zwiększył się okres brany pod uwagę jeśli chodzi o szkody. Tak własnie "drogie dzieci" w majestacie prawa gwałcona jest zasada nie działania prawa wstecz... Ale to tak tylko na marginesie.
Jest jednak pewien kruczek, który być może pozwoli mi przeciągnąć sprawę do czasu, kiedy nawet w świetle nowych przepisów będę "czysty". Chodzi o to,że mogę przejąć polisę po poprzednim właścicielu i jeździć na niej do końca roku bez żadnej rekalkulacji. Myk jednak polega na tym, że Link 4 nie chce mi wystawić nowego certyfikatu, powiedzieli, żebym jeździł na starym cercie i woził ze sobą umowę K/S. Mam pytanie czy to jest w ogóle legalne, auto muszę przerejestrować na siebie w związku z czym na certyfikacie będą inne dane niż aktualne. OK, teoretycznie po to mam wozić ze sobą jeszcze umowę K/S, żeby połączyć jakoś stary certyfikat z nowym właścicielem i numerami rejestracyjnymi, ale pytanie czy "niebiescy" honorują takie rozwiązanie, czy po prostu lepią za to mandaty, a potem jak się nie podoba to włócz się po sądach i udowadniaj swoją niewinność. Na Policję juz dzwoniłem - ludzie z którymi rozmawiałem nie byli świadomi wprowadzenia nowych przepisów nawet. Facet twierdził,ze mam 30 dni na wypowiedzenie umowy przejętej po poprzedniku, co nie jest prawdą - mam na to cały okres jej trwania. Facet nawet o tym nie miał pojęcia, więc mam wrażenie,że również co do honorowania certyfikatu poprzedniego właściciela mógł nie wiedzieć o co chodzi. Konkretnie to powiedział,żebym woził ze sobą i umowę i pismo z Link 4, w którym informują mnie,że polisa przeszła na mnie. skwitował,ze najwyżej kontrola drogowa się przedłuży. Pytanie jak to wszystko wygląda w praktyce. Jestem prawie pewien,że jak zostanę skontrolowany to "krawężniki" nie będą wiedziały jak temat ugryźć. Pytanie czy z domysłu skierują sprawę do sądu (nawet zakładając,że bym wygrał, co w polskich sądach wcale nie jest takie oczywiste, to oznacza to sporo niepotrzebnego biegania i stresu), czy jeśli się z nimi rzeczowo zagada i uargumentuje sprawę to łykną stary cert i umowę k/s? A może po sprawdzeniu czy polisa działa (Link 4 zapewnia, że wprowadził do systemu moje dane jako nowego właściciela pojazdu i polisy) wszystko co mi mogą zrobić to wystawić 50 złotych za brak dokumentów w trakcie kontroli? Od razu też mówię , że nie chodzi mi o to, jaki jest stan prawny, bo stan prawny to kompletny bajzel, z którego to bajzlu jednak wynika, że taka polisa jest ważna do samego jej końca, chodzi mi o to jak to prawo działa w praktyce. Czy bardziej się opłaci jednak zapłacić ten haracz Link 4 czy można spokojnie jeździć będąc wyposażonym w komplet dokumentów które wymieniłem powyżej?