przez xsarawrc » poniedziałek, 7 lip 2008, 20:57
To może teraz ja od siebie...
Miałam w pół przyjemnośc startowac w tym rajdzie.Po dłuższej przerwie
wróciłam na prawy fotel pełna radości i pozytywnego nastawienia.
To co się działo od soboty przeszło moje najśmielsze oczekiwania!
Pierwsza akcja miała miejsce tuż po wypadku Ariela który jechał 2 auta
przed nami.O fakcie jego wypadku dowiedziałam się przed następnym
PKCem od Dobrowolskich którzy pytali się czy widzieliśmy gdzieś auto
Ariela po drodze bo oni nic nie widzieli,a na mecie była awantura,że
nie udzielili pomocy!
Po przyjeżdzie Michała Streera poszłam do niego i on również ze swoim
pilotem nigdzie nie widzieli Arielowozu...Nogi się pode mną ugieły!!
Szybkie telefony do rodziny Ariela i tyle co się dowiedziałam wmiarę
uspokoiło mnie ale fakt tego,że nikt nie pokazywał ani krzyża na
Oesie,ani nie hamował nas było już znakiem,że organizacja do bani!
Drugi dzień zaczął się od zamieszania przed 1 oesem.Wolny przejazd i
droga alternatywna...Nikt nie przewidział tego w czasach
dojazdówki,więc szło się grubo żeby nie złapac spoźnienia.Oczywiście
organizator nie spodziewał się chyba,że Limanowa będzie cała
zakorkowana i ludzie mieszkający tam będą tak wrogo nastawienie do
rajdu.I tak...złośliwe zajeżdzanie drogi,nie wpuszczanie zawodników w
korku to była norma.Na nas z przeciwka napadł "Pan"busem i chciał w
nas uderzyc!Mielismy farta w przeciwności do jednej z innych załóg...
Myśmy złapali 2 min spoźnienia bo ktoś mądry wymyslił,że z powodu
ciasnego podjazdu pod PKC piloci biegli 400 m pod górę żeby podbic
kartę,a nastęnie dalej na start.Wszystkich z początku zawracali za
startem i był mega BURDEL!Oki,ochłonęłam i lecimy na ostatni oes.Tu
opóźniony start z powodu wesela.Do tego dowiadujemy się,że z ostatniej
pętli lecimy tylko TEN oes.Maskara!Z mety oesu do Łapanowa,potem
Dobczyce i znowu koło 50 km dojazdówki dla oesu 14 km.Kiedy na
regrupingu dowiedzieliśmy się,że rajd odwołany to uwierzcie,że wszyscy
się cieszyli!!Już wcześniej był plan żeby ostentacyjnie oddac karty i
się wycofac ale jak widac warto było chwilę zaczekac.
Kolejna żenująca sytuacja to wyjazd z serwisu do Krakowa.Dali nam 55
min więc biorąc pod uwagę korki które tworzyły się w Kraku to było
minimum.
Jakież było nasze zaskoczenie kiedy zastaliśmy korek przy...wyjeżdzie
z serwisu!!!
Ciężarówki,kibice,serwisy z lawetami,rajdówki...
Wyskoczyliśmy z pilotem załogi przed nami i zaczeliśmy kierowac ruchem
bo policjanci patrzyli tylko co się dzieje!ŻENADA!!
Wszyscy odpuściliśmy sobie spinanie się do Krka ale udało się dotrzec w
czasie.
Tam ku naszym przypuszczeniom nikt nie dał mikrofonu zawodnikom bo się
bali bluzgów jakie wszyscy szykowaliśmy sobie po cichu w myślach...
Oczywiście odbiór dokumentów wydłużał się na maxa bo prostesty itd,a
wiadomo jak Kraków lubi zbierac kary za wszystko,więc płacic jeszcze
za nieodebranie to by była paranoja!
Sory,że taki długi post ale nie mogłam sobie darowac nieopisania
sytuacji!
Pozdrawiam,
Martyna Zarębska