SOAD to mój ulubiony zespół, zdecydowanie. Każdy inny ma coś na "nie" a SOAD ma wszystko czego potrzebuję.
Gdybym miał wybrać które płyty są najlepsze to postawiłbym debiut i toxixity na pierwszym, mezme na drugim, hipno na trzecim a steal this album na ostatnim miejscu. STA było takim przerywnikiem, przekąską i słabą jak na ich możliwości płytą(znali swoją wartość, chcieli zarobic mniejszym kosztem). Szacher macher z podzieleniem mezmerize i hipnotize spowodował że zamiast mieć jedną godną (choć inną) następczynię Toxixity, mamy dwie dobre płyty a zespół prawie 2x kasy

Cięzko oceniać wszytko jednoznacznie np. starsze płyty były fajne muzycznie ale już wkurza mnie to że self titled album brzmi tak surowo, jakby była nagrany 20 lat temu, albo w garażu, to mi przeszkadza. Z kolei nowsze lepiej zrealizowane mają trochę "słabsze piosenki". Jestem otwarty i nie mówię "nie" dla eksperymentów, wybryki Serja mi sie podobają ale nie można na nie patrzeć tylko pod kątem SOADu-facet skomponował te kawałki na fortepian i dopiero potem(trochę nieplanowo) dołożył gitarę. Jemu nie zależy na ciężkim łojeniu(np. Serart) to ma w zespole, dla tego ta płyta brzmi tak lekko i zawodzi niektórych fanów. Dla mnie to smaczna przekąska, przerywnik, ale nie zapowiedź, wyznacznik, tym bardziej że w dużej mierze za muzykę odpowiada Daron a nie Serj.
Nie powiedziałbym że ich poziom spada proporcjonalnie do czasu, każdy ma lepsze i gorsze momenty. Nie można też ciągle robić tego samego, latka lecą, głos się nie poprawia, to normalne że łagodzi lekko to, aby nie za bardzo(bywają gorsze przypadki). Nie stawiałbym krzyżyka na tym zespole, wierze że wrócą, to jakiego tempa nabrała ich kariera musiało dać im po dupie. Wyobraźcie sobie, te parę lat wyjęte z życia. To im dobrze zrobi, wpłynie na ich pomysły.
Co do śpiewu Serja- rzeczywiście na koncertach daje czasem ciała(jakby zmęczenie) ale i tak moim zdaniem rzadziej niż Daron potrafiący tylko skrzekliwie drzeć chapę w niektórych kawałkach. Wolę go jako wokalistę melancholijnego(Lonely Day), dorabiacza klimatu. np tu:
http://pl.youtube.com/watch?v=WCV1_i5GzLc
moim zdaniem to Daron tu śpiewa słabiej. To że na koncertach wypadają "tak sobie" wynika moim zdaniem z tego że jest ich 4- w studiu można podogrywać partie gitar, zwielokrotnić je(jak w BYOB-brzmi mocno), wzmocnić, a na koncercie już brak drugiego gitarzysty wyłazi na wierzch. Jedną gitarą ciężko wszystko obskoczyć, a Shavo może tylko pobrzdąkać na basie-taka jego rola.
sorry za długość, trochę mi się mikrofon włączył
