Grand Prix Australii na Albert Park za nami. Dominującą rolę w wyścigu odegrał... Bernd Maylander w Safety Carze

. Wyjeżdżał na tor kilkakrotnie niwecząc przewagę bądź stratę niektórych zawodników. Fernando Alonso jadąc spokojnie bez problemu wygrał wyścig powiększając o kolejne punkty przewagę nad resztą w punktacji. Raikkonen nareszcie wysoko, Ralf również. Cieszy pięć punktów kolegi Kubicy z BMW - Nicka Heidfelda. Fisichella po pechowym "starcie" ostatecznie zajął świetnie piąte miejsce. Villeneuve zainkasował trzy "oczka", Barrichello dwa, a Coulthard jedno. Gdyby nie kara nałożona na Amerykanina Scotta Speeda to DC musiałby zadowolić się dziewiątym miejscem. Ciekawe jest to, że dwa Aguri osiągnęły metę

. Największym pechowcem okazał się zdecydowanie Jenson Button, który kilkadziesiąt (!) metrów przed metą przegrał z powodu wybuchu silnika... Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Zdobyłby jakieś punkty, gdyby nie chore przepisy FIA dot. silnika... Wyścig stał pod znakiem wspomnianego Safety Cara oraz wypadków (np. Liuzzi, Klien, Schumacher) i awarii (np. Montoya). Pomimo tego, warto było wstawać o szóstej rano

. Widzimy się w San Marino

.