Nigdy nie słucha się dobrze narzekania zawodników, bez względu na to czy ma to miejsce w WRC, Formule 1 czy innym sporcie, w którym "kiedyś tak nie narzekali jak teraz". Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że z każdym sezonem w sportach motorowych zespoły coraz bardziej zbliżają się do perfekcji i coraz większe znaczenie mają małe detale, które decydują o zwycięstwie lub o porażce. Samochody są coraz bardziej niezawodne i szansa na zyskanie pozycji kosztem awarii rywala są relatywnie mniejsze niż były wcześniej. Każdy dba o swój tyłek, swoją konkurencyjność i swoje bezpieczeństwo. Dzisiaj standardy bezpieczeństwa są na nieporównywalnie wyższym poziomie i świadomość zagrożenia własnego życia przez kierowcę jest znacznie inna w dzisiejszych czasach.
Trudno się zatem dziwić, że kierowcy znajdujący się w szczelnym kokonie bezpieczeństwa nie chcą się z niego wychylać. Podobnie rzecz się ma z warunkami, w których zawodnik czuje się konkurencyjny. Odnoszę wrażenie, że kierowcy stają się coraz mniej uniwersalni i odporni na wystąpienie ekstremalnych i nietypowych warunków. Dlatego też sfera ich komfortu jazdy jest znacznie węższa. Nikt z nich nie czuje się gorszy, ale każdy chce mieć pewność, że walczy w jak najbardziej równych warunkach.
Jeszcze słowo apropo naszego marudy, czyli Seba Ogiera

. Zgadzam się w tej materii z Lorenzo, który niedawno powiedział, że kierowcy posiadającemu przewagę nad konkurentami nie wolno się zrelaksować i przestać dążyć za wszelką cenę do jej utrzymywania a nawet zwiększania. Seb wszystkimi swoimi kontrowersyjnymi opiniami tak naprawdę stara się poprawić jeszcze bardziej swoją sytuację, by być w jak najmniej niekorzystnym położeniu w stosunku do reszty zawodników. A jeśli się da mieć dodatkową nad nimi przewagę, poza tą którą już posiada a wynika z różnicy w umiejętnościach, to będzie jeszcze lepiej. Może nie przysparza mu to popularności, ale na pewno nie pogarsza jego pozycji, jeśli chodzi o traktowanie najlepszego zawodnika w RMŚ.