
na pewno bedzie lepiej niz w 2003
Jasiu wraca ?
Wywiad z Januszem Kuligiem - To był sezon pełen nowych doświadczeń 2003-10-28 10:05
Pierwszy rok regularnych startów w rajdowych mistrzostwach świata załoga Janusz Kulig - Maciej Szczepaniak zakończyła na 8. miejscu w klasyfikacji "Production Cars" - samochodów produkcyjnych. To wynik dobry, choć obydwaj panowie odczuwają leciutki niedosyt. Obydwaj mają też nadzieję, iż doświadczenie zdobyte w tym roku zaprocentuje w roku przyszłym, w którym - jeśli wszystko pójdzie po ich myśli - przygodę z MŚ będą kontynuować. To jednak przyszłość - na razie o niedawno zakończonym sezonie rozmawiamy z Januszem Kuligiem.
- Przede wszystkim był to dla nas sezon pełen doświadczeń. Wystartowaliśmy w pełnym cyklu mistrzostw świata samochodów produkcyjnych i tym samym spełniło się jedno z moich sportowych marzeń. Myślę, że była to jakaś logiczna konsekwencja tego, co robiłem przez ostatnie lata. Ścigałem się w Polsce, gdzie wygrałem wszystko, co było do wygrania, ścigałem się i w Europie, gdzie również udało się osiągnąć spore sukcesy. Przyszła więc kolej na podniesienie sobie poprzeczki i starty w mistrzostwach świata. Miałem świadomość tego, że nie będzie nam łatwo. Wkraczaliśmy bowiem na obszary praktycznie nieznane. Przede wszystkim pojawiały się nowe rajdy, dość powiedzieć, iż wcześniej mieliśmy okazję rywalizować tylko w Szwecji, każda inna eliminacja była dla nas absolutną nowością. A każda była nie tylko długa, nie tylko wymagająca, lecz także posiadała zupełnie inną specyfikę. Trudno mi nawet w tej chwili określić, która z nich była najtrudniejsza. Był to więc sezon pełen nowych doświadczeń. Sezon wypełniony chwilami radosnymi i tymi może nawet nieco przygnębiającymi. Była wygrana w Szwecji, która została nam odebrana, był na szczęście niegroźny wypadek na Cyprze. Na każdym z rajdów, na którym dojechaliśmy do mety, byliśmy w pierwszej czwórce. To chyba niezły wynik, zwłaszcza, że w "Production Cars" rywalizowało ponad 30 załóg. Ale ten sezon był też wspaniałą przygodą. Wszak miałem okazję być w Nowej Zelandii, Meksyku, Szwecji, na Cyprze, miejscach o dużych skrajnościach klimatycznych, czasowych i kulturowych. W tym roku rajdów było troszkę mniej niż w zeszłych latach. I co dla mnie niezwykle ważne, mogłem dzięki temu spędzić więcej czasu z rodziną. I bardzo się z tego cieszę.
Choć, jak sam Pan mówi, był to sezon przede wszystkim zbierania nowych doświadczeń, zakończył się określonym wynikiem. Jak Pan ocenia swą ósmą lokatę w "Production Cars"?
- Przyznam, że nie do końca mnie ona satysfakcjonuje. Zawsze stawiam przed sobą wyższe cele. Zresztą, jak pokazały wyniki poszczególnych eliminacji, mogło być lepiej. Ale nie narzekam. Ten sezon był bowiem specyficznym poligonem i sporo się nauczyłem. Na weryfikację przyjdzie więc czas w przyszłym roku, jeśli tylko oczywiście będę miał okazję kontynuować przygodę z mistrzostwami świata.
Co nowego wyniósł więc Pan z tego sezonu?
- Myślę, że dopracowałem do dobrego poziomu sposób zapoznania się z trasą i jej zapisu. To najważniejsza nauka wyniesiona z tegorocznych startów. Wydaje mi się, że z notatek na nich sporządzonych mógłbym korzystać i w przyszłym roku. Nauczyłem się jazdy na notatki w stu procentach. Wszak jeśli mamy możliwość tylko dwukrotnego przejechania trasy przed rajdem, wręcz nie sposób jej zapamiętać. Trzeba korzystać z zapisu i jemu zaufać całkowicie. To wymagało pewnej zmiany mentalnej, psychicznej.
Który z tegorocznych startów wspomina Pan najmilej?
- Zdecydowanie Rajd Szwecji. Wspaniałe warunki, piękna zima, cudowne odcinki specjalne, słowem - wszystko to, co kierowca rajdowy kocha najbardziej. Ta impreza nawet w samochodzie grupy N dostarcza niezwykłych wrażeń. I wspominam ją najlepiej, nawet mimo niezbyt przyjemnego zakończenia.
A nie brakuje Panu startów w Polsce? I tłumów własnych kibiców wokół trasy?
- I owszem. Uświadomiłem to sobie najdobitniej na mecie Rajdu Niemiec - w chwili, gdy wjechaliśmy na rampę, aż zaroiło się od biało-czerwonych flag i to było wspaniałe przeżycie. Tego brakuje. Kibiców, atmosfery...
Może więc plany na przyszły rok obejmować będą starty nad Wisłą?
- Nie wykluczam. Oczywiście, marzenie i plan numer jeden brzmi: kontynuacja przygody z mistrzostwami świata samochodów produkcyjnych. Ale możliwe, że równolegle jeździć będę także w mistrzostwach Polski. W tej chwili trwają rozmowy ze sponsorami, tymi starymi i ewentualnymi. Jeśli tylko uzbieramy odpowiedni budżet, to być może nie zabraknie nas i w kraju. Wszystko powinno się rozstrzygnąć do końca roku. Wcześniej jednak pojawię się na starcie tradycyjnej warszawskiej Barbórki. Bo to impreza, na której po prostu trzeba być.
/Nasz Dziennik/