Tak to jest na Dakarze... Jeden dzień dobry, kolejny pechowy. W przypadku Hołka sprawdza się to aż za dobrze. Wielka szkoda, naprawdę
. Tak dobrze mu szło, co się rozkręcił to albo awaria, albo teraz dzwon. Oby szybko wrócił do zdrowia. Myślę, że pomimo nie osiągnięcia mety i tak zrobił duże wrażenie, także na kierownictwach fabrycznych zespołów. Miejmy nadzieję, że to zaprocentuje w przyszłości i być może już w Dakarze 2008 Krzysiek wystartuje czymś lepszym. Pecha miał też Jacek... Cholera, co za parszywy dzień. Cały rajd jechał koncertowo, a dzisiaj stracił około półtorej godziny. Za to Marek ładnie i bezbłędnie. Marzenia o dobrych wynikach Orlen Teamu prysły, choć Jacek ma jeszcze szanse na dobry wynik, a lokata Marka jest niezła zważając na to, że dopiero wraca do formy. I tak jestem z nich wszystkich dumny.