No niestety, muszę chyba wypowiedzieć się dosadniej:
Na pewno lepiej jest uderzyć w rozwijającą się poduszkę, nawet nie mając zapiętych pasów, niż w kierownicę. Owszem, ona się poskłada, ale za pomocą twojego ciała.
oczywiście że za pomocą twojego ciała się poskłada, ale wybuchająca poduszka predzej poskłada twoje ciało niż się sama poskłada. Ona robi się miękka dopiero jak się wypali cały ładunek, wcześniej rozwija się z prędkością 500 km/h.
Poza tym połamiesz ręce, próbując zaprzeć się na kierownicy, a połamane żebra przebiją Ci płuca lub przy większym pechu serce.
A oczy ci wypadną z orbit, mózg wyleje się nosem, a wydzielina za ściśniętych jąder tryśnie uszami

1. nie masz tyle siły żeby się zaprzeć rękami o kierownicę podczas wypadku
2. Kierownice robione są z pianki, która łamie się stosunkowo latwo. Oczywistym jest że spowoduje to dotkliwe obrażenia, ale w perspektywie uszkodzenia kręgów szyjnych (co to oznacza dla życia i zdrowia to chyba nie muszę mówić) przez wybuchającą poduszkę i tak pryszcz.
3. Pamiętaj że cały czas porównujemy przedmiot stojący w miejscu i przedmiot rozpędzony do 500 km/h w twoim kierunku, nie rozpatrujemy tutaj przypadku, w którym masz prawidłową odległość od poduszki.
W testach, w których widać manekina walącego w kierownicę, nie ma on zapiętych pasów. Gdy będzie miał je zapięte, to jest szansa na uderzenie głową w kierownicę, jeżeli bedzie ona na tyle blisko. Poza tym poduszka w takim przypadku zapobiega nadmiernemu pochyleniu głowy do przodu, a tym samym urazom kręgosłupa.
To sobie zobacz test, w którym manekin bez pasów uderza w poduszkę, jego głowa odchyla sie znacznie bardziej (tyle ze do tyłu a nie do przodu, a przecież do przodu szyja jest o wiele bardziej elastyczna) niż przy uderzeniu dynią w kierownicę. poduszka zapobiega urazom, pod warunkiem, że sa zapięte pasy i odległość kierownicy od twarzy JEST TAKA JAK FABRYKA PRZEWIDZIAŁA. Jeżeli przybliżysz sobie ją poprzez instalację naby moze już nie być wesoło.
Jeżeli chodzi o pasy, to ideałem są pasy sztywne, zapięte ciasno jak w rajdówce. I tak podczas wypadku wyciągną się o kilka cm. Pasy bezwładnościowe wynaleziono dlatego, bo żaden lub prawie żaden kierowca samochodu z pasami statycznymi nie naciągał ich tak jak należy (dopóki się nie uderzył). Zwykle wisiały one na kierowcy luźno.
Co racja to racja...
Dlatego, że w przypadku zastosowania nawet popularnych wśród tuningowców szelek ze zwijaczem, była szansa, że spełnią one swoje zadanie przy uderzeniu w twardą przeszkodę, po którym samochód się zatrzyma. Ale w przypadku kilkukrotnego lub jak historia pokazała, kilkunastokrotnego dachowania, pasy bezwładnościowe potrafiły się coraz bardziej luzować. Dopiero zastosowanie pirotechnicznych napinaczy usunęło m.in. tę wadę, ale też nie do końca.
Prezes-tk
Oprócz tego, że się luzowały w trakcie rolowania, to już "na dzień dobry" były luźniejsze niż sztywniaki. Po pierwsze nie ma takiego pasa, który by nie potrzebował choć kilku centymetrów ruchu zanim by się zablokował. pirotechniczne napinacze rozwiązały ten problem, ale częściowo. Ponieważ pirotechniczny napinacz działa tak gwałtownie , że może krzywdę zrobić koniecznay okazał się system kontroli napięcia, w praktyce kawał rozdzierającego się płaskownika. To badziewie rozdziera sie także w wyniku siły z jaką ciało ciągnie pasy, to własnie dlatego człowiek przypięty bezwładnościówką nawet z napinaczami wali głową w kierownicę.
ciekawe ile byś wytrzymał jeżdzenia w sztywnych pasach. ja stawiam na jakieś 2 dni
Ja już jeździłem z takimi pasami. Można się przyzwyczaić, pod warunkiem że nie jadłeś zbyt dużo chwilę wcześniej. Nie jest to wygodne rozwiązanie, samo zapinanie juz trwa znacznie dłużej, nie da się wskoczyć do auta i jedną ręką prowadzić, a drugą zapinać pas, ale jak już się już ma to zapięte to po paru godzinach przestajesz zwracać na to uwagę.