Sam rajd calkiem ok. Warunki naprawde extra - Snieg, snieg z deszczem, 1 stopien, sliska nawierzchnia pokryta dodatkowo liscmi - Bomba! Na pierwszym oesie bedac ok. 1,5km od mety dostalem info, ze bedzie wolny przejazd, wiec zszedlem w dol. Ale poniewaz auto mielismy 20m od fotokomorki, nie wypuscili nas i musialem zostac. Z daleka widzialem dzwona Malyszczyckiego. Odrazu pobieglem, byly tam tylko 2 osoby. Malyszczycki mowil, ze jada na czas...

Auto lezalo na boku, ale kibice (jak juz wspomnialem, bylo ich dwoch

), przewrocili auto na kola i wypchneli Malyszczyckiego z rowu. Oni wzieli lampe, a ja zderzak

Zaloga siedziala juz w aucie, ale Mariusz zapomnial kasku - Myslac, ze faktycznie jada na czas szybko go podalem - Jestem z siebie dumny

. Drugi przejazd to pierwsze dwa zakrety od mety, byla tutaj tez Beata Balcerak

. Urbanowicz mega bok!

Bokiem takze Pluda i Szebla. Nagle momentalnie wszyscy zaczynaja biec do gory. Podobno najpierw dachowal Sopolinski, zaloga wyszla na droge pokazac OK, a Jaroszewicz gwaltownie zahamowal i odbil sie tylnymi drzwiami od strony kierowcy od drzewa. Cud, ze nie przednimi, bo az strach pomyslec, co by sie stalo... Przy Astrze bylo pelno czesci, ale widac, ze wszystko zlozone na "kupke", wiec nic nie bralem

. Porobilem troche fotek i pocisnalem na trzeci oes w petli. I sie zaczelo... Jechalismy za rajdowkami, a ze Belt mial jechac pierwszy to cisnelismy za nim. Nagle do Belta podjezdza jakies Mondeo i kaze mu zjechac na bok, a po chwili takze i nam... Razem 6 stow misiaczki zgarneli

Oes od startu prowadzil niezla dzida, dopiero po ok. 1-1,5km byl lewy nawrot. Swietnie bokiem Szterleja, Malyszczycki prawie polecial prosto. Po oesie okazalo sie, ze mandat to dopiero polowa nieszczesc. Jakas kobieta za kierownica cofajac przywalila nam w przod Doblo - Lampa bum, blotnik bum, zderzak bum

Aby nie kusic losu, pojechalismy do domu...
