Monte Carlo 2017

...co w świecie WRC piszczy

Moderator: SebaSTI

Re: Monte Carlo 2017

Postprzez Zoe » czwartek, 26 sty 2017, 01:33

andrew88 napisał(a):ciekawostką jest, że u Wilsona przebywał Kubica - czyżby to coś znaczyło?


Hmm.. Kub zamiennie z Prokopem na kilka rajdów?
Avatar użytkownika
Zoe
A5
 
Posty: 658
Dołączył(a): niedziela, 6 wrz 2009, 02:00


Re: Monte Carlo 2017

Postprzez ZbyszekChaosu » czwartek, 26 sty 2017, 09:44

Zoe napisał(a):
andrew88 napisał(a):ciekawostką jest, że u Wilsona przebywał Kubica - czyżby to coś znaczyło?


Hmm.. Kub zamiennie z Prokopem na kilka rajdów?

Nie szukajmy taniej sensacji. Kubica nie raz mówił, że nie interesują go półśrodki i, że jak ma wrócić do rajdów to tylko w tak aby mógł walczyć o zwycięstwa. Niepełny sezon w prywatnym aucie mu tego nie zapewni. Poza tym nawet gdyby chciał taki numer wywinąć to spotykałby się z Ostbergiem seniorem albo Prokopem a nie Wilsonem. Do Monte z Włoch nie jest daleko to Robert pojechał odwiedzić znajomych i tyle.
http://bezpieczna-droga.blogspot.com/
ZbyszekChaosu
A6
 
Posty: 1101
Dołączył(a): poniedziałek, 15 lip 2013, 20:42
Lokalizacja: Łódź

Re: Monte Carlo 2017

Postprzez Yrtat » czwartek, 26 sty 2017, 11:15

Z tego co się orientuję to Kubica w Monaco mieszka więc tym bardziej miał blisko do odwiedzenia serwisu. Jak ktoś powiedział, poszedł po bułki :)
Avatar użytkownika
Yrtat
A5
 
Posty: 712
Dołączył(a): wtorek, 30 kwi 2013, 17:31
Lokalizacja: Żywiec

Re: Monte Carlo 2017

Postprzez andrew88 » niedziela, 20 gru 2020, 23:56

Sorki za odkopanie tematu, ale utworzyłem relację z wyjazdu na ten rajd znacznie rozszerzając opisane stronę wcześniej wrażenia.
Rallye Monte Carlo 2017
Odkąd zacząłem interesować się rajdami dzięki relacjom na TV4 nadzwyczaj spodobały mi się cztery rajdy - Monte Carlo, Safari, Finlandia i Niemcy. Zatem kiedy zaczęły się wyjazdy na rajdy chciałem przynajmniej raz w życiu zaliczyć wymienione europejskie rundy WRC. Całkowicie niespodziewanie w roku 2017 pojawiła się szansa na wybranie się na Monte Carlo za sprawą versusa z forum. Tylko trzeba było decydować się w miarę szybko, bo ogłoszenie o wolnym miejscu pojawiło się w czwartek, a wyjazd miał być już w niedzielę. Początkowo wahałem się czy jechać, dopiero w pracy przekonali mnie żebym jechał. Zrobiłem tylko w piątek, co było pilne do zrobienia i byłem wolny. Po tamtym wyjeździe doszedłem do wniosku, że trzeba chwytać takie okazje, bo niewiadomo czy się jeszcze kiedyś powtórzą.
Wyjazd miał być z Katowic, więc najpierw wsiadłem w PKS do Wrocławia, a stamtąd już Polskim Busem. Chłopaki zgarnęli mnie z galerii w okolicach dworca i najpierw pojechaliśmy do versusa, gdzie jeszcze zostałem poczęstowany herbatą i ciastem, a także poznałem rodzinę versusa (w tym żonę, w której miejsce jak się okazuje wskoczyłem do składu wyjazdowego). Po drobnych problemach z załadunkiem (dwójka chłopaków wzięła ze sobą deski snowboardowe, a do tego musieliśmy upchnąć niemało jedzenia zabieranego z Polski) około 21:00 ruszyliśmy w podróż. Podczas jednego z krótkich postojów na stacji benzynowej w Austrii, idąc po świeżym śniegu zupełnie niespodziewanie momentalnie wylądowałem na plecach. Na szczęście nic sobie nie zrobiłem. A jeszcze po drodze byliśmy świadkami takiej zabawnej sytuacji kiedy jadąc tunelem we Włoszech bez problemu łykał nas stary Fiat Panda, a chwilę później laweta. Mają tu ludzie fantazję do jazdy. Na miejsce do kurortu narciarskiego, gdzie mieliśmy spać dotarliśmy około 17:00, jak już się zaczęło ściemniać. Tu jak się później okazało nastąpiły dwa zgrzyty w postaci braku ciepłej wody przez połowę pobytu i braku mającego być wi-fi (z tego drugiego powodu codziennie jedliśmy kolację w McDonald’s żeby łapać się na dostęp do internetu. Jak za dosyć śmiesznie niską cenę noclegu to nie można się było przesadnie czepiać o te niedogodności, bo poza tym warunki były fajne.
Następnego dnia swobodnie pospaliśmy sobie do 11:00 (bardzo fajna opcja po długiej podróży), następnie śniadanko i chłopaki ruszyły na stok, bo chyba możliwość pojeżdżenia na desce częściowo zdeterminowała miejsce noclegu. My z drugim kolegą wybraliśmy się trochę pozwiedzać, czego efektem jest np. to zdjęcie kolegi: https://www.ewrc-results.com/image/337566/ i taki jakże francuski obrazek: https://www.ewrc-results.com/image/337520/ (w dalszej części relacji będę się posiłkował jego zdjęciami). Kolejny dzień i chłopaki znowu na deski, a my na zwiedzanie do miasteczka Briançon, gdzie powstało takie zdjęcie: https://www.ewrc-results.com/image/337574/ W końcu zbliżała się środa i zaczynał się właściwy cel wyjazdu, chociaż chłopaki trochę żałowali, że już nie pojeżdżą na stoku.

środa
Najpierw wybraliśmy się do Gap na strefę serwisową, ale byliśmy nieco rozczarowani tym co zastaliśmy, bo wiele rajdówek było ukrytych za foliakami chroniącymi członków zespołów przed chłodem. Rozumiem gdyby rzeczywiście panowały niskie temperatury, ale w Gap była aura taka wczesnowiosenna, więc nie było zimno. Z tego powodu Yarisów WRC w ogóle nie zobaczyliśmy, bo TGR kompletnie odizolował rajdówki od kibiców - szkoda. Na świeżym powietrzu za to były wystawione Fiest w M-Sporcie. U Wilsona można było dostrzec Kubicę: https://www.ewrc-results.com/image/337547/
Po krótkiej wizycie na serwisie przyszedł czas na popołudniowy odcinek testowy, położony w niewielkiej odległości od rodzinnego miasta Ogiera. Dojechać zbyt blisko trasy się nie dało, ale zdaje się, że miasto podstawiło bezpłatne busy, które dowoziły w pobliże odcinka - świetna rzecz. Po wejściu na testowy byłem nieco rozczarowany, bo nie mogłem sobie znaleźć miejsca, bo prawie wszędzie stały szpalery kibiców. Pochodziłem trochę i rozpocząłem od miejsca, gdzie kazano nam stać absurdalnie daleko od drogi. Rajdówka przejeżdżała około 50 m od nas. Po kilku przejazdach przemieściłem się stamtąd i po kolejnych kilku minutach w tym miejscu wypadł z drogi Giandomenico Basso: https://www.ewrc-results.com/image/337525/ https://www.ewrc-results.com/image/337568/ Jak widać niektórym było gorąco: https://www.ewrc-results.com/image/337521/ Z tego co chłopaki później opowiadali, to Basso powrócił na drogę przy pomocy liny, z którą następnie pojechał do mety: http://www.zbury.type.pl/gallery/images ... nte/71.jpg Jako ciekawostkę dodam, że na zmienionej miejscówce dostrzegłem Luisa Moyę obserwującego przejazdy. Na testowym zakochałem się w "ćwierkających" Yarisach WRC. Rozczarowany byłem wolno jadącymi C3 WRC, ale generalnie fajnie już było zobaczyć w akcji nowe wurce, a nie czekać aż do wizyty na Mazurach (poza tym to był do tej pory jedyny rok, kiedy udało się zaliczyć dwie rundy WRC). Z czasem trochę więcej pochodziłem po testowym, ale z fajnymi miejscówkami było ciężko. Po około 2 godzinach od startu słońce schowało się za górę i dosyć szybko zaczęło się ściemniać, więc czym prędzej wróciłem do chłopaków żeby ich później nie szukać po omacku. Kiedy nastała ciemność możliwe było bliższe podejście do trasy, bo safeciarze nie wszystko widzieli. Zostaliśmy jeszcze chwilę i skierowaliśmy się w stronę samochodu. Po drodze przekraczaliśmy jak to żartobliwe określiliśmy przeszkodę terenową o wilgotności 100%. Dobrze, że jeden z kolegów miał czołówkę i szedł przodem, bo bez tego pewnie władowalibyśmy się w wodę pośród zupełnej ciemności. Doszedłem do wniosku, że wybierając się na Monte Carlo warto mieć czołówkę lub latarkę. Ponownie skorzystaliśmy z transportu busem w pobliże samochodu. Tu przy wyjeździe jeszcze mieliśmy drobną przygodę, bo zaparkowaliśmy w takim miejscu, że nie mogliśmy wyjechać, bo ugrzęźliśmy, ale dzięki pomocy kibiców udało się wydostać z opresji.

czwartek
Nie pamiętam co robiliśmy w ciągu dnia, ale chyba chłopaki jeszcze raz poszły na stok, a my z nimi trochę popatrzeć. Nie jechaliśmy na start do Monte Carlo, zrezygnowaliśmy także z pierwszego oesu, bo był położony dosyć daleko od nas. Musieliśmy więc czekać do 22:57 na drugi oes. Zwyczajowo udaliśmy się na kolację do McDonald’s, gdzie na telefonie widzieliśmy nagranie z wypadku Paddona na pierwszym oesie, ale, że na wyświetlaczu telefonu mało widać, to nie wiedzieliśmy, że to był poważny wypadek. Gdy dojechaliśmy blisko trasy oesu od strony mety, to okazało się, nie możemy bliżej podjechać. Było nam to nie na rękę, bo czasu do startu nie było zbyt wiele, ale co robić. Cofnęliśmy się więc, zaparkowaliśmy i udaliśmy się w niekrótką wędrówkę do oesu w praktycznie kompletnej ciemności. Kiedy spojrzałem w niebo ujrzałem drogę mleczną w pełnej okazałości. Wraz z podążaniem w grupie kibiców z różnych krajów tworzyło to fajny klimat. Ponownie dobrze, że kolega miał czołówkę, bo chociaż byliśmy widoczni dla zjeżdżających z oesu samochodów funkcyjnych. W pewnym momencie doszliśmy do miejsca, gdzie droga się rozgałęziała na kierunek w stronę mety i do innej części trasy. Obawiając się problemów z wejściem od mety wybraliśmy drugą opcję, ryzykując utratę przejazdów czołówki. po dotarciu do oesu widać fajną partię nawrotów pod górę, ale żandarm nie pozwala przemieścić się trasą oesu, tylko każe oglądać rajd zza samochodów żandarmerii. Tu się można było lekko zdenerwować, bo zasuwasz kilka km nie mając pewności, że zdążysz na oes na przejazd czołówki. Już ci się wydaje, że wszystko jest ok, a tu kolejna przeszkoda. Na szczęście kibice znaleźli inne dojście, bez konieczności wchodzenia na jezdnię. Okazało się, że jeszcze jadą ostatnie samochody funkcyjne, więc oes miał opóźnienie i dzięki temu zdążyliśmy. A przy trasie oesu mnóstwo ludzi, ognisk, sztuczne ognie, race, śpiewy, okrzyki - jednym słowem genialny klimat. Gdy oes już ruszył było kilka akcji na prawdopodobnie oblodzonej nawierzchni. Zaskakująco wśród stawki R5 zaplatały się ze dwa wurce. Drugim zaskoczeniem była potężna marchewa z Clio z numerem 101 (Thibaut Piozot/Eva Arnaud). Załoga ta przez cały rajd w powszechnym uznaniu budziła bardzo pozytywne emocje swoją widowiskową i szybką jazdą. Kolega pełniący rolę kierowcy mocno nam zmarzł, bo ponoć było kilkanaście stopni na minusie. Jakoś nie odczułem tego. Wspomniany wcześniej poszedł do samochodu, więc dzięki temu wyjechał nam naprzeciw i skrócił drogę powrotną chyba o 1/3. Schodząc widzieliśmy na lawecie uszkodzone po wizycie poza drogą C3 WRC Lefebvre'a. Pod względem klimatu był to jeden najlepszych odcinków, na których w życiu byłem. Powrót na nocleg zajął nam sporo czasu, bo były korki na wyjeździe i jeszcze kawałek do przejechania. Kiedy w końcu dotarliśmy rzuciłem okiem na zegarek i nie wierzyłem własnym oczom w to, co widzę - było około 4:00. No to ładnie. Zapytałem kierowcy o której godzinie jutro, a właściwie dzisiaj wyjazd na oesy. W odpowiedzi dostałem informację, że jak go obudzę, to pojedziemy, bo obecnie jest wykończony. Tym samym wyjazd na pierwszą piątkową pętlę stanął pod dużym znakiem zapytania. Sięgnąłem po program rajdu i aby zmaksymalizować szanse wytypowałem ostatni oes w pętli, który ruszał o 11:47. Jeszcze film podsumowujący dwa pierwsze dni: https://www.youtube.com/watch?v=v9-eAY24Qak&t=183s

piątek
Budzik zadzwonił i poszedłem budzić chłopaków. Widząc stan głównie kierowcy wczesnym rankiem Bez przekonania zapytałem czy jedziemy. Pewnie gdyby nie było reakcji odpuściłbym kolejne próby. Na szczęście wystarczyło żeby chłopaki się obudzili. Z tego, co później mówili to niby zabrzmiałem stanowczo. Na spokojnie zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na oes kończący pętlę. Dojazd do oesu znowu był zablokowany kilka km od trasy pomimo tego, że tym razem nie zmierzaliśmy od strony dojazdówek. Kiedy szliśmy w kierunku koledzy odebrali kilka telefonów od nieco zaniepokojonych znajomych. Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, że we wczorajszym wypadku Paddona zginął kibic. Z daleka widzieliśmy oes, więc wydawało się, że zaraz na nim będziemy, jednak kiedy podeszliśmy bliżej okazało się, że do pokonania jest jeszcze głęboki wąwóz. Na szczęście nie było problemów z jego pokonaniem. Znaleźliśmy się bardzo blisko mety oesu. Zaczęliśmy od szybkiego miejsca: https://www.ewrc-results.com/image/337539/ Niestety dojazd do niego zasłaniał kamper. Kopecky jechał na kapciu uszkadzając nadwozie resztkami opony. Z czasem przenosiłem się bliżej mety, ale ciężko było o sensowną miejscówkę. Chłopaki z kolei poszły pod prąd oesu, więc kiedy się spotkaliśmy o zakończeniu oesu, to ja poszedłem tam gdzie byli oni, a oni z kolei ulokowali się w pobliżu mety. Po zakończeniu pierwszej pętli laweta zwiozła Yarisa WRC Haninena po uderzeniu w drzewo na oblodzonej nawierzchni w wyższej partii odcinka: http://www.zbury.type.pl/gallery/images ... nte/83.jpg W przerwie w pobliżu mety rozłożyło się stoisko gastronomiczne z m.in. pysznym grzanym winem (1 euro za kubek plastikowy). Jako ciekawostkę dodam, że stoisko było przyozdobione licznymi rysunkami dzieci, przygotowanymi na okoliczność rajdu. Co prawda żaden z namalowanych samochodów raczej nie był podobny do ścigających się rajdówek, ale odnosiło się wrażenie, że lokalna społeczność żyje rajdem. Po wypiciu winka udałem się kawałek pod prąd oesu, a że pogoda była wiosenna to usiadłem na skarpie w oczekiwaniu na drugi przejazd. Obrałem miejscówkę, gdzie było widać trochę większy fragment trasy. Chłopaki tymczasem mieli taki widok: https://www.ewrc-results.com/image/337556/ Z czasem schodziłem niżej żeby mieć bliżej do samochodu. W pewnym momencie podszedł do mnie żandarm i coś mówił po francusku żeby zmienić miejscówkę. Ja do niego czy może powiedzieć po angielsku, ale nie szło się porozumieć. Zdaje się, że Fabio Andolfi uszkodził Abartha 124 w tym samym miejscu gdzie jazdę zakończył Haninen: https://www.ewrc-results.com/image/337575/ I jeszcze jedno zdjęcie stamtąd, gdzie byli chłopaki - Thibaut Poizot w Clio: https://www.ewrc-results.com/image/337558/

sobota
Najpierw wybraliśmy się na pierwszy oes w pętli, to miejsce odcinka przyciągnęło mnóstwo ludzi. Doprowadziło to do tego, że bezpośredni dojazd do odcinka zaczął się bardzo korkować. Tu Versus zdecydował się poświęcić dla reszty ekipy i zaproponował żebyśmy szli w stronę oesu, a On zostanie i poszuka miejsca na zostawienie samochodu. Ostatecznie uniemożliwiło Mu to obejrzenie oesu. Jako, że przez problemy ze znalezieniem miejsca do zaparkowania byliśmy na styk, to ruszyłem szybkim tempem, szybko zostawiając kolegów za sobą. Po drodze mijałem liczne kampery z których ludzie, co ciekawe wychodzili nieśpiesznie, tak jakby nie do końca chcieli zdążyć na oes. Po dotarciu do trasy odcinka okazało się, że na miejscu przy taśmie stoi już szpaler ludzi przy jakimś zakręcie w miasteczku. No nie, znowu długie dojście i lipa z miejscówką. No to opcja przez pastwisko, dotarłem do czegoś w rodzaju punktu widokowego, z którego albo nie było widać oesu lub był on widoczny z bardzo daleka (teraz już wiem, że nie było widać trasy). Mimo to grupka kibiców zadowoliła się tą miejscówką. Tu straciłem już całą nadzieję na zobaczenie oesu. Znowu przyszło wkurzenie z powodu długiego, szybkiego marszu (do tego niepewności zdążenia na czołówkę) i pozostania z kwitkiem. Na szczęście francuscy kibice znaleźli ścieżkę do oesu, później jeszcze kilkaset metrów drogą i podążając ich śladem trafiło się na całkiem fajne, oblodzone miejsce z niewielką odległością od rajdówek: https://youtu.be/tgmvwAk4e0w Z tej sytuacji wyniosłem doświadczenie w postaci poszukiwania alternatywnych dojść do oesu, jeśli na miejscu łatwiej dostępnym jest już grupa kibiców, która szczelnie zasłania trasę i nie ma jak się w nich wbić. Przydało mi się to podczas Katalonii 2018, szczególnie na oesie kończącym rajd. Nasz fotograf miał chyba większą siłę przebicia, bo chyba udało mu się przedrzeć przez szpaler i dzięki temu miał taki: https://www.ewrc-results.com/image/337546/ i taki widok: https://www.ewrc-results.com/image/337564/ (po lewej najpewniej wspomniany szpaler). Jeszcze przed oesem ustaliliśmy, że schodzimy z niego dosyć szybko żeby nie mieć podobnych problemów z parkowaniem i dojściem na kolejnym, więc kiedy tylko przejechała pierwsza R5 - Mikkelsen w Fabii, to rozpocząłem szybki marsz w stronę samochodu. Po drodze można się było natknąć na taką perełkę: https://www.ewrc-results.com/image/337523/ W pewnym momencie zadzwoniłem do chłopaków, bo obawiałem się, że już na mnie czekają w samochodzie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że są jeszcze na odcinku. Jakbym wiedział, to też bym został dłużej. Po dotarciu do samochodu okazało się, że Versus w międzyczasie nie próżnował, bo stworzył wpis na swoim blogu rajdowym (rallyborne), który tu chciałem podlinkować, ale niestety bloga już nie ma. Znalazłem za to coś takiego: http://machamy.pl/punkt-odniesienia/ Być może nawet jest to ten tekst. W końcu chłopaki się zeszli, okazało się, że byli prawie do końca erpiątek. Pozostało już tylko opuścić górską drogę, co łatwe nie było, bo spory kawałek trzeba było jechać tyłem, uważając jednocześnie z obu stron na zaparkowane samochody. W końcu znalazło się trochę miejsca i obróciliśmy się przodem.
Jako, ze przed startem kolejnego odcinka mieliśmy sporo czasu, to wjechaliśmy w niego pod prąd w poszukiwaniu odpowiedniej miejscówki (mieliśmy chrapkę na jakiś śnieg lub lód, bo do tej pory nawierzchnię widzieliśmy prawie cały czas tylko czarną). Był to ten sam oes, na którym byliśmy w czwartek, ale tym razem przejeżdżany za dnia. Znaleźliśmy jedynie fragment lodu, który nie miał większych szans utrzymania się, więc jechaliśmy dalej natrafiając na serię nawrotów pod górę - Les Tourniquets. Tu, po zobaczeniu jak spektakularnie to wygląda: https://www.ewrc-results.com/image/337567/ zdecydowaliśmy się zostać. Korzystając z pozostałego czasu zrobiliśmy grilla, który pospiesznie zjedliśmy. Następnie wyruszyliśmy na wspinaczkę na wysoką skarpę, z której miał rozciągać się widok na całą partię nawrotów. Ja dojadałem jeszcze kiełbasę, więc w pewnym momencie zakrztusiłem się i chłopaki poszli jeszcze sporo wyżej, a ja zostałem. Tak naprawdę było mi to na rękę, bo o ile wejść pewnie dałbym radę, to ze schodzeniem przypuszczalnie miałbym wielkie problemy. A tak ulokowałem się w około połowie wysokości skarpy. A chłopaki mieli taki widok: https://www.ewrc-results.com/image/337565/ Jako, że start odcinka miał nastąpić o 15:03, to nieco dokuczało słońce świecące po oczach. Ludzi na skarpie zgromadziło się mnóstwo. Miejsce widowiskowe nie było, ale było dużo widać. Jak jechały ośki, to postanowiłem, ze powoli zejdę na dół i nawet na takiej wysokości miałem niemałe problemy z zejściem, więc cieszę się, że nie poszedłem za chłopakami, bo tam było jeszcze stromiej. Po niekrótkim czasie udało się zejść, więc dla urozmaicenia poszedłem na partię zakrętów pod prąd odcinka. Iść musiałem po dużych kamieniach, więc niedługo nabawiłem się odcisków i każdy krok boleśnie odczuwałem, więc z ulgą opuściłem teren upstrzony głazami. Zostaliśmy do końca oesu, bo musieliśmy zaczekać do otwarcia trasy żeby móc wyjechać.
Film podsumowujący piątek i sobotę: https://www.youtube.com/watch?v=TQEs6k4 ... Q_&index=2

niedziela
Trzeba było wstać wcześnie rano, bo odcinki były zlokalizowane blisko Monte Carlo, więc do przejechania mieliśmy gdzieś ze 150 km. Kierowca profilaktycznie sprawdzał poziom oleju i tu wydarzyło się nieszczęście - odłamała się plastikowa końcówka bagnetu i silnik podczas jazdy mógł pluć olejem. Prowizorycznie bagnet zastąpiła probówka do prądu. W tej sytuacji odpuściliśmy niedzielne oesy i nie pamiętam chyba jeszcze wróciliśmy się zdrzemnąć. Z tego co czytaliśmy, to ponoć rano na oesy samochody już nie były wpuszczane, więc w praktyce chyba trzeba było spać przy odcinku w samochodzie, a do tego jeden z oesów odwołano, więc może i dobrze, że nie pojechaliśmy. Pojawił się jeszcze pomysł wyjazdu do Monte Carlo, ale szybko z niego zrezygnowaliśmy nie chcąc ryzykować jazdy z atrapą bagnetu. Ostatecznie pojechaliśmy tylko do Gap kupić może jeszcze jakieś pamiątki rajdowe, ale ku naszemu zaskoczeniu, po przenosinach do Monte Carlo, po serwisie nie było nawet śladu. Mając dużo czasu we Włoszech zaoszczędziliśmy nie korzystając z autostrad, tylko korzystając z bocznych dróg.
Do Katowic zajechaliśmy około 7:00 tak, że akurat za niedługo miałem pociąg do Oławy. Im bliżej wysiadki tym bardziej morzyło mnie spanie, ale na szczęście nie przejechałem swojej stacji. Jako, że byłem z dosyć dużą torbą, to wziąłem taksówkę. Podczas jazdy wywiązała się rozmowa i kierowca pytał skąd wracam. Kiedy dowiedział się, że z Monte Carlo i do tego z rajdu, to żywo zareagował i żeby mu opowiadać jak było :)

Choć nie wszystko wyszło, to ten wyjazd wspominam bardzo miło dzięki świetnej atmosferze w ekipie (przede wszystkim mnóstwo powodu do śmiechu) i niespodziewane zrealizowanie jednego z rajdowych marzeń. Miałem wrażenie, że żadna z miejscówek nie była planowana wcześniej, tylko wszystko było niewiadomą. Mimo tego rajd na tyle mi się spodobał, że chciałbym wracać tam co roku, bo zawsze miło jest mieć zaliczone pierwsze WRC już w styczniu i mieć w zanadrzu pozostałe miesiące na kolejne wyjazdy na mistrzostwa świata. Niestety do tej pory nie udało się tego powtórzyć :( Blisko było dwa lata temu, ale rozbiło się o miejsca noclegowe.
Szukam wolnego miejsca na europejskie rundy WRC. Oprócz Szwecji i Walii.
Avatar użytkownika
andrew88
A6
 
Posty: 1105
Dołączył(a): sobota, 13 kwi 2013, 20:07
Lokalizacja: Oława

Re: Monte Carlo 2017

Postprzez Mad Max » piątek, 25 gru 2020, 15:33

no ładnie ładnie - należy Ci się nagroda Złotego Szpadla 2020 - Gratulacje !!!
Avatar foto. by Marcin Kaliszka
Jest jedna rzecz dla której warto żyć - RAJDY!!! i nie zmienia się nic

http://www.modelowanie.fora.pl
Na warsztacie:

Obrazek Obrazek
Avatar użytkownika
Mad Max
S2000
 
Posty: 4515
Dołączył(a): poniedziałek, 16 paź 2006, 11:50
Lokalizacja: Celestynów/Warszawa

Poprzednia strona

Powrót do Mistrzostwa Świata

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 22 gości