Cześć,
Długo zastanawiałem się czy włączyć się w dyskusję na temat najlepszego kierowcy wszech czasów i w końcu doszedłem do wniosku, że w dyskusji brakuje patriotycznego akcentu
Skoro w założeniu można wytypować dwóch kierowców moje głosy wyglądają następująco:
1)
Sobiesław Zasada - za to, że w czasach gdy Mistrzostwa Europy były najwyższą rangą rozgrywek rajdowych zdobył ten tytuł trzykrotnie, wygrywając i walcząc jak równy z równym z największymi nazwiskami w tamtych czasach, a wiadomo jakie wtedy były czasy i zawodnik z Polski musiał się starać bardziej, żeby dorównać zawodnikom zza zachodniej granicy; za to, że był kierowcą fabrycznym Steyr-Puch, Porsche, BMW, Mercedesa - żaden z naszych pozostałych kierowców rajdowych nie osiągnął nigdy takiego statusu (wiem wiem Kuchar pare razy wystartował "fabrycznym" Hyundaiem, ale to nie to samo); za jeżdzenie w ówczesnych rajdach-maratonach i osiąganie w nich dobrych i bardzo dobrych wyników; za popularyzację sportu motorowego w Polsce, a szczególnie za książki takie jak "Samochód, Rajd, Przygoda" i "Szybkość bezpieczna", w czasach gdy nie było komórek, internetu, publikowanie felietonów, a następnie zebranie ich w książkę było chyba jednym z nielicznych sposobów dotarcia do szerszej grupy odbiorców i pokazania co to takiego te rajdy; i na koniec za zajęcie w wieku 67 lat drugiego miejsca w grupie N w Rajdzie Safari w 1997r.
2)
Sébastien Loeb - na początek zaznaczę, że nie jestem mega fanem Loeba, a styl jazdy Colina na zawsze pozostanie w mojej pamięci, jednak Loeb w ostatnich latach jest po prostu na innym poziomie. Niektórzy zarzucają mu, że nie zmierzył się z największymi nazwiskami poprzedniej dekady, jednak debiut Loeba przypada jeszcze na starty Mäkinen, Sainza, McRae, Burnsa, oprócz tego walczył z Grönholmem, więc nie było tak, że nie miał jakiejkolwiek konkurencji. Gdybanie co by było jest bezsensowne, bo może gdyby Loeb jeździł 10 lat wcześniej to żaden w wcześniej wymienionych kierowców nie wywalczyłby ani jednego tytuły MŚ, a może Loeb miałby zero tytułów na koncie, ale tego nigdy się nie dowiemy. Faktem jest, że wygrał 7 mistrzostw pod rząd, faktem jest, że w 2006 jeżdząc w niefabrycznym zespole Kronos (ok wiadomo, że i tak wsparcie fabryki było - ale można powiedzieć, że układ był bliższy temu między M-Sport a Fordem niż w innych sezonach) i opuszczając ostatnie 4 rudny z powodu złamania ręki wygrał tytuł. Rok wcześniej umyślnie spadł z pierwszego na trzecie miejsce w Rajdzie GB, żeby tylko przesunąć roztrzygnięcie sezonu - czyli nie tylko zwycięstwa się dla niego liczą, ale potrafi też pokazać ludzką twarz w obliczu śmierci kolegi z tras. Co do zarzucanych mu team orders, to zgadza się, że można mieć mieszane odczucia, ale czy Ford jest lepszy? Ile razy w tym roku Latvala przepuszczał Hirvonena spóźniając się na ostatnim lub przedostatnim PKCu, chyba 3 razy. Do tego ile razy wypychali Loeba żeby czyścił trasę w kolejnych dniach rajdu? Zagrywki taktyczne były, są i będą, taki jest ten sport. Żeby to chociaż częściowo wyeliminować trzeba by zakazać podawania międzyczasów zawodnikom w czasie trwania OSu, przynajmniej nie byłoby dostosowywania tempa do konkurencji. Jeszcze co do wyższości Citroena nad Fordem, to nie ich wina, że mają większy budżet, że mają lepsze zaplecze techniczne, albo lepiej z niego korzystają, ale może z drugiej strony to właśnie czynnik "Loeb" potrafi lepiej zmotywować zespół, lepiej ustawić auto, lepiej znaleźć granicę możliwości samochodu? Zwróćcie uwagę, że Colin potrafił więcej wycisnąć ze Skody niż inni zawodnicy. Więc gdybając, może gdyby Loeb w tym roku jeździł w Fordzie a Hirvonen w Citroenie to wyniki tabeli punktowej była by taka sama - ale tego nigdy się nie dowiemy.
Podsumowując ilość wygranych mistrzostw, wygranych rajdów i innych rekordów przemawia za Loebem, mimo że serce podpowiadałoby może coś innego.