A pyszczyć trzeba dopiero wtedy, kiedy jakieś oszustwo będzie można w 200% udowodnić.
Teoretycznie tak, ale wymagałoby to przekonstruowania ludzkiej natury, a to raczej niewykonalne.
Oczywiście jako zapalony sportowiec, po dograniu spraw organizacyjnych przeistaczałem się w zawodnika, który często wygrywał lub zajmował inne miejsca w górze tabeli. Wtedy starzy działacze oraz ci zawodnicy, którzy niestety jeździli wolniej powiedzieli mi, że to nieładnie, powinienem się zdecydować: jeżdżę albo organizuję.
No właśnie. Prędzej czypóźniej znajdzie się ktoś, komu nie będzie pasowało łączenie ról. Na ogól są to ludzie którym jedno i drugie nie wychodzi, nie zmienia to jednak faktu że taki układ zawze rodzi konflikty.
Teraz ponownie jestem na etapie organizowania i jednoczesnego jeżdżenia. Na razie starzy działacze siedzą cicho, a zawodnicy są zadowoleni, nawet gdy nie ma pieniędzy na nagrody.
Życzę zeby jak najdłużej siedzieli cicho, ale obawiam się że znowu komuś sufit na łeb spadnie i historia zatoczy pełne koło.
Reasumując, zastanówmy się, czy jeżeli ktoś chce działać (a efekty widać), to tak z góry należy podważać jego dobre intencje i uczciwość.
Wszędzie gdzie jest rywalizacja tak się wlasnie dzieje, każdy pretekst jest dobry, żeby podważyć uczciwość konkurenta, a fakt przygotowywania aut i organizowania pucharu przez jego uczestników jest wyjątkowo dobrym pretekstem dorzucania błotem. Podchodzę do sprawy od strony mentalno-psychologicznej, a nie moralnej.
Może nawet Panowie G. nie są mili w obejściu (nie wiem, nie znam osobiście), ale wyników ich pracy nie można podważać, nie posługując się konkretnymi zarzutami popartymi mocnymi dowodami. A żenujące jest to zwłaszcza wtedy, gdy robią to osoby, które nic nie wniosły do tego sportu, a nawet nie widziały dużych zawodów i przygotowań do nich.
Prezes-tk
Czasem się zdarza, że nie da się czegoś udowodnić, mimo że jest się o czymś przekonanym na 100%, tak jak w przypadku grupy trzymającej władzę. Uważam też ze nie ma zasłużonych świętych krów, przeszłe dokonania nikogo nie uniewinniają z góry. Dlatego też nie uważam żeby na Panów G. trzeba było mieć mocniejsze dowody niż na każdego innego. Na pewno jednak niebieskawy dymek z wydechu i fakt kręcenia lepszych czasów to trochę mało żeby rzucać oskarżenia.
Praktyka jest jednak taka, że skoro Gładyszowie są organizatorami i uczestnikami zarazem to są pod wiele większą lupą niż Antek Bździągwa startujący z 86stego pola startowego doryswanego kredą specjalnie dla niego i nawet jak by leciał z jego rury fioletowy dym, albo nawet czerwony to nikom do głowy nie przyjdzie żeby cokolwiek podejrzewać. Takie jest życie, a życvia nie oszukasz jak to mawiał król sedesów w jednej z dobrych polskich komedii.
To czy Gładyszowie zostaną postawieni przed wyborem ściganie, albo organzowanie zależyod tego jak denna jest faktyczna sytuacja polskich wyścigów. Im gorzej będzie w wyścigach tym bardziej doceniany będzie ich wkład w podtrzymywanie wyścigów przy życiu, jak się zacznie dziać trochę lepiej to szybko znajdzie się kilku mądrali którzy zaczną gadać ze tak nie można i w ogóle...