Cztery tygodnie ciężkiej pracy, litry wylanego potu mechaników i białe subaru Krzysztofa Hołowczyca (42 l.) już jeździ. W miniony weekend na podolsztyńskich szutrach biała rajdówka przeszła chrzest bojowy. Byliśmy przy tym.
Olsztyn
- Lubię go. To wspaniały samochód - "Hołek" delikatnie pieści subaru po przejechaniu pierwszych kilometrów.
2 lipca na warmińsko-mazurskich szutrach rozpocznie się Rajd Kormoran. Odwieczni rywale: Krzysztof Hołowczyc i Leszek Kuzaj, po raz pierwszy w historii spotkają się na trasie w identycznych samochodach marki Subaru.
"Misiek" mu nie leży
- Stara miłość nie rdzewieje. Po zbudowaniu mitshubishi lancera i przejechaniu nim kilku rajdów stwierdziłem, że jednak "misiek" mi nie leży. Dlatego z pomocą Leszka Kuzaja budujemy N-grupowe auto - mówił nam "Hołek" kilka tygodni temu.
W jego garażu stała biała buda subaru, a w kartonach sterty części. Mechanicy pod wodzą Krzysztofa Czepana składali rajdówkę dzień i noc.
Prawdziwe oesowe kilometry białe subaru przejechało w sobotnie popołudnie.
Dotrzeć hamulce
- Będziemy ustawiać zawieszenie i docierać hamulce. Składanie takiego auta to jak budowanie z klocków lego. Po pierwszych kilometrach trzeba coś tam podpiłować, coś dokręcić, poprawić - mówi Krzysztof Hołowczyc.
Już na pierwszy rzut oka widać, że to cudo na czterech kołach. Ogromna moc - 275 koni mechanicznych - i moment obrotowy sprawiają, że auto prze do przodu jak pocisk armatni. Na własnej skórze przekonał się o tym nasz reporter, kiedy usiadł na miejscu pilota. Od ogromnego przyspieszenia zapiera dech w piersiach, a prędkość na wąskiej dziurawej drodze przekraczała 170 km/h. Tego nie wytrzymałoby żadne "cywilne" auto.
autor: Dariusz Burliński
www.se.com.pl