Naprawde dużo konkretów pojawiło sie do czasu mojego ostatniego postu w tym wątku, więc jeśli cokolwiek wniosłem uprzednio do tej dyskusji to pozwólcie, że spróbuję być aktywny dalej.
Chociaż.. żałuję, że nadal drążymy wieloletnią już polemikę bez zasadnej perspektywy sprawczej, bez żadnego przełożenia na ew. zmiany, przyszłość, działania konkretne i wymierne. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to jak wcześniej "po próżnicy" i akurat tym razem nie skończy się tylko na chwilowej aktywności internetowej i choć cząstka najsensowniejszych wniosków znajdzie właściwe odzwierciedlenie w naszej, rajdowej rzeczywistości. Może jakimś cudem przeczyta je władny decydent (lub -ci), także przez pryzmat własnych interesów rozumiejący potrzebę ewoulcji i zmian, otwarty na wykorzystanie dobrych, sprawdzonych i pasujących do polskich realiów wzorców oraz nowych pomysłów, a przeciwny "radosnej twórczości" znanej nam do lat; może trafią one w jego przekonania, co IMO byłoby najbardziej właściwym obecnie i salomonowo kompromisowym wyborem pomiędzy "burzeniem starego i budowaniem nowego" (dlaczego - spróbuję wyjasnić poniżej).
Inna alternatywą i konsekwencją naszej "gadaniny" jest także (przynajmniej teoretycznie) możliwość zawiązania się z początku małej, ale za to wydajnej i sprawnej grupy, która znając wady swojego przeciwnika (ale nie wroga!), znając i biorąc pod uwage realia popytu i podaży, zasady planowania strategicznego itp., potrafiąca wykorzystać czynniki opiniotwórcze i jednać sobie wpływowe środowisko wytwarzy w PZM koniunkturę na zmiany lub, co truduniejsze, sama stworzy coś nowego, jeśli przeciwnik nie zrozumie sensu łączenia to konkurencyjnego, co w perspektywie może być korzystne także dla zwolenników tego obecnego (możliwość dokonania wyboru, wzajemne podnoszenie standardów - czynnik nieunikniony przy zdrowej konkurencji). Tyle z półki optymizmu. Problemem tutaj jest jednak od zawsze formalizacja prawna takiej działalności, bo z grupką niezależnych społeczników NIKT nie będzie podejmował poważnej dyskusji, NIKT nie będzie liczył się z jej ideami, pomysłami, projektami, a wszelkie postulaty legislacyjne, strategie, czy biznesplany z uśmiechem politowania na ustach będą kierowane do kosza. To jedno. Drugie to konieczność świadomości, że podstawą funkcjonowania, jako konkurencji dla rodzimego ASN, jest jednak działalność _komercyjna_ , więc dochodzi brak zaplecza, brak niezbędnej do funkcjonowania infrastruktury, brak sprzętu obsługi technicznej itd. - wszystko to na początku musi być uzyskane z wynajmu, outsourcingu. Trzecie - czynnik ludzki, brak wyspecjalizowanej kadry - czy uważacie, że osoby tworzące trzon obsługi rajdów, czy istotne przy ich organizacji, znające się na rzeczy i od lat wspólpracujące z PZM, nagle zaryzykują swoją pozycję wyłącznie w imię obietnic lepszej przyszłości? I tutaj dochodzimy do zderzenia z tym, ile można w Polsce, a co można np. u południowych sąsiadów - tam nikt nikogo nie straszy (FAS próbował na poczatku, ale zaraz potem postawił na współdziałanie), nie karze, nie wyrzuca z macierzystej organizacji tylko dlatego, że poza swoimi dotychczasowymi zadaniami wypełnił też właściwą sobie rolę dla tej drugiej, czy trzeciej, niby konkurencyjnej - podobnie sprawa ma się w odniesieniu do sankcjonowania zawodników. I wbrew pozorom nie chodzi tu wyłącznie o nasze skłonności typu brak jednomyslności, brak chęci do porozumienia, czy wrodzoną mentalność "nie, bo nie", lecz ma to istotne podstawy natury prawnej - ustawowa wyłączność. Z resztą o innych trudnościach przy takiej działalności możnaby pewnie długo, ale trzeba otwarcie przyznać, że bez tego wszystkiego, co ująłem powyżej, można się porywać co najwyżej na samodzielne organizowanie popularki i to też niezamaszyście, małego kryterium lub superoesu na jakimś torze. Oczywiście, że w teorii wszystkiego można dokonać, ja także nie jestem bezwzględnie na nie, ale po takiej praktyczniejszej analizie za i przeciw IMO jednak mimo wszystko lepiej jest optować za "zorganizowanym, konsekwentnym, sukcesywnym kruszeniem starego betonu (i to nie tylko elewacji) i równie sukcesywną przebudową, wg. projektu opartego na praktycznych rozwiązaniach, na rzecz uzyskania przyjaznej dla użytkowników budowli, chociaż powstałej na istniejących juz fundamentach". Tak metafora, ale zapewne dla wszystkich czytelna w odniesieniu i zrozumiała.
MisiekClio napisał(a):Ponadto - moze wypowiedzialby sie, chocby anonimowo ktos, kto aktualnie jezdzi w RPP i RSMP i wyrazilby swoje zdanie?
Jeśli nie musi być wyłącznie dalece utytułowany, z co najmniej kilkoma biało-czerownymi szarfami w gablotce nad biurkiem (chociaż ktoś taki byłby rzecz jasna mocno opiniotwórczy), ale aktywny zawodniczo, IMO z rozsądnym podejściem, właściwym zasobem wiedzy i kompetencji, czy wystarczającym doświadczeniem to już się taka osoba udzieliła w wątku - "Góral".
Może ktoś jeszcze mogłby odnieść się do sprawy?
MSG Racing napisał(a):W RPP można by dopuścić te same auta co w RSMP ale tylko i wyłącznie do stworzonych pod nie klas w których by mogli się ścigać, pozostawiając Puchar Polski dla osiek według aktualnego regulaminu.
Wpisowe w RPP też powinno zależeć od tego czym kto startuje. Wtedy niższe klasy będą rzeczywiście tańsze.
Ooo właśnie, o to mi chodziło pisząc o powrocie IIgiej ligi do pierwotnych założeń i kształtu pierwszych edycji PPZM, tylko uzupelnioną o drobne regulaminowe modyfikacje np. dołożenie klas/y dla N-4/A-8, S2000, S1600/R3, cos na kształt istnienia obecnej OPEN w RSMP, aby zawodnicy startujący rajdówkami z tych klas nie ścigali się wyłącznie jako GOŚĆ o przysłowiowa pietruszkę, ale też "o coś".
BTW, nie wiem, czy wszyscy tutaj wiedzą, iż w 2 pierwszych edycjach PPZM można było startować rajdówką zbudowaną w oparciu o seryjne auto, nie posiadającą homologacji FISA/FIA, a jej N-kową zgodność ustalano na podstawie dokumentacji fabrycznej lub serwisowej ksiązki napraw - czyli obecny sytuacja znana z 3ligi. Był też motyw z Bartkiem Grzybkiem, który przygotował do startów swoje Renault Twingo, zwarty i gotowy czekał na rywalizacje i... zmieniono regulamin.
Przy okazji - czy tylko mnie się wydaje, że byłoby rozsądniej, wzorem chyba całej pozostałej rajdowej Europy, dopuścić diesle o nominalnej pojemności skokowej silnika do 2000ccm do klas N3/A7 w RSMP/II liga, a za to przy małej frekwencji samych diesel'i usunąć martwą A-TD? W końcu naturalnie mogłoby to pobudzić chętnych na starty takim autem, a poniekąd przecież także samych przedstawicieli/dealerów! Rynek zbytu nowoczesnych ZSów cały czas ma się dobrze, a grupa docelowa jest wciąż liczna. Homologowanych rajdówek jest sporo. Trudno się dziwić, że nikt nie inwestuje ostatnio u nas w tego typu projekt, bo jaką ma gwarancję, że nie bedzie ścigał sie sam ze sobą? Wiem to też z empirycznych doznań, bo swego czasu sam poważnie rozważałem temat takiego auta rajdowego. Z technicznego punktu widzenia przykład Fabii Tomka Płaczka mnie nie zniechęcił, bo tam rozliczne problemy z bezawaryjnym ukończeniem rajdu miału podłoże m.in, w "ciekawym" podjeściu przy przygotowaniu i serwisie.
krist napisał(a):To akurat wszyscy wiemy. PZM podobnie jak wiele automobilklubów kase robi gdzie indziej i sport wpisuje tylko pod koszty.
Przezornie używałbym liczby pojedynczej ujętej pod kątem samego siebie, pisząc co i kto wie, bo wciąż tu i ówdzie można zasłyszeć, poczytać, jakie to kokosy robi się na_samej_organizacji_samochodowych imprez sportowych pod szyldem PZM. Hmm, chociaż fakt, wszystko jest indywidualnie względne.
A propos - z pewnością jesteś tutaj najbardziej kompetentna osobą w tym względzie - mogłbyś w wolnej chwili przybliżyć instytucję organizatora Berg Trophy, jak sobie poradził prawnie i organizacyjnie, jak wyglądają relacje z czesko-słowackimi ASNami sfederowanymi w FIA, czy i jak wspólpracują i inne istotne kwestie? To moga być istotne wskazówki i cenne odpowiedzi na podmiotowe kwestie.
Oczywiście to wyścigi górskie, ale pewnie na podobnych motywach funcjonuje RallyeCup czy Volny Pohar.
majkos napisał(a):Przecież ten związek nie ma monopolu na organizację rajdów czy wyścigów, a zgodnie z polskim prawem taki zawody może zorganizowac każdy
Nie napiszę, że bezwzględnie mylisz się w tej kwestii, ale wg mojej wiedzy jest to calkiem prawdopodobne.
Nie podeprę tego teraz stosownym zapisem, ale w zwojach mózgowych mi siedzi:
Jeśli ma to mieć kontekst do sportu i zawodnika w ujęciu prawnym, to Polski Związek Motorowy ma w Polsce wyłączność na organizowanie imprez motoryzacyjnych, gdzie istnieje zasadność obejmowania tychże ustawą o sporcie kwalifikowanym. Zatem możesz zorganizować imprezę popularną o charakterze motoryzacyjnym, ale oficjalnie nie masz już prawa nazwać tego zawodami, rajdem, wyścigiem itp. i nadawać wyrażnych znamion współzawodnictwa jako kluczowych dla całego przedsiewziecia. Rownież właśnie z tego względu (co już niejednokrotnie zostało wykorzystane przez GKSS) żaden licencjonowany przez PZM zawodnik nie może oficjalnie i jak widać także prawnie brać udziału w imprezach, organizowanych poza auspicjami, bez pisemnego uzyskania nań stosownego pozwolenia lub wizy PZM. Z tego co udało mi się ogarnąć, gros takich "pozaprawnych" popularek, sprintów, trackday'ów torowych itp. organizowanych jest jako szkolenie/cykl/lekcja/inne z zakresu bezpieczeństwa i doskonalnia techniki jazdy.
Cóż, jeśli mam rację dot. ww. to dla mnie ta sytuacja jest chora, jak każdy monopol. Coś jak ośmieszający nas w oczach obcokrajowców kawałek blachy dołączonej do przesyłki listowej przez niezależnego operatora pocztowego/f-me kurierską, bo tylko Poczta Polska może realizować obsługę korespondencji do okreslonych przepisem iluś tam gramów wagi. Fajne, nie?
I właśnie dlatego pisałem o trudnościach w otwartej "debacie" z PZM/GKSS, ktory ma odgórnie chroniony tyłek i może centralnie olewać cenne inicjatywy, czy też przy utworzeniu i właściwemu funkcjonowaniu organizacji konkurencyjnej, bo żeby przeciągnąć na swoją stronę zawodników to należałoby najpierw zmienić zapisy prawne obowiązujące w RP.
Nie wiem, jak to sie ma w przypadku Kryterium Kamionki, chociaż ze wzgledu na naszą dyskusję chętnie bym się dowiedział. Niewykluczone, że posiłkowano się tu także przytoczonym powyżej przykładem o "doskonaleniu techniki jazdy" lub innym, podobnym rozwiązaniem, a jeśli tak, to jak sami widzicie, niczego bardziej poważnego, o większym zasięgu, randzie, z wiekszym rozmachem, o odpowiednim znaczeniu sportowym itd. zorganizować nie ma sposobu.
PS. I tak oto wyszedł mi elaborat.
Pozdr.