przez ToKu » poniedziałek, 17 kwi 2006, 10:49
Rajd Kormoran 2002
Umówiliśmy się chyba o 6.45 pod zamkiem w Olsztynie. Było jakieś opóźnienie, zdaje się bracia G. (Łukasz i Kuba) się spóźniali. Oprócz nich na pewno był też Rysiek, w sumie było nas co najmniej 5 osób (zda się więcej, ale nie pamiętam dokładnie). Rowerami cięliśmy ulicą Bałtycką na Gutkowo (start pierwszego OS). Dzień był raczej rześki, choć nie zimny, wiał dosyć silny zachodni wiatr, który pędził po niebie, ciemne momentami chmury, zdarzały się przebłyski błękitu.
Minęliśmy start i dalej trasą OS-u. Olaliśmy słynną hopę, bo słynne hopy mają to do siebie, że roi się na nich od ludzi. Tu też się roiło, a że to las, to tylko ci, którzy byli najwcześniej mieli szanse na jakie takie pole widzenia. Dojechaliśmy prawie do Mątek, pierwsze stanowisko zorganizowaliśmy sobie na górce ze słupem wysokiego napięcia. Ze słupa było widać dobre kilkaset metrów trasy, może nawet z kilometr? Po przejeździe Subaru Karotki z Magdami na pokładzie (której to rajdówce kibicowaliśmy – dwie baby!) i paru następnych samochodów trzeba było się zbierać, bo do startu następnego odcinka mieliśmy tylko 30 minut i kilkanaście (20?) kilometrów do przejechania. Już wtedy chyba ktoś odpadł (czy to aby nie był Kuba?), bo wolał zostać i obejrzeć odcinek do końca. Został to został, mówi się trudno, a my ile sił w nogach popedałowaliśmy na Jonkowo.
Teren w okolicach Jonkowa jest górzysty, jechaliśmy najszybciej jak się dało, a mimo to byliśmy już spóźnieni na drugi odcinek. Dodatkowo z zachodu zbliżała się wielka czarna chmura, co nie nastrajało zbyt optymistycznie, przed dalszą podróżą. Za Jonkowem Rysiek złapał kapcia – postąpił jednak po męsku i mówi:
- Chłopaki jedźcie dalej, ja wracam do Jonkowa na piechotę, stamtąd zorganizuję sobie jakiś transport.
Część ludzi jednak z nim została, bo jechaliśmy naprawdę szybko, byliśmy zmęczeni, spóźnienie się powiększało, chmura rosła w oczach. Skończyło się tak, że zostałem tylko ja z Łukaszem. Przed kolejnym giga – podjazdem wymiękł i Łukasz. Ja się wkurzyłem, ale myślę sobie:
- Kurna, nie może być daleko, ja jadę.
Podjechałem pod górę, patrzę, a tu tuż za szczytem zaczyna się „kolejka” samochodów do odcinka. Patrzę na dół Łukasza jeszcze widać, więc się drę:
-Łukasz! Chodź! To już odcinek! Już samochody stoją!
-Zalewasz
-Nie, naprawdę!
Łukasz dał się skusić, podjechał, pojechaliśmy na odcinek, stanęliśmy przed wjazdem do lasu za zakrętem w Godkach. Okazało się, że start odcinka się spóźnia (chyba z kilkadziesiąt minut) i nie spóźniliśmy się na ani jeden samochód, do tego chmura przeszła bokiem, spadło Cop prawda trochę naprawdę dużych kropel, ale potem pogoda poprawiła się na dobre, wyszło słońce, tak, że wysuszyło nas w godzinę. Odcinek na tym stanowisku zobaczyliśmy do końca, a po szachownicy odcinkiem udaliśmy się na Łomy. Przy przejeździe przez asfalt spotkaliśmy Kubę i Ryśka. Szczęściarze spotkali Kostrza – ziomka, który jest na każdym Kormoranie i robi zdjęcia, ten wziął ich samochodem na miejsce, w którym odcinek przecinał asfalt Jonkowo – Stare Kawkowo. Też się nie spóźnili, więc wszyscy byli happy, a oni obejrzeli sobie resztę rajdu z samochodu (generalnie lepiej jest na rowerze, albo motocrossie, ale lepszy rydz niż nic). My jechaliśmy dalej trasą odcinka. To naprawdę ciekawa sprawa obejrzeć sobie ślady na odcinku, po tym jak już nim przejadą. Widać gdzie kogoś wyniosło, że ktoś otarł się o drzewo i inne takie smaczki. Przed zakrętem przed Łomami (trasa odcinka skręcała tam w boczną drogę, jakieś 2 km przed Łomami). Zauważyliśmy na drzewie i w ściółce ślady naprawdę dużego dzwona – centrali w drzewo. Jak dojechaliśmy do Łomów to zobaczyliśmy zresztą i ten samochód – Peugeot 206, tak jak wydedukowaliśmy z śladów zaliczył centrale w drzewo. Załoga i team stali obok i oglądali sobie całe zajście na kamerze, nie pomnę już kto jechał tym Peziem.
Co do jeżdżenia trasą odcinka po szachownicy to dwie uwagi. Pierwsza – nawierzchnia momentami jest tak zmielona, że w piachu chowają się całe opony i wolno, ciężko się jedzie (nam się jednak nie spieszyło, mieliśmy czas do drugiej pętli). Druga, trzeba nadstawiać uszu, bo kretynów nie brakuje, a skoro jak wiadomo każdy może mieć swój własny rajd Kormoran, to po szachownicy zdarza się samochód pełen kretynów, który wali pełnym gazem trasą odcinka. W zeszłym roku tacy, co to próbowali swoich sił na odcinku dzień przed rajdem źle skończyli – zda się były ofiary śmiertelne.
Wracając jednak do naszej wyprawy. Dojechaliśmy do Łomów, stamtąd udaliśmy się do Gołogóry, do dziadków Łukasza, gdzie dostaliśmy obiadek i reklamówkę jakichś owoców (wiśnie??? czereśnie??? Cholerna pamięć!). Oczywiście nie ma nic za darmo, więc musieliśmy wnieść kilkanaście worków z mieszanką na stryszek, a owoców sami sobie nazrywać, ale było warto (obiad!!!).
Na drugą pętlę udaliśmy się do lasu przed Łomami, na odcinek pierwszy, a po przejeździe pierwszych kilkunastu załóg mieliśmy się ewakuować przez rezerwat na zakręt przed Łomami, o którym wspomniałem. Stanęliśmy sobie na górce z lekkim zakrętem w lesie. Samochodziki śmigają aż miło, ale na nas powoli czas jeżeli chcemy zdążyć na drugi odcinek. Zdecydowaliśmy się, że w drogę ruszmy po Karotce. Magdy nadjechały, ale na tym lekkim zakręcie na górce troszkę je wyniosło do zewnętrznej i zdaje się że przyhaczyły bale, które leżały na poboczu. Wyrzuciło je w las, zaczęły dachować. Staliśmy z 20 – 30 metrów od tego miejsca. Ja początku wypadku nie widziałem dokładnie, bo nastawiałem się na zdjęcie samochodu od tyłu. Jak się odwróciłem to już leciały, a potem wszystko przysłoniła chmura liści, jakby ktoś w krzaki granat wrzucił. Podbiegliśmy. Laski były ok., tylko zamroczone, w ogóle nie kumały co się dzieje wokół nich. Łukasz został z nimi (oprócz nas na miejscu, na górce, była tylko jakaś rodzina z dziećmi), ja wskoczyłem na rower i pognałem w stronę Łomów drąc się:
- Wypadek! Wypadek!
Najbliższy zabezpieczający był ładne paręset metrów dalej. Jak tam dojechałem to początku nie chcieli mi uwierzyć, ale tak się wkurwiłem, że zrobiło to na nich wrażenie i pobiegli za mną. Jak dojechałem z powrotem, to Magdy cały czas były tak zakręcone, jakby właśnie przyleciały z innej planety. Ich rzeczy – szminki, notatniki, dokumenty pieniądze leżały na odcinku na długości kilkudziesięciu metrów. Jakiś organizator zaczął to zbierać inny pobiegł ostrzegać, że wypadek, w ogóle zrobił się tłum, więc wskoczyliśmy na rowery i pojechaliśmy na następny odcinek.
Znów musieliśmy pędzić co tchu, bo znowu mieliśmy opóźnienie. Cięliśmy przez rezerwat Bukowa Góra, czy jakoś tak. Minęła nas spora grupa motocrossowców, widocznie też jechali na następny odcinek. Może panowie, którzy wtedy jechali to czytają, więc im napiszę: Serdeczne faki frajerzy. Nie dość, że jak nas mijaliście to ostatni zrobił tak, że wyrzucił w nas błoto i kamienie spod tylnego koła, to jeszcze jechaliście wyjąc motorami przez rezerwat ścisły. Moim zdaniem właśnie takie zachowania powodują, że burzą się ekolodzy i protestują przeciwko rajdom na Warmii i Mazurach. Róbcie tak dalej złoci chłopcy, to szutrowego rajdu w Polsce nie będzie (w następnym roku, 2003, o ile pamiętam, ich protesty spowodowały okrojenie trasy Kormorana).
My w każdym razie dojechaliśmy na następny odcinek, przy tym zakręcie, gdzie stała chyba połowa Łomów (druga była na mecie pierwszego OS-u) na sekundy (dosłownie) przed przejazdem pierwszej załogi. Tym razem kierowcy wiedzieli już, że miejsce jest niebezpieczne, więc zwalniali, do tego jak już wspomniałem był tłum, więc miejsce ogólnie kiepskie, ale doczekaliśmy tam końca odcinka i wróciliśmy przez Jonkowo do Olsztyna.
To była ekstra wycieczka (mój pierwszy rajd!). Niewiele mam lepszych wypraw rowerowych, a w wakacje jeżdżę co tydzień. W tym roku w składzie ja, Biały i Patryk też obstawiamy Kormorana (w Warmińsko Mazurskim mamy Kormorana, a nie jakiś tam Rajd Polski), na południe od Wydmin. Mamy zamiar obejrzeć odcinki 1/4 i 3/6. Teraz to będzie większa wyprawa, bo do Wydmin trzeba się będzie kopnąć pociągiem , dzień wcześniej, ale wiem że będzie super. Do zobaczenia na trasie! Pozdro z Olsztyna.
Pogłoski jakobym to ja podrzucał kłody na trasie Kormorana 2002 uważam za grubo przesadzone