przez xander » poniedziałek, 18 lip 2005, 16:34
Po bezapelacyjnym zwycięstwie w Rajdzie Zimowym, Krzysztof Hołowczyc z Maciejem Wisławskim mieli w programie El Corte Ingles na Wyspach Kanaryjskich, gdzie rozpoczynali serią startów w mistrzostwach Europy.
El Corte Ingles zaliczany jest do najtrudniejszych eliminacji o współczynniku 20. Trasa tego niesamowitego rajdu biegnie przez górzyste tereny największej z wysp archipelagu, Gan Canarii. W porównaniu do ubiegłorocznej pozostała nie zmieniona poza małymi fragmentami.
Zapoznanie z listą startową zapowiadało ciekawą walkę. Kankkunen, Thiry, de Jong, Evans to słynne nazwiska w rajdowym światku. Mniej znani Jose Maria Ponce w Toyocie, jego brat Antonio w Subaru, były mistrz świata grupy N, Jesus Puras w Citroenie ZX Kit Car, Luis Climent w Escorcie RS 2000 oraz miejscowi matadorzy Gregorio Picar i Luis Monzon w Escortach RS Cosworth, znający trasę na pamięć, stanowili trudny orzech do zgryzienia.
Przed rajdem usłyszeć można było opinię, że nawet czterokrotny mistrz świata Juha Kankkunen będzie miał kłopoty ze zdobyciem miejsca na podium. Niewiele brakowało by tak się stało!
Na pierwszym najdłuższym oesie Kankkunen stracił ponas 20 sekund do Purasa, Hołowczyc znalazł się w wynikach 20 sekund za Kankkunenem. Odcinek był przejeżdżany tego dnia trzykrotnie. Podczas drugiego przejazdu wyniki czołówki pozostały prawie nie zmienione z tą różnicą, że Hołowczyc stopniowo wjeżdżając się w auto, stracił tylko jedną(!) sekundę do Kankkunena.
Od samego początku założeniem teamu Stomilu Olsztyn i Mobila było zapoznanie się kierowcy z nowym samochodem, który choć ten sam, jednak znacznie różnił się egzemplarza z Rajdu Zimowego. Należy zaznaczyć, że Subaru Hołowczyca przygotowane przez firmę Prodrive obsługująca byłego mistrza świata Colina McRae, w wersji przystosowanej do odcinków asfaltowych, wymagało pełnej koncentracji ze strony naszej załogi. Z odcinka na odcinek było coraz lepiej, a techniczna jazda Hołka zjednywała mu nowych kibiców.
Na oesie numer 5, słynnym torze kartingowym Hołowczyc z Wisławskim wykonali najdłuższy skok, a długie kontrolowane poślizgi Subaru rozgrzały 20-tysięczną widownię do białości. Kibice doskonali pamiętali jazdę Hołka z zeszłego roku. Mówili o nim Crazy Man, gestykulując, wyrażają swój podziw w sposób typowy dla hiszpańskiego temperamentu.
Zapytany podczas przerwy o to, jak sprawuje się samochód, Krzysztof Hołowczyc odpowiedział: - Auto jest OK. Zaczynam je lepiej czuć. Wyśmienicie sprawują się hamulce, a silnik mający doskonałe osiągi na niskich obrotach, przyspiesza bez trudu.
Główny inżynier Prodriveu ocenił podczas komputerowego badania parametrów samochodu, że przy użytym paliwie Elfa można jeszcze uzyskać dodatkową moc. Jednak na tym rajdzie nie będzie to potrzebne.
Szósty po pierwszym dniu, Hołowczyc ukończył EL Corte Ingles na takiej pozycji. Uwagę zwracał fakt poprawiania przez naszą załogę czasów przejazdów odcinków specjalnych w porównaniu z ubiegłym rokiem. Na niektórych oesach różnice dochodziły nawet do kilkudziesięciu sekund.
Jacek Gdowski (AS nr 1 maj 1997)