przez żółtodziób » sobota, 10 mar 2012, 02:46
No niestety każdy uraz powoduje trwałe zmiany. Ja (odpukać) nigdy nie miałem niczego złamanego, ale miałem kiedyś dzwona na rowerze, poleciałem na szczupaka i niestety w najbardziej pierwotnym i oczywistym odruchu wyprostowane łapy poszły do przodu, cała siła skupiła się na prawym łokciu. Do dziś nie wiem co to była za kontuzja, nic nie było złamanego, na prześwietleniu było OK, ale po dwóch tygodniach nie było śladu po kontuzji. Nie wiem czy to było zwichnięcie czy stłuczenie, nie pytałem lekarza który prześwietlał, jak powiedział, że nie ma złamań ani pęknięć to sru do domu. W zasadzie o tym zapomniałem, ale teraz po 15 latach ten łokieć zaczął mnie boleć sam z siebie, szczególnie jak zasnę z wyprostowaną ręką to rano jest cała zesztywniała a próba jej szybkiego zgięcia powoduje ból. Nie jakiś mocny, ale jednak. Muszę go stopniowo rozruszać i wtedy mogę już normalnie funkcjonować. Jak widać jednak nawet tak niewielki uraz daje o sobie znać i to po tylu latach. Wydaje mi się prawie jasne, że ta poskładana ze stanu kompletnej galarety ręka nie ma prawa być taka jak wczesniej, to że ją trzyma w jakiś wykręcony sposób to zdaje mi się, że sprawa normalna w tym przypadku i nie robiłbym z tego dramatu. Pytanie tylko czy będzie na tyle dobra, żeby umożliwić ściganie - na szczęście wygląda na to,że sprawy idą w dobrym kierunku, do kierownicy wurca też trzeba wyczucia.