Rower - Prawie jak Subaru WRC...

Tematy trochę mniej związane z motoryzacją, jednak to forum nie służy do nabijania postów. Proszę zapoznać się z regulaminem na forum ogólnym.

Moderator: SebaSTI

Rower - Prawie jak Subaru WRC...

Postprzez Banan » piątek, 25 lis 2005, 19:36

Oczywiscie wiem, ze prawie robi wielka roznice ;) Mda napisal dzisiaj na forum ogolnym, ze jezdzil sobie bokami na rowerze i tak mnie wzielo, zeby zalozyc nowy temat. Chyba byla dyskusja o rowerach w temacie Sanki rulez itp., ale mysle, ze nowy temacik nie zaszkodzi ;) Zaczela sie zima, wiec pewnie wszyscy teraz jezdza bokami po lodzie i sniegu. A czy mieliscie jakies ciekawe przygody na rowerze, jakis dzwon czy cus ? Nie tylko w zimie. No i jak ktos chce, to moze sie pochwalic swoim WuRCem ;)
http://www.bielawadrift.pl Bielawa Drift TEAM "...jedna pasja, jeden team"
Avatar użytkownika
Banan
A8
 
Posty: 5632
Dołączył(a): wtorek, 9 gru 2003, 23:15
Lokalizacja: Bielawa


Postprzez mda » piątek, 25 lis 2005, 19:48

Moj WRC to Giant Yukon, raz udało mi sie zrobic na "prawie rękawie (czyt. hamulec tylni)", 180 na szuterku bez podpierania się nogami :shock: , wyszlo to przez przypadek gdy chciałem zrobic boka ale mnie wyrzuciło za bardzo...kocham tez jazde "z oromnym przyśpieszniem tak ze az przednia oś nie ma kontaktu z podłozem" na przełozeniu 2:1 (czyt. jazda na tylnim kole, wheelie) ostatnio zacząłem tez skakać z krawęzników, albo zjezdzac z nich na tylnim kole...jesli chodzi o dzwony, to na rowerze jezdze bezpiecznie tak jak Pan Ryszard swoją Tavrią WRC :wink: , czyli zadnego dzwona w sezonie 2005, jak narazie :wink:

EDIT:

Kilka lat temu, jak kiedys jezdzilem na rowerze mojej Mamy, taki stylowy orwerek z koszykiem z przodu i bagaznik z tylu, rama w ksztalcie fali, miałem zderzenie na kamienistej drodze z Babka ktora wyjechała z bocznej, malutkiej nie oznakowanej uliczki razem z dzieckiem, wbilem sie prosto w nich i wyladowalem na kamieniach, z reszta tak jak oni...

no i 2 lata temu zderzylem sie czołowo z baratem na rowerze, moje przednie kolo wygladalo jak "C"
Ostatnio edytowano piątek, 25 lis 2005, 19:58 przez mda, łącznie edytowano 1 raz
all we do is kiteboarding...
Avatar użytkownika
mda
A6
 
Posty: 1007
Dołączył(a): niedziela, 27 lut 2005, 14:23
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Mars » piątek, 25 lis 2005, 19:52

Dzwonów było i to dużo :D

Raz na slicku (czyt. łysej oponie) jechałem sobie na mazurkach zwykłą drogą asfaltową ... zbliżał się zakręt, pilota nie było wiec nie wiedziałem jaki to zakręt ... chciałem przyciąć ... ale padał deszcz i zalcizyłem taką glebe, że wylądowałem w rowie na drugiej stronie ulicy :D

Drugi dzwon to troche ostrzejszy bo z udziałem dziecka ... :evil:
Jade sobie szutróweczka, nie wolno, bo ja wolno nie jezdze ale to detal. Jade sobie jade, puściutko i nagle na środek drogi wybiega wściekły bahor z rowerkiem ... nie ma ***** we wsi, nie miałem opcji sie zatrzymać ... przypiździłem w tego bahora, miał farta bo się rowerkiem przykrył i uderzenie poszło na rower. Ja wyleciałem na dwa metry do góry i poleeeeeeciałem ... naszczęscie miałem kask na głowie (zawsze mam) i to mi urowało skóre. Dzieciakowi sie nic nie stało, mi zreszta też i rowerowi też ale groznie wygladało.

I jeszcze jeden dzwon mi zapadł w pamięć. Miałem może z 9-10 lat, poszedłem szczęśliwy na rowerek ... wyprzedziło mnie dwóch chłopaków (starsiiiii dużo) ... zacząłem ich gonić, na prostej drodze zaliczyłem szlifa paszczą po asfalcie, z relacji mamy wyglądałem jakbym twarzą pole zaorał ... było ostro, nawet bardzo ale dziś po mnie tego nie widać :lol:

Oprócz tego było jeszcze pare dzwonów, widać po kolanach i łokciach :)
3xFSO + 1xFSM + na jesieni jakieś E36 :D
Avatar użytkownika
Mars
A6
 
Posty: 1753
Dołączył(a): niedziela, 25 kwi 2004, 10:17
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Hultay WRC » piątek, 25 lis 2005, 21:02

Niezły temat, ja dzisiaj na niemieckim patrzę przez okno a tam taki 10-12 latek śmiga bokami po oblodzonym boisku do koszykówki :D. Ja na to od razu: "Chlopaki, ale ładnie zamiata" :)

Hmm ja jak byłem mały to miałem badzo dużo małych i wiekszych dzwonów. Raz jak jechalismy w grupie to tak pięknie z asfaltu zjechałem, że ho ho, nie wiem do dziś jak to zrobiłem ale wylądowałem na poboczu, trochę zaryłem, pewnie musiałem ratować się przed zderzeniem :) Albo się zapatrzyłem w taką jedną dziewczynę (teraz jest moją najlepszą kumpelą :) ) Nazywali mnie Hołowczyc a ja na to: "raz do roku ale dobrze"(Swego czasu był o Hołku artykuł o tym tytule, dal tego się nim posłużyłem).
A w lato mialem niemiłą awarię. Jadę sobie taką polną drogą, między zbożami, ładne widoki ale co tam, ja zasuwam jak dziki, omijam dziury i kałuże, słońce praży, czułem się jak na rajdzie Safari: proste ale takie, że trzeba nieraz zwalniać. No i trachh. Jakiś sznur zostawiony przez rolników dostał się do przerzutek i zmasakrował mi rower :evil: Przerzutki do wymiany, rama do prostowania i skutkiem tego rower nadaje się co najwyżej jako dupowóz na zakupy 2 km od domu.
A poza tym to seryjnie łapię kapcie, pewnie za dużo cięc :) Nic innego, bo mam stul Loeba, raczej nie jeżdzę bokami. 8) Muszę zainwestować w mus.
Jaki tam Hultay, po prostu Arni :)
Kubeł turbo i LSD... ta zabawa po nocach się śni :)
Avatar użytkownika
Hultay WRC
A6
 
Posty: 1390
Dołączył(a): wtorek, 3 cze 2003, 21:12
Lokalizacja: Siedlce

Postprzez PawelRally » piątek, 25 lis 2005, 21:11

Rower - ktoś miał głowę aby takie cudo wymyśleć :D

Jakiś czas temu rower był dla mnie wszystkim, co ja nim nie wyprawiałem: począwszy od normalnej jazdy co było rzadkością po przepiękne boki na szutrze a nawet co się często zdarzało na suchym asfalcie; wszelkiego rodzaju cięcia, podskoki i wywrotki haha. Miałem mase dzwonów tych lekich i bardzo niebezpiecznych. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć wszystkich ale powiem tyle że po kazdym wypadku nie tarciłem chęci do dalszej szybkiej jazdy.
Kilka przygód:
Rower - salto, maszyna jak nie wiem co : ) Pędziłem jako mały Pawełek aż opona przy zeskoku z krawężnika wybuchła robiąc dziurę w dętce i w oponie :shock:
Wypadek który wydażył się jak ciąłem zakręt. betonowy chodznik nie wybacza, skóra poobdzierana z ramion do mięsa. Ubrania do wywalenia. Obolałe kolana, wtedy powiedziałem sobie że nigdy nie wsiądę na pieprzony rower. Dalej jeździłem ; ]
Innych wypadków nie przypominam sobie bo było ich sporo. Rower o dziwo zawsze był prawie sprawny. (Prawie robi wielką różnicę he ). Opony paliły się przy mojej nerwowej jeździe. Klocki hamulcowe na oczach scierały się hehe.
Teraz biedny rower odpoczywa w piwnicy. Zaczęło się dorosłe życie, praca, brak czasu i nie ma jak jeździć. Może kiedyś...
Rajdy wporzO!
(BRT) - Banasik Rally Team ;)
Avatar użytkownika
PawelRally
A6
 
Posty: 1773
Dołączył(a): poniedziałek, 25 sie 2003, 20:50
Lokalizacja: ZAMBRÓW

Postprzez KMart » piątek, 25 lis 2005, 21:57

"Rower to jest świat..."- słowa z piosenki Lecha Janerki :wink:

U mnie rower to pojazd całosezonowy... W lato lasy, motocross i miasto (ehh ta Straż Miejska :wink: ) a zimą lasy motocross i miasto :D
W klasie oprócz naszywki maniaka Rajdowego mam jeszcze inną a mianowicie Jackass (nie lubie ich ale moi koledzy kiedyś oglądali).

"Może byś tak Damian wpadł popedałować..."

Edit: Banan gratulacje za temat :D
Ostatnio edytowano poniedziałek, 12 lis 2007, 22:57 przez KMart, łącznie edytowano 2 razy
watersplash- najefektowniejsza forma mycia rajdówki
Avatar użytkownika
KMart
A5
 
Posty: 695
Dołączył(a): środa, 11 maja 2005, 17:07
Lokalizacja: Cieszyn

Postprzez enka » piątek, 25 lis 2005, 22:19

Rower to chyba najcudowniejsza rzecz na świecie (pomijajac samochod:) ). Dzwonow na rowerze to mialam pare powaznych. Najwiecej bylo lotow nad kierownica. Raz po jednym takim locie mialam ponad 30 siniakow, innym razem pol twarzy startej na asfalcie :D
Bylo tez pare groznych sytuacji kiedy sie wyratowalam. Trzy raz w ostatniej chwili obronilam sie noga przy bliskim spotkaniu z drzewem przy zjezdzie z gory. Udalo mi sie tez nie wpasc na rowerze do Wisły i Mieni (taka mala rzeczka).

Startuje ktos moze w maratonach rowerowych np. Bike Maraton albo Mazovia? W tym sezonie po raz pierwszy startowalam i bylo bardzo fajnie. Zaliczylam 3 maratony. W przyszlym sezonie tez planuje. Pierwsz maraton planowany jest na 15 stycznia. Zapowiada sie niezla jazda.

A jesli juz przy rowerach jestesmy to Mars kiedy ten skok do Mieni będzie :D ??
enka
A5
 
Posty: 588
Dołączył(a): poniedziałek, 12 kwi 2004, 18:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Mars » piątek, 25 lis 2005, 23:43

hahaha Mienia :D Też w niej kiedyś leżałem ;) Tzn trzeba było sie przecisnąc taką mega wąską scieżką, żeby do szosy lubelskiej (taka droga :D) dojść. Na jazde było za ciasno wiec trza było z buta i prowadzić rower. Wszystko było cacy do pewnego momentu. Poczułem, że sie grunt mi spod lewej nogi osuwa ... zdażyłem powiedzieć "Panowie k**** zaraz wpadne do tej rzeczki" w sumie nie skończyłem mowić jak koledzy usłyszeli głośne PLUM ... :lol: Rower naszczęście został na lądzie ale niewiele brakowało a też by wpadł. A ja? Cały ryj poparzony pokrzywami ... ale żyje ;)

Enka -> kiedy tylko sobie zażyczysz :D Tylko pamiętaj o otaśmowaniu trasy :lol: :lol: :lol:
3xFSO + 1xFSM + na jesieni jakieś E36 :D
Avatar użytkownika
Mars
A6
 
Posty: 1753
Dołączył(a): niedziela, 25 kwi 2004, 10:17
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kimi » sobota, 26 lis 2005, 06:50

Ja już kilka lat mam bezwypadkowej jazdy :)
Choć czasami sam się dziwie jak to możliwe :lol:
Czasami się zdarza na zjazdach , wyprzedzić kilka aut w sposób raczej niedozwolony , ogólnie jest super .
Teraz czekam na pierszy większy śnieg , mam nadzieje że drogowcy u mnie się zjawią późno i będe mógł poszaleć rano .
Dwa rowerki już czekają do jazdy , jeden na slickach więc jazda będzie ciekawa , drugi na zimowych żeby poszaleć przy większych prędkościach :)
Kimi
N3
 
Posty: 489
Dołączył(a): niedziela, 25 wrz 2005, 10:01

Postprzez Redbull » sobota, 26 lis 2005, 11:47

Ja miałem jednego dzwona na rowerze,nie tyle strasznego co glupiego i smiesznego ,dla innych ludzi:D a wiec tak:
Pożyczyłem od taty rower wyscigowy kolarzówke,tak chcialems ie przejechać bo lekki rowerek,taki dosc profesjonalny nio i chcialem zobaczyc ile czasu mi zajmie przejechanie 20 km po gorach;),wyjechalem z domu,i pierwsza skrzyżowanie,czerwone światło,a ja dokońca nie miałem opanowanego wypinania buta z pedałów(nie wiem jak sie to zwie dokładnie,ale chodzi o te zatrzaski,noge sie przekręca i wyskakuje)nio i dojazd do lini przed swiatłami,a ja panika,trzesawka itd. mija sekunda a ja juz na plecach leżea rower oczywiscie nademną bo miałem nogi wpięte w pedała:D:D:D ale hihre mieli zemnie wszyscy na skrzyżowaniu;) od tamtej pory zadko smigam na rowerku :)

PS. Fajny topic;)
Avatar użytkownika
Redbull
N2
 
Posty: 192
Dołączył(a): piątek, 15 kwi 2005, 15:03
Lokalizacja: Z Nowej Rudy

Postprzez Banan » sobota, 26 lis 2005, 12:05

Redbull napisał(a):a ja dokońca nie miałem opanowanego wypinania buta z pedałów(nie wiem jak sie to zwie dokładnie,ale chodzi o te zatrzaski,noge sie przekręca i wyskakuje)


SPD-ki.
http://www.bielawadrift.pl Bielawa Drift TEAM "...jedna pasja, jeden team"
Avatar użytkownika
Banan
A8
 
Posty: 5632
Dołączył(a): wtorek, 9 gru 2003, 23:15
Lokalizacja: Bielawa

Postprzez żółtodziób » sobota, 26 lis 2005, 12:28

Ostatnie moje dzwony na rowerze zdarzyły się przy małych prędkosciach. To dziwne, ale jak podsumowuję swoją karierę, to właściwie nie miałem żadnego dzwonu podaczs rytzykownego, hardcorowego zaiwaniania, wtredy raczej dorabiałem się usterek technicznych, typu pęknieta rama, skrzywiony widelec. Ostatni dzwon to zupełny bezsens, jechałem sobie chodnikiem przyt bloku, znalem trase na pamięć, ale tym razem byla nieoświetlona. Zwolnilem, tak do 20 km/h, nie spodziewalem się niczego poza równą nawierzchnią. A tu nagle... jeb. Wmuraowali słupek żeby samochody nie jeździły po chodniku... No coż, musieli go wmurować drugi raz. Potłukłem się troszke, ale nie za mocno. Wcześniej mialem podobną przygodę w rozpiętym w poprzek chodnika sznurkiem.

Kiedyś jeszcze w czasach używania śmiesznego sprzętu miałem rwer który nie hamwał, tzn. hamował, ale trzeba było ostro ciagnąć za dźwignię. Raz nie wiedziećczemu zareagowal jak Porsche, po stosunkwo lekkimnaciśnięciu stanął jak wryty a ja wylądowałem przed kierownicą. nie stałoby się nic złego gdyby potem rower nie spadł na mnie, kierownica walnęła mi w łeb. Od tego czasu hamulce sa dla mnie sprawą priorytetową, musza brać mocno i równo, cała reszta może w rowerze szwanować, ale nie hamulce.

Nie policzę jednk awarii jakie miałem podczas katowania sprzętu. pierwsza historia jeszcze z czasów roweru bez amortyzatorów, kamień w trawie, zdeformowane obie felgi. Potem było kilka popękanych ram, różnych firm, od Rometa po Gianta XTC NRS. Obecnie ujeżdżam Kross Vission Ion, rama też już była spawana (najprawdopodobniej pękła po ostatnim dzwonie ze słupkiem), ale tym razem trafilem na dobrego spawacza, wzmocnił miejsce pękniecia tak, że nic się z nim nie dzieje. po tej modyfikacji jest to chyba najlepszy rower na jakim jeździłem, nie chodzi tutaj o parametry, czyli niską masę lekkie koła a co za tym idzie dobre przyspieszenie, ale o to, że jest dosć odporny na złe traktowanie.
Avatar użytkownika
żółtodziób
A8
 
Posty: 5521
Dołączył(a): środa, 13 lis 2002, 14:55
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postprzez enka » sobota, 26 lis 2005, 12:45

hehe ja juz 4 rowery skatowalam tak, ze nie zostalo z nich praktycznie nic. :D

a krzyzowal kotos kiedys rece na kierownicy? jak nie to radze nie probwac. kiedys z kolezankami skrzyzowalysmy w tym samym momencie i byl niezly dzwon :D
enka
A5
 
Posty: 588
Dołączył(a): poniedziałek, 12 kwi 2004, 18:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kisiel » sobota, 26 lis 2005, 13:31

Od 3 miesiecy ujeżdzam Treka 3900 ale wczesniej przez 4 lata byłem dumnym posiadaczem BESTa :D :) niby taki prosty rowerek, a ja troche katowalem i o dziwo nic sie nie psuło w 4 roku użytkowania dołożyłem 10zł bo musiałem ośke kupić, żadnych opon, klocków itp, W końcówce jeździłem już na slicku, a hamowałem butami :)
Na tegorocznym zapoznaniu z Rzeszowskim na tym spadaniu w Lubeni co Stecu i Oleksowicz wypdali za nim, zjeżdzając wciśkałem dwa hamulce, miałem dwa buty na asfalcie i tak cięzko było mi się zatrzymać :)
Z nowym bikiem nie mam jeszcze przygód bo zrobiłem nim moze ze 100km nie więcej :) jest niebieski jak Subaru :) ze wstawkami czarnymi jak Misiek ;)
zielony listek
Avatar użytkownika
Kisiel
A5
 
Posty: 620
Dołączył(a): sobota, 15 lis 2003, 22:15
Lokalizacja: Rzeszów

Postprzez Mroowa » sobota, 26 lis 2005, 13:42

nawet ciekawy temacik.
Co do dzwonów w zimie to raczek takowych niebyło a to dlatego że niejeżdże przy takie temepraturze ale dzwony się zdażały:

Byłem sobie na wakacjach parę lat temu na pewnej "wichurce" na wschodzie Polski :]. Niemiałem tam swojego rowerka więc jeździłem jakimiś wynalazkami od Górala przez damkę do takie kozy z czasów wojny(swojadrogą wymiatała :]), Ale damka dla mnie była najmniejbezpieczna. W jedne wakacje dwa dzwony z tym rowerkiem. Jeden to rozpędzony sobie cisnąłem i na oporze poleciałem prosto w rów do dziś cieszę się że niewycelowałem w jerzyny do któych niebyło wcale tak daleko. Na szczęście nic się niestało wyszedłem z tego cało :] przyczyną był z tyłu "Slick" :] którego sam wcześniej zrobiłem hehe.

Drugi raz Damką jechałem sobie po prostej drodze afaltowej i jakoś tak dziwnie mnie wzięło na szybkie machanie kierownicą w prawo i w lewo, niestety na asfalcie pojawił się "syf" wyniesiony pewnie przez jakiegoś Ursusa albo Zetora WRC :] i jak niezaje...ałem banią w asfalt"] masakra starty... wstrząs mózgu :) rowerek naszczęście cały :]

A w moim rodzinnym mieście jako tako narazie się trzymam :] zawsze jak wracam do domu z wojaży to jadę sobie obwodnicą w dół i mam zakręt do domu prawy i od razu lewy kocham się rozpędzać na obwodnicy i wpadać na ten zakręt , aż tu pewnego razu Mroowa się rozpędził zbiera się już ładnie do złożenia się w zakręt a tu.... wyjeżdża Fabia na dodatek "cywilna policyjna :)" musiałem się ratować trawnikiem troszkę tylne koło ucierpiało bo krawężnik był wysoki. Pan "Władza" tylko pokiwał ręką i powiedział że tutaj jest ograniczenie do 40km/h :P niewiem czy ją przekroczyłem.

W tym roku w lecie dokładnie w czerwcu stwierdziłem że jadę w Górki itp poszukać jakiś tras dla rajdu Nikon :] szutrowych oczywiście :] nic z tego niewyjszło przejechałem jakieś może 3 km i miałem defekt tylnego koła (kapciora złapałem) ale jaki huk był :] niespodziewałem się czegoś takiego hehe. pierw prowadziłem rower ale tak zbytnio to niechciało mi się a że któryś z polskich kierowców powiedział że... jeżeli złapie się "kapcia" trzeba to jeżeli jest to możliwe należy pozbyć się resztek koła żeby nic nieuszkodziło, żadnych przewodów itp. A że dętka mi blokowała koło więc bez namysłu wyrwałem dętkę :] i już spokojnie na na samej feldzie ioponce zjechałem sobie do domu. Omijałem wszystkie kamyczki itp coby jej nieuszkodzić :]
Udało się :)
Avatar użytkownika
Mroowa
S2000
 
Posty: 3503
Dołączył(a): środa, 14 sty 2004, 19:38
Lokalizacja: Bielawa GG:6570337

Następna strona

Powrót do Hyde Park

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości