Otoz wlasnie, zwlaszcza na dobrze znanych mi odcinkach drogi czesto mam tak, ze przejechalem np. skrzyzowanie (na ktorym np. skrecalem!) i potem zauwazam, gdzie jestem i nie wiem, jak tam dotarlem... (ale chodzi mi o krotkie odcinki, gora 300-500 metrow)
Mysle, ze gdyby wiazalo sie to z tym, ze zapominamy wowczas jak jedziemy i tracimy kontrole nad autem, konczyloby sie to tragicznie. Mysle, ze jest to zjawisko podobne troche do deja'vu (czy jak to sie pisze, nie znam francuskiego, w kazdym razie czyta sie "deżawi"
). Przeciez nieraz mamy wrazenie, ze przezywana sytuacja kiedys nam sie snila, ale tak naprawde wcale tak nie bylo, mamy tylko cos popieprzone wtedy ze swiadomoscia...
Sam czesto sie nad tym zastanawiam, ja kto jest z tymi "transami"... Zdarza mi sie to nawet wtedy, kiedy nie jestem wcale zmeczony, nie tylko w samochodzie, ale tez na nartach.
Jesli nawet mamy w takim transie kontrole nad autem, to jaki jest wtedy zcas naszej reakcji itd.? Czy w ogole zareagujemy wtedy na niespotkana do tej pory na tej trasie przeszkode?
A co do zwyklego zmeczenia za kolkiem, dla mnie najgorsze jest wtedy, gdy robi sie ciemno, kiedy slonce zachodzi, po prostu marzy mi sie moje cieple wyro
Pozdro!