przez Sergiey » piątek, 13 maja 2005, 16:16
Na wstępie się od razu przyznaje. Tak jestem łapówkarzem - wręczam łapówy. Proceder trwa w zasadzie od 1997 roku kiedy to odebrałem prawo jazdy. Tylko raz zostałem ukarany mandatem za przekroczenie prędkości, bo z reguły rozejście się w zgodzie jest miśkom bardziej na rękę. Wiadomo gotówka w kieszeni, kapitan nie opierdzieli za marnowanie wkładu do długopisu, podatnicy dzieki temu oszczedzają etc, etc. Wszyscy zadowoleni. Do wczoraj. Wczoraj zdarzyła się rzecz niesłychana. Misiek w moim w mojej obecności użył mózgu i już myślałem że świat sie zmienił, ale jak sie okazało to tylko pozory. Ale po kolei.
Jadę sobie gdzieś w okolicach ronda DeGaulla jakąs tam ulicą w Warszawie. Światła. Złotówa przede mną najpierw nie jedzie, potem mu zgasł, no to wszyscy go bokiem. Pech chciał że jak dojechałem to on ruszył i znów stanął baran na środku. Ruch spory, wszyscy wkurzeni, ja na środku. No to but. Zjechałem na pomarańczowym. I słyszę już ten złowróżbny sygnał. I widze oktawie w lusterku. Patrze prewencja, myśle - o kurvva! Przyszedł pan "porucznik" zaprosił mnie do radiowozu i od razu do mnie że JAK się będę upierał, że chciałem niedopuścić do niebezpiecznej sytuacji i zatamowania ruchu w każdą stronę, to otrzymam MANDAT KARNY W WYSOKOŚCI 500 zł oraz 8 PKT KARNYCH. Ewidentnie chce w łapę. No to ja mówie mu, panie "poruczniku" (a mogłem GENERALE), czyś pan zdurniał? 5 stówek?? Kurcze, kiepsko płacą, ślub na karku i pare innych bajek. No to proponuje bez bloczka i podziękowanie "za pouczenie", a że miałem przy sobie tylko 50 zł to też mu zaproponowałem. Przez 3-4 minuty tłumaczyłem mu że wiecej nie mam, kręcił nosem, ale w końcu się zgodził. Mówi do mnie tak: "weź pan to prawo jazdy, idź do auta, włóż pan mi tu te marne 50 dych i wracaj pan tu zaraz. Myśle spoko. I tu dochodze do sedna historii. Otwieram portfel, patrze - 40zł. Kurvva, myśle, pięknie. No ale nic, zaryzykowałem te 40zł, wracam do niego i tłumacze, że coś mi sie pojebało i nie mam więcej. No to zaś historia się powtarza. 500zł i 8pkt. Ja już nie wytrzymałem i mówie: Kurcze Panie, przed chwilą chciałeś pan marne 50 dych, a teraz z powodu jakiejś dyszki chcesz mnie pan pozbawic tygodniówki?
I nagle słyszeł od drugiego miśka - szofera "pana porucznika", i uszom własnym nie wierze.
DAJ SPOKÓJ, BĘDZIESZ RYZYKOWAŁ DLA 40ZŁ?
Myśle, Misiek mózgu użył, świat sie zmienia - juz do policji nie biorą jak leci.
Niestety pochwaliłem dzień przed zachodem słońca. "Pan porucznik" wypalił do "szofera": "A co, za dużo masz?", po czym z uśmiechem na twarzy zwrócił mi puste prawo jazdy i powiedział na odchodne: "Jak by co ty pytał mnie pan o drogę.
Ręcę opadły, ale lepsze te 5 dyszek niz 5 stówek. Wciąż jednak skłania mnie do myślenia, gdzie jest granica dla której niektórzy są skłonni ryzykować. Szczególnie szofer: dla 50 zł ryzykuje a dla 40-stu się zawachał.
gg://1569993 Gadu-Gadu
---
Auto racing, bull fighting, and mountain climbing are the only real sports ... all others are games.
Ernest Hemingway