No to ja sie tez wyspowiadam ze swoich rowerowych "dzwonow"... Pierwszy wart odnotowanie mial miejsce kiedy bylem w 6. klasie podstawowoki. Dostalem wtedy od rodzicow taki zwykly, pseudo gorski rower z dziwna, pojedyncza rama (z przodu widelec normalny, potem juz pojedyncza rura zamiast ramy no i widelec taki mocno zintegrowany z ta rura...). Aha, i pisalo na nim "FERRARI"

Pewnego slonecznego dnia scigalem sie z kolega w parku chorzowskim, zjezdzalismy taka szeroka, ceglasta aleja, jest tam niezle w dol i mozna sie napedzic, tylko ze nie wolno tam jezdzic rowerem i na koncu sa takie metalowe slupki. Jechalismy dosyc szybko, on jakos mnie wyprzaedzil, ale ciagle jechalismy ponad 60 km/h. W pewnym momencie z bocznej alejki wyszla gromadka ludzi, prosto przed mojehgo kumpla, a byl oto juz blisko tych metalowych slupkow. On zajechal mi droge, zahamowal, ja mocno zahamowalem i probujac go ominac wpadlem w boczny poslizg (w tym boku jakos spojrzalem na licznik i widniala tam liczba 58 km/h...) No i takim bokiem przypakowalem w jeden z tych slupkow, jak lecialem, to nie pamietam, mialem same gwiazdki przed oczami, spadlem obok roweru, wszystko poharatane i potluczone, ludzie sie zlatuja, ja ztrudem wstaje, wsiadam na rower i zmykam z kumplem w krzaczory (balismy sie jakiejs strazy miejskej). Dopiero tam oszacowalem straty: kolanko kierownicy zlamane, szpryuchy w tylnym kole pokrzywione i zlamany tylny widelec! Ale co tam, ojciec mi to zaspawal, pare tygodni pozniej jechalem sobie spokojnie po chodniku z takimi zaglebieniami na wyjazdy i w jednym z nich pekla mi ta dziwna rama, tak dokladnie na pol. Chyba z 15 kilosow targalem rower w rekach do domu
Ostatni dzwon wydarzyl sie calkiem niedawno, jakies 2 tygodnie temu. Kolo Stadionu Slaskiego, przy przejezdzie przez trase 914 nie dzialaly swiatla. Dozyc spora kolejka, objezdzam ja z prawej strony. OPatrze, a stoja tam kumple z roboty, do ktorej wlasnie jechalem. Macham im, oni nie napierw nie widzieli, 9caly czas jade, jest tak leciutko z gorki wiec nie trace predkosci). W koncu mnie zobaczyli, pomachali, i w tym momencie wielkie BUM! Gwiazdki, patrze co sie stalo, a przede mna żuk z drewniana paka i z dwiema bialymi plamami na tylnej burcie. Przypakowalem w niego tylko rogami, ktore sie przy tym wyprostowaly, w sumie niezly fart, ze tam glowa nic nie huknalem. Ale jaja byly z tego jak berety
