Rower - Prawie jak Subaru WRC...

Tematy trochę mniej związane z motoryzacją, jednak to forum nie służy do nabijania postów. Proszę zapoznać się z regulaminem na forum ogólnym.

Moderator: SebaSTI

Postprzez Banan » sobota, 17 maja 2008, 20:25

Wlasnie jestem po badaniu kontrolnym i odbiorze administracyjnym przed jutrzejszym maratonem. Otrzymalem numer 3315. :x Warunki zapowiadaja sie extremalnie, poniewaz zarowno wczoraj jak i dzisiaj bylo masakryczne oberwanie chmury, wiec w gorach beda tony blota, a i finisz po trawie zapewne bedzie ciekawy. Generalnie mozna powiedziec, ze bedzie sie dzialo. :D Motto ciagle takie samo: Wygram! ;) A wiec niech moc bedzie ze mna!

Aaa, jeszcze jedno. 1000km na rowerze w tym roku przekroczone! :)
http://www.bielawadrift.pl Bielawa Drift TEAM "...jedna pasja, jeden team"
Avatar użytkownika
Banan
A8
 
Posty: 5632
Dołączył(a): wtorek, 9 gru 2003, 23:15
Lokalizacja: Bielawa


Postprzez Sergiey » niedziela, 18 maja 2008, 13:58

Buncol: jak sie hamuje takim ostrym kołem? Pedały do tyłu ? ;) czy tam jest taki hamulec nozny jak był kiedyś np. w wigry albo w pelikanach?
gg://1569993 Gadu-Gadu
---
Auto racing, bull fighting, and mountain climbing are the only real sports ... all others are games.
Ernest Hemingway
Avatar użytkownika
Sergiey
A5
 
Posty: 594
Dołączył(a): czwartek, 29 maja 2003, 08:43
Lokalizacja: Kraków-Żory

Postprzez lordpix » poniedziałek, 19 maja 2008, 12:53

Ja sobie w tym roku sprawiłem Kelly's Madman. Trafiła się okazja z roku 2007. Teraz mnie wzięło na jeżdżenie, różnica kolosalna (poprzednio Wheeleer z 93r:) )
Obrazek
gg: 3984793
https://picasaweb.google.com/lordpix moje zdjęcia
Avatar użytkownika
lordpix
N3
 
Posty: 382
Dołączył(a): wtorek, 22 cze 2004, 20:01
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza / czasem Zawoja

Postprzez Anonymous » piątek, 13 cze 2008, 21:12

Miałem dawno napisać (hoho kiedy to było :lol: ) o dzwonach:

Zaczne od mojego najpoważniejszego dzwona w wieku bodajże 10 lat. Jeździliśmy z kolega po tutejszych okolicach, itp. Wpadliśmy do niego, zaczeliśmy sie kłócić kto będzie kozakiem i skoczy z może półmetrowego murku :) Tylko jest tak: murek, ''droga'' do garażu, murek. No to ja jako taki ''mądry'' pojechałem pierwszy... z trawniczka(czyt. także murek:)) rozpędziłem sie jak poje.... i chciałem przeskoczyc z jednego murka na drugi(tylko że ta ''droga'' była na szerokość osobówki). No i pojechałem... :lol: Nawet przednie koło nie dotknęło drugiego murka :lol: Rozpędziłem sie, jakiś krzaczor w przednie koło, gleba morda w beton, cały poobijany, pokrwawiony, warga zszywana.. 4-5 dni w szpitalu :P

Były też takie w lesie -szybki zjazd, kręciło sie ile sie dało i korzenie, nawet małe krzaczki (czyt. róze itp), patyki... I porządne dzwony kolejne

Niedawno jechałem z Prykiem koło autosrady, był taki fajny dłuuugi prawy w dół-jechaliśmy pod wieczór, droga w ''budowie'', troche ciemno i on pojechał pierwszy :) Jechaliśmy dość solidnie, a tam był sznurek z kawałkiem wbitego drewna, jak Mateusz w to nie zapieprzył to normalnie myślałem że spadne z roweru ze śmiechu :twisted:

Z pojedynczych wypadków można mnożyć setki przykładów :)

Co do rowerów to od jakiś 4 lat preferuje tylko Gianty(oczywiście pojade na innym rowerze ale te są cholernie wytrzymałe, komfortowe)
Miło wspominam mój mały rower własnie Gianta... Miłe wspomnienia, miłe skoki, miłe dzwony itd...

Teraz Wy sie wypowiadajcie z ostatnich dzwonów, przygód-bardzo chętnie sie czyta!
Anonymous
 

Postprzez bzyq » piątek, 13 cze 2008, 23:30

heh. mój najśmieszniejszy dzwon, a za razem dość niebezpieczny.
pamiętam jak dziś tamte czasy. Nowe V-breaki założone i lans, bo jak to hamowało ... no i pojechaliśmy w trasę. Była taka fajna leśna droga: szybki spad, dohamowanie, i lewy w dół pod kątem - nie wiem - ale 40-45 stopni było, także hamowanie praktycznie do zera. no i właśnie wtedy zerwała się linka od tylnego hampla. nie trudno się domyślić co się stało. Przód przytrzymał, i zanim się zorientowałem to było białe, czarne, białe czarne, a ja siup przez kierownicę i plecami w drzewo. rower oczywiście na mnie. kumpel się zatrzymał jakieś 20 metrów niżej, i najpierw zaniemówił, a później jak usłyszał miłe słowa z moich ust, które wychwalały jakość wykonania, i zadowolenie, zaszedł się takim śmiechem, że przez 5 minut nie mógł dojść do siebie.
Już nie będę wspominał, ile razy to się do domu wracało z rowerem na ramieniu, bo albo guma, albo złamane koło. hehehe.
co do jazdy na rowerze, to zanim zrobiłem prawko, to tłukliśmy niesamowite ilości kilometrów.
Edek z krainy kredek ;p
bzyq
A6
 
Posty: 1247
Dołączył(a): poniedziałek, 20 wrz 2004, 15:20
Lokalizacja: Krosno

Postprzez Anonymous » sobota, 14 cze 2008, 15:16

Hehe, jak heble puszczają to nie za miło :lol:

Pamiętam jeszcze jak jechałem właśnie przez las dość szybko i nagle mi tylne koło blokuje przez... cienki patyk wkręcony w przerzutke. Zaczęło mną rzucać na lewo-prawo, mało co drzewa nie zaliczylem :wink: Przerzutka cała w szprychach, do wymiany. Trzeba było prowadzić rower w podniesionym tylnym kołem jakieś 2km do domu :P

Czekam na wiecej opowieści :D
Anonymous
 

Postprzez Anonymous » poniedziałek, 23 cze 2008, 21:56

Witam
Ja ostatnio sobie sprawiłem rower Mongoose FireBall typowy do streetu choć i w Downhillu daje rade ;)

Może go troszke opisze :
Korba - Truvativ wzmacniana
Amor - Launch RST 130 mm
reszta głównie z Mongoosa .

Rower strasznie lekki i świetnie sie prowadzi . Dziś zaliczyłem pierwsza trase w lesie i hopki i jeździ się niesamowicie :) Dużo radości :wink:
Anonymous
 

Postprzez Banan » wtorek, 24 cze 2008, 01:36

wrc_krakow napisał(a): Teraz Wy sie wypowiadajcie z ostatnich dzwonów, przygód-bardzo chętnie sie czyta!


Hmmm... Chyba los tak chcial, abym wypowiedzial sie na ten temat. Drugi dzien wakacji i odrazu tak powazny wypadek... Upal w niedziele nieziemski, dlatego na rower wybralem sie wieczorem, po 19. Juz prawie zjechalem z gor, do domu ok. 2-3km, do asfaltu niecaly kilometr. Nawierzchnia przez krotki odcinek skladala sie z takich kamieni, jakich sie uzywa przy robieniu drogi. Nie wiem dlaczego, ale nagle przednie kolo zaczelo mi rzucac lewo-prawo. Nie czulem abym najechal na wiekszy kamien, czy wpadl w dziure, strasznie dziwny mi sie ten dzwon wydaje. Nie patrzalem na licznik, ale malo na pewno nie bylo. Wywalilem o glebe dosc ostro, pozniej przez kawalek jeszcze lecialem po ziemi/kamieniach. Jak wstalem to nie wiedzialem co ze soba zrobic, taki bol. Nie pamietam kiedy ostatni raz mialem taki wypadek na rowerze. Jesli chodzi o mnie: Cala prawa strona zdarta, o rece przy lokciu lepiej nie mowic, udo spuchniete, troche kustykam. Jesli chodzi o rower: Zcentrowane kolo (nowe warte 1000zl... shit :x ), polamana manetka od amora, podstawka od licznika i rog odpadl. Teraz tydzien, jak nie dwa wymuszonej przerwy od roweru... :(

Ale patrzac na to z drugiej strony... "Jesli wszystko jest pod kontrola, to znaczy, ze jedziesz za wolno". :)
http://www.bielawadrift.pl Bielawa Drift TEAM "...jedna pasja, jeden team"
Avatar użytkownika
Banan
A8
 
Posty: 5632
Dołączył(a): wtorek, 9 gru 2003, 23:15
Lokalizacja: Bielawa

Postprzez THIM » wtorek, 24 cze 2008, 11:32

Jak się dzwoni na rowerze, to trzeba się turlać, wtedy jest mniej obtarć ;)

Ale jak człowiek młody, to tego nie wie - miałem może 13 lat, jak złapałem największą (jak narazie ;)) kontuzję w życiu, oczywiście na rowerze - fest otarłem kolano, teraz mam bliznę o średnicy ok. 6 cm. Jechaliśmy z kolegami prostą, szutrową drogą lekko z górki, a tu prawy nawrót - cóż było robić, dałem po tylnym hamulcu, nie biorąc pod uwagę, że jadę ok. 40 km/h. Przejechałem na kolanie parę metrów, ciekawe uczucie, pamiętam to doskonale, jakbym miał ochraniacz, nic nie czułem. Ból przyszedł po chwili, jak się zatrzymałem. Zaraz przyjechała pani wychowawczyni (to był obóz), dostałem opiernicz i bandaż. Potem, jak wracaliśmy, na końcowym podjeździe, gdzie zawsze się ścigaliśmy, byłem drugi (wcześniej zawsze pierwszy) :?

Były też mniej bolesne, ale za to efektowniejsze przygody:
Rajd turystyczny, jechałem sobie w rządku sakwiarzy, bez trzymanki, bo droga płaska, równa, a ile się można garbić... Trochę się zamyśliłem, a tu nagle trzask, prask i spostrzegłem, że biegnę, zamiast jechać :D Jak się obróciłem, to zobaczyłem swój rower na ziemi i koleżankę, która w niego wjechała - koło mi się ześlizgnęło z asfaltu na pobocze, które było trochę niżej ;) Podobnie miałem na jednym maratonie, tylko tu mój rower posłużył się kamieniem, żeby stanąć. Byłem już zmęczony, więc nie miałem siły się śmiać, wróciłem po rower i pojechałem dalej.

Znów wakacje, tym razem nad jeziorem. Wędkowało się wtedy, a do pomostu trza było dojechać. Po szalonym zjeździe była mała polanka i pomost, na który wjeżdżało się pełnym ogniem. Po kilku takich ogniach złamała się pierwsza deska pomostu i jego właściciel nie pozwalał nam nań wjeżdżać, więc chciałem zapiąć boka na polance, żeby się zatrzymać. Obok pomostu była barierka, pod nią trochę drewna, a dalej woda. Pech chciał, że jak zapinałem boka, trafiłem tylnym kołem na coś w trawie (pieniek, deska, nie wiem) i mnie wyprostowało. Już widziałem się w jeziorze, ale jak huknąłem w barierkę, podrzuciło mnie do góry, zawisłem na wyprostowanych rękach, ale udało się wrócić na ziemię :)

W tym roku, jadąc bikemaraton we Wrocku, mieliśmy do pokonania mnóstwo kałuż, a ponieważ założyłem wytarte semislicki (mniejszego oporu toczenia mi się zachciało :D), nie było lekko. No i w jednej z kałuż koło się omskło, a ja rymps do kałuży i na barku wjechałem do rowu :D. Na szczęście było mięciutko. Ale potem znosiło mnie na prawo, bo błotko swoje ważyło :D
Timon

http://blmotors.blog.pl/
http://www.facebook.com/BLmotors
Avatar użytkownika
THIM
A6
 
Posty: 1493
Dołączył(a): niedziela, 21 maja 2006, 17:51
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez gabrally » wtorek, 24 cze 2008, 12:00

Mi też się zdarzały różne przygody ;)

Jak byłem mały, naprawdę mały, jechałem w foteliku z tatą na rowerze. Było to spadanie po asfalcie, z jedną wielką słabo widoczną dziurą w drodze. Wpadło przednie koło, my przez kierownice z tatą i do rowu.

Od razu szpital, bo byłem kurduplem to nie wiadomo co mogło mi się stać. Skutki były niezbyt miłe - pęknięty bębenek w uchu, podobno coś z czaszką też. Teraz z tym uchem mam dalej problemy, częste zapalenia itp.

Gdy już podrosłem, ale nie wiele, wybraliśmy się z kumplem przejechać. Ja na ramce :mrgreen: . Przy duużej prędkości wessało mi nogę pomiędzy widelec a koło...... Zdarło buta, skarpetkę i skórę do kości.

No to znowu wizyta w szpitalu... Wyrwa w kostce wielkości zakrętki od pepsi + kilka innych otarć. Jakieś czyszczenie itp. Po kilku tygodniach okazało się, że jest matrwica skóry... Za każdym razem, gdy trzeba było zmienić opatrunek ( a trzeba było robić to często ) skóra odchodziła.
Do dzisiaj mam pamiątkę wielkości zakrętki od pepsi... :D

Zdarzały się jeszcze inne, mniejsze czy większe crashe. Największą miałem na nartach, no ale to już nie ten temat... ;)

Pozdrawiam
Coraz częściej zastanawiam się, czemu zamiast rajdów nie wybrałem szachów. Na przykład. ;)
gabrally
N4
 
Posty: 2349
Dołączył(a): czwartek, 20 lip 2006, 12:20

Postprzez Banan » wtorek, 8 lip 2008, 17:00

Jeszcze male info o dzwonie sprzed dwoch tygodni. Ze mna juz OK, chociaz mam jeszcze krwiaka na udzie. Gorzej z rowerem. Trzeba bylo wymienic jeszcze kierownice i mostek. Zaplacilem 362zl, ale jak sie okazalo to dopiero poczatek wydatkow. Amortyzator trzeba bylo oddac do Wroclawia do autoryzowanego serwisu Rock Shoxa, a kolo do Poznania do Shimano. Planowany odbior calego sprzetu w przyszlym tygodniu. Az sie boje rachunku... :shock:
http://www.bielawadrift.pl Bielawa Drift TEAM "...jedna pasja, jeden team"
Avatar użytkownika
Banan
A8
 
Posty: 5632
Dołączył(a): wtorek, 9 gru 2003, 23:15
Lokalizacja: Bielawa

Postprzez nick555 » wtorek, 8 lip 2008, 18:44

Banan chyba masz słabych fachowców od rowerów :) Ja ostatnio jak popatrzyłem na hurtowe ceny niektórego sprzętu to wyszło mi że na rowerze co najmniej 1000 to przebicie...
Skupuję stare radzieckie zegarki. Jak coś masz niepotrzebnego, zapraszam, może się dogadamy.
Avatar użytkownika
nick555
A6
 
Posty: 1530
Dołączył(a): wtorek, 14 wrz 2004, 22:19
Lokalizacja: Lublin

Postprzez tomkuk84 » wtorek, 8 lip 2008, 22:18

W najbliższym czasie zamierzam kupić nowy rower, ponieważ jestem jednak trochę cenowo ograniczony więc nie mam zbyt dużego wyboru. Sprzęt będę głównie użytkował na asfalcie (drogi, ścieżki rowerowe), ale od czasu do czasu chciałbym sobie trochę zaaplikować adrenaliny, wyjeżdżając na jakieś bardziej wymagające trasy. Zastanawiam się nad następującymi modelami rowerów:
Kelly's scarpe'07
Author Basic'07
Merida Sub-40V

Cobyście mogli mi polecić.
Avatar użytkownika
tomkuk84
N1
 
Posty: 96
Dołączył(a): piątek, 30 lis 2007, 12:54
Lokalizacja: katowice [WNC]

Postprzez martin.h » wtorek, 8 lip 2008, 22:38

Ja osobiście polecam coś takiego -> http://allegro.pl/item395194450_nowy_kr ... tisy_.html

Rowery Kross'a jakościową są takie same jak przedstawiłeś (choć dużo użytkowników mówi, że jakościowo je przewyższają). W wymienionej specyfikacji (tutaj trzeba uważać bo zdażają się różne specyfikacji ze względu, że dużo rowerów to wersje eksportowe) Level A4 to świetny model. Ma amortyzator RockShox'a dobry 27-biegowy osprzęt Shimano i świetne hamulce Avid'a. Sam jeżdżę na Kross'ie i gorąco polecam. Zero problemów.
Avatar użytkownika
martin.h
A6
 
Posty: 1109
Dołączył(a): środa, 4 sty 2006, 22:45
Lokalizacja: Chorzów

Postprzez Anonymous » wtorek, 15 lip 2008, 19:43

Wróciłem teraz z roweru gdzie miałem przykrą przygode :cry:

Myśle sobie: przejade sie hardcorowo na takim odcinku na czas :D OK. odliczam sobie:3...2...1... i GO. 30 L3 do P2-(na czuja sie skręca, tuż koło krzaków) podbija jak .... Może dojechałem do tego P2- i jak dziecko mi nie wyskoczyło to odrazu hebel! Przedni, tylni. Pierwsze złapałem przedni i na maxa. Przeleciałem przez kierownice i prawą ręką i kolanem po najgorszych kamieniach jakie tam były. Jakby mi sie film urwał na 2 sekundy, najpierw nie skapowałem co sie stało, zaraz przypomniałem sobie. Patrze czy mam 2 ręce, 2 nogi i głowe-mam, no to wstaje ledwo. Jego mama drze sie co tak szybko jechałem?! Co to za wyscig:/ W tym miejscu mogłem już mieć koło 30km/h bo na tym rowerku co mam, z nowymi oponami i heblami(co za zapach :D) to jedzie sie już ostro;)
Skutki wypadku: ręka rozwalona cała.... kolano: ta taka 'gruba' warstwa skóry odeszła, ale trzyma sie jeszcze. Cholernie boli!
Po tym 'dzwonie' przypomniałem sobie że przecież droga to nie os, trzeba uważać.. :( Ale poniosły mnie emocje: w miare chłodno, nie za piękna pogoda,lekko kropi deszcz, to komu sie chce chodzić na spacery... Od teraz musze bardziej uważać:/

UWAŻAJCIE NA V-BREKI(jakoś tak :P) GDY SĄ CHOĆ TROCHE MOKRE! DZIAŁAJĄ ALBO JAK PORSCHE ALBO JAK Mały Fiat;)
Anonymous
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hyde Park

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość