Trzecia Liga ???

Kwiatek napisał na ten temat felieton w najnowszym Autoklubie, co sądzicie?
Cytat:
Między mistrzami a KJS-ami!
Wysoka i co chyba jeszcze ważniejsze równa forma Roberta Kubicy podczas testów i treningów Formuły1 z pewnością cieszy wszystkich kibiców sportów motorowych, którym radości przysporzyły także ostatnie udane występy Leszka Kuzaja i Maćka Szczepaniaka w mistrzostwach świata. Urodzeni optymiści mogliby nawet stwierdzić, że tak dobrze jak obecnie, jeszcze nigdy nie było. Problem jednak w tym, żeby nie zachłysnąć się tym co jest, ale trzeźwo patrzeć w przyszłość. Żeby sukcesy i dobrą koniunkturę należycie wykorzystać!
W sporcie jakoś tak już jest, że mistrzowie nie biorą się znikąd. Wychowanie przyszłych gwiazd wymaga lat ciężkich i rozsądnie prowadzonych treningów. Motorsport nie jest tu żadnym wyjątkiem. Nie da się wychować rzeszy świetnych kierowców wyścigowych w kraju, w którym baza kartingowa jest na „średniowiecznym” poziomie. I najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest Kubica, który przecież swoją dzisiejszą pozycję zawdzięcza temu, że w bardzo młodym wieku „wyemigrował” na europejskie tory. Nie inaczej niestety jest w naszych rajdach, w których frekwencja regularnie spada. Sytuację tą „zamydla” nieco wysoki poziom krajowej czołówki. Po pierwsze jednak najlepszych od reszty stawki dzieli niemal przepaść. Po drugie, o sile naszych rajdów stanowią o lat niemal te same nazwiska. Napływ „świeżej krwi” jest minimalny. Żebyśmy zaś ze spokojem patrzyli w przyszłość, do rywalizacji na najwyższym poziomie powinno rokrocznie przystępować co najmniej kilka nowych twarzy.
Problem zaczyna się już na najniższym stopniu rajdowego wtajemniczenia. Konkursowe Jazdy Samochodem, w których kandydaci na sportowych kierowców mają zdobyć pierwsze doświadczenia i punkty do licencji, dawno już przestały być imprezami dla amatorów. Trwa w nich nie tylko bardzo zacięta rywalizacja, w której udział biorą kierowcy z nierzadko wieloletnim doświadczeniem. Trwa w nich też najprawdziwszy wyścig zbrojeń –startujące w zawodach samochody to już nie tylko A-grupy. Brak badania kontrolnego sprawia, że na dobrą sprawę wystartować można i B-grupowym potworem. W konfrontacji z wyjadaczami, dysponującymi potwornie szybkim i znakomicie przygotowanym sprzętem, początkujący kierowca w cywilnym aucie nie ma najmniejszych szans i nie pomoże tu największy nawet talent. Z drugiej strony trudno mieć pretensje do tych, którzy w KJS-ach latami rywalizują. W większości przypadków są to naprawdę zdolni zawodnicy, których po prostu nie stać na udział w imprezach wyższej rangi. Start w jednym rajdzie Pucharu PZM kosztuje w końcu tyle, ile roczne jeżdżenie w „popularkach”. Dla większości więc wybór jest oczywisty, tym bardziej, że dzisiejsze KJS-y już dawno przestały być wyścigami „dookoła trzepaka”. W wielu imprezach zawodnicy rywalizują już na rasowych odcinkach specjalnych, czy wyścigowych i rallycrossowych torach. Z roku na rok jest coraz szybciej!
Naturalnym i bardzo oczekiwanym przez zawodników rozwiązaniem jest utworzenie rajdowej trzeciej ligi, w której zawodnicy z licencją zdobytą w KJS-ach, mogliby ścigać się na trasach krótkich i tanich rallysprintów. Dwa, trzy kilkukilometrowe oesy, pokonywane trzykrotnie w niedzielę, zapoznanie i badanie kontrolne w sobotę. Wpisowe za powiedzmy 300 Pln, dopuszczone samochody z wymaganym przepisami wyposażeniem, choć niekoniecznie z najnowszą homologacją. Podobne imprezy rozgrywane są w większości europejskich krajów. To prosta recepta na tanie rajdowanie, z którego kto wie, może w przyszłości i my doczekamy się mistrza świata. I zdaję sobie sprawę, że zaraz znajdzie się ktoś, podnoszący odwieczny argument: „to niebezpieczne!” Na pewno bezpieczniejsze od coraz szybszych KJS-ów, w których przecież startują także samochody bez żadnych zabezpieczeń! Obawiam się tylko tego, żeby jaśnie panujący nam PZM właściwie odczytał moje słowa. Nie chodzi mi o wprowadzanie kolejnych „nieżyciowych” obostrzeń w rajdach amatorskich. Przynajmniej tak długo, jak długo nie uda się uruchomić rozgrywek trzeciej ligi...
Cytat:
Między mistrzami a KJS-ami!
Wysoka i co chyba jeszcze ważniejsze równa forma Roberta Kubicy podczas testów i treningów Formuły1 z pewnością cieszy wszystkich kibiców sportów motorowych, którym radości przysporzyły także ostatnie udane występy Leszka Kuzaja i Maćka Szczepaniaka w mistrzostwach świata. Urodzeni optymiści mogliby nawet stwierdzić, że tak dobrze jak obecnie, jeszcze nigdy nie było. Problem jednak w tym, żeby nie zachłysnąć się tym co jest, ale trzeźwo patrzeć w przyszłość. Żeby sukcesy i dobrą koniunkturę należycie wykorzystać!
W sporcie jakoś tak już jest, że mistrzowie nie biorą się znikąd. Wychowanie przyszłych gwiazd wymaga lat ciężkich i rozsądnie prowadzonych treningów. Motorsport nie jest tu żadnym wyjątkiem. Nie da się wychować rzeszy świetnych kierowców wyścigowych w kraju, w którym baza kartingowa jest na „średniowiecznym” poziomie. I najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest Kubica, który przecież swoją dzisiejszą pozycję zawdzięcza temu, że w bardzo młodym wieku „wyemigrował” na europejskie tory. Nie inaczej niestety jest w naszych rajdach, w których frekwencja regularnie spada. Sytuację tą „zamydla” nieco wysoki poziom krajowej czołówki. Po pierwsze jednak najlepszych od reszty stawki dzieli niemal przepaść. Po drugie, o sile naszych rajdów stanowią o lat niemal te same nazwiska. Napływ „świeżej krwi” jest minimalny. Żebyśmy zaś ze spokojem patrzyli w przyszłość, do rywalizacji na najwyższym poziomie powinno rokrocznie przystępować co najmniej kilka nowych twarzy.
Problem zaczyna się już na najniższym stopniu rajdowego wtajemniczenia. Konkursowe Jazdy Samochodem, w których kandydaci na sportowych kierowców mają zdobyć pierwsze doświadczenia i punkty do licencji, dawno już przestały być imprezami dla amatorów. Trwa w nich nie tylko bardzo zacięta rywalizacja, w której udział biorą kierowcy z nierzadko wieloletnim doświadczeniem. Trwa w nich też najprawdziwszy wyścig zbrojeń –startujące w zawodach samochody to już nie tylko A-grupy. Brak badania kontrolnego sprawia, że na dobrą sprawę wystartować można i B-grupowym potworem. W konfrontacji z wyjadaczami, dysponującymi potwornie szybkim i znakomicie przygotowanym sprzętem, początkujący kierowca w cywilnym aucie nie ma najmniejszych szans i nie pomoże tu największy nawet talent. Z drugiej strony trudno mieć pretensje do tych, którzy w KJS-ach latami rywalizują. W większości przypadków są to naprawdę zdolni zawodnicy, których po prostu nie stać na udział w imprezach wyższej rangi. Start w jednym rajdzie Pucharu PZM kosztuje w końcu tyle, ile roczne jeżdżenie w „popularkach”. Dla większości więc wybór jest oczywisty, tym bardziej, że dzisiejsze KJS-y już dawno przestały być wyścigami „dookoła trzepaka”. W wielu imprezach zawodnicy rywalizują już na rasowych odcinkach specjalnych, czy wyścigowych i rallycrossowych torach. Z roku na rok jest coraz szybciej!
Naturalnym i bardzo oczekiwanym przez zawodników rozwiązaniem jest utworzenie rajdowej trzeciej ligi, w której zawodnicy z licencją zdobytą w KJS-ach, mogliby ścigać się na trasach krótkich i tanich rallysprintów. Dwa, trzy kilkukilometrowe oesy, pokonywane trzykrotnie w niedzielę, zapoznanie i badanie kontrolne w sobotę. Wpisowe za powiedzmy 300 Pln, dopuszczone samochody z wymaganym przepisami wyposażeniem, choć niekoniecznie z najnowszą homologacją. Podobne imprezy rozgrywane są w większości europejskich krajów. To prosta recepta na tanie rajdowanie, z którego kto wie, może w przyszłości i my doczekamy się mistrza świata. I zdaję sobie sprawę, że zaraz znajdzie się ktoś, podnoszący odwieczny argument: „to niebezpieczne!” Na pewno bezpieczniejsze od coraz szybszych KJS-ów, w których przecież startują także samochody bez żadnych zabezpieczeń! Obawiam się tylko tego, żeby jaśnie panujący nam PZM właściwie odczytał moje słowa. Nie chodzi mi o wprowadzanie kolejnych „nieżyciowych” obostrzeń w rajdach amatorskich. Przynajmniej tak długo, jak długo nie uda się uruchomić rozgrywek trzeciej ligi...