Coz... ja troche rozumiem... w sensie o so mi chozi. Lata mojej mlodszej mlodosci (bo przeciez wciaz jestem mlody!) spedzilem na takiej slaskiej wiosce zabitej dechami. I z moich obserwacji wynika, ze dres nie zdaje sobie sprawy, ze jest dresem. Oni nie maja pojecia, ze takie cos jest smieszne, brzydkie, tandetne. Ba! Im sie wydaje, ze to jest serio odjechane na maksa! Serio, serio, zadnej sciemy. A nawet gdy juz sie znajdzie taki odwazny, zeby takiemu powiedziec, ze, dotychczas w jego mniemaniu maksymalnie odjechana fura, jest maksymalnie buracka, to i tak tego biedak (na prawde biedak, bo zal mi tych ludzi) nie zakuma o co temu gosciowi chodzi. Przeciez wszyscy koledzy sie zachwycaja, gazety tjuningowe pchaja sie oknami, to co ma do powiedzenia jakis miastowy inteligent, ktoremu nie podoba mi sie moj hiper mega odjechany poldek/malec/inny zlom. Przykre, ale prawdziwe. Nic na to nie poradzimy. Gdyby burak wiedzial, ze jest burakiem, to by nim nie byl. No bo kto chcialby byc burakiem? No powiedzcie, kto? Tak wiec, nalezy zalozyc, ze buractwo wynika z niczego innego, jak z niewiedzy... powiecie - no dobra, edukujmy! Dobra... koncze juz ..., zjem sniadanie, wypije kawe, moze mi sie poprawi