@ Cendra
Odpowiedź jest prosta - przy tej ilości zajechanych szrotów na rynku bierz to co trafi sie w dobrym stanie. nie patrz na to że Opel rzdewieje a Ford troche za duży, bo jak trafi się coś teoretycznie niezawodnego, ale zajechanego w trupa to też zbankrutujesz na naprawach.
Jeśli chodzi o kryteria preselekcji - raczej bym odradzał silnik turbo. Po pierwsze masz utrudniony dostęp do praktycznie wszystkiego. Sam jeżdzę turbodieslem (a fuj - no, ale jak się nie ma co się lubi...) no i jedyne co mogę zrobić bez podnoszenia wozu to wymiana filtrów, akumultora i jakieś dolewki, ewentualnie jakieś bezpieczniki/przekaźniki/żarówki. Dostępu do całej reszty rzeczy wcale nie bronią plastykowe osłony tylko całe stado rur, z góry nie widzę nawet napinacza paska alternatora. Do wszystkiego trzeba dobierać się od spodu, co oznacza, że w garażu (no chyba że masz garaż z kanałem) nic nie zrobisz. A to wcale nie jest nowe auto (lata 90te). To jest duże auto, nie wyobrażam sobie jak to wszystko musi być poupychane w takiej Ibizie. Oprócz tego zawsze masz kolejny element który jest źródłem problemów. Raz na jakiś czas turbo trzeba conajmniej regenerować, co tanie nie jest. Oprócz tego jeśli chcesz jeszcze dodatkowo skomplikować auto instalacją gazową to tym bardziej bym nie szalał z turbo.
Druga sprawa to paliwożerność silnika 1,8 VAGa. nie znam go w wydaniu turbo ale dobrze znam w wydaniu wolnossącym. Albo ten Audik z którym miałem"przyjemność" był szemaranny jakiś albo ludzie kłamią jeśli chodzi o spalanie. 10 to absolutne minimum, tyle palił przy spokojnej jeździe w trasie. W mieście palił 12 a depnięty to potrafił i ponad 15 wychlać. Turbo podobno pali mniej, ale nie sprawdzałem. Za to sprawdzałem 2.0 PSA - co prawda nie w 206stce a w 406, w wersji 140 KM - świetny motor. O niebo elastyczniejszy od VAGowskiego 1,8 20V i całkiem normalne spalanie - 7,5-8 w trasie można osiągnąć nawet z włączoną klimą. Jak jest w mieście to nie wiem, ale pewnie różnica jest podobna.
Co do tego że 206 S16 jest wolne: Słyszałem taką opinię (od razu mówię,że nie wiem tego na pewno, nie sprawdzałem) wynika z długiej jedynki i dwójki. Są zestopniowane nie tak,zeby na maksa wyrywać spod świateł, tylko żeby można się było posiłkować nawet jedynką na krętych trasach. Wydaje mi się to dziwne (żeby posiłkować się jedynką w ostrych zakrętach chyba powinna być synchronizowana, a wątpię że jest) i jakoś nie kupuję tego typu wyjaśnień, ale o tym, że przy większych prędkosciach jest ogień to jestem przekonany - parę razy mnie takie wynalazki wyprzedzały
nie będę się chwalił ile jechałem jak mnie łykali, ale powiem tak - rzadko które auto wyprzedało mnie tak sprawnie, jakieś V6stki to tak, ale mniejsze rzeczy to nie bardzo. Dlatego właśnie piszę o czymś czego sam nie sprawdziłem - mam duze przesłanki, zeby sądzić, że faktycznie jest tak, że cały fun zaczyna się przy większych prędkościach, a mulą tylko pierwsze dwa biegi, w związku z czym na papierze (przyuspieszenie do 100) nie wygląda to zbyt obiecująco. Zresztą - tutaj działa porsta fizyka, jeśli coś waży tyle samo i ma tyle samo mocy to musi być w ogólnym rozrachunku podobnie szybkie,
sugeruję zejść trochę na ziemię z oczekiwaniami - nie piszę tego złośliwie, ale dla własnego dobra najlepiej się nie nagrzewać za specjalnie na jeden model z jednym silnikiem, bo szybko sie okaże, że podaż dokładnie takich modeli jest niewielka, będziesz zmuszony kupować to co jest a nie to co jest w rozsądnym stanie. Nastaw się po prostu na mocne i raczej nieduże auto i kupuj to co wyjściowo będzie w przyzwoitym stanie. Radzę też nie poświęcać całej kwoty na zakup auta, ZAWSZE jest coś o czym poprzedni właściciel będzie chciał ukryć. Nie można oszczędzać ani na wycieczce do zaufanego mechanika (dlatego raczej odpadają oferty z drugiego końca kraju i rynek zawęża się jeszcze bardziej). Uczculam przy tym na standardowe teksty - "po co jechać do pana miasta, szkoda czasu i wysiłku, ja tutaj mam aufany warsztat, mozemy tam jechać". Wiele razy sie z tym spotkałem i raz postanowiłem pójść na to i to była prawdziwa strata czasu. Właściciel opowiadał w jaki świetnym stanie jest auto, a zaprzyjaźniony z nim mechanim przekonywał jak tania i prosta będzie naprawa wszystkiego tego co SAM znalazłem. Skwitowałem, ze skoro to takie proste i tanie to niech sprzedawca zapłaci za te wszystkie naprawa ja wtedy kupię to auto. Zamknęli się w tym momencie obaj, bo auto było powaznie zaniedbane i wymagało dorzucenia mniej więcej połowy jego wartości na dzień dobry. Rzucili tylko na odchodne na maksa żałosny tekst, że kupisz pan sobie auto za 15 koła dorzucisz 2 i będziesz miał igłę. Panie, po pierwsze przez telefon to miała być igła bez dorzucania czegokolwiek, a po drugie skotro to taka okazja to czemu sobie pan sam go nie zatrzymasz. Tutaj własnie dochodzimy do sedna - bardzo dużo ludzi sprzedaje samochód dlatego, że jego naprawianie przestaje się opłacać. Te dobre najcześciej rozchodzą się wśród krewnych i znajomych królika. Dlatego własnie nie nalezy sobie ograniczać możliwości, bo konkretnego modelu z konkretnym silnikiem jeszcze za konkretne pieniądze można szukać rok albo i dłużej. Poza tym nawet jeśli znajdziesz dobre auto to i tak ZAWSZE w 10-letnim wozie bedzie coś do zrobienia, trzeba się liczyć z tym, że te 2 tysiące trzeba będzie dorzucić do interesu, samochody zużywają sie w sposób naturalny, a ktoś kto sprzedaje samochód raczej nie myśli o tym, żeby wszystko było tip-top, w praktyce zawsze się zbierze trochę popierdółek. Poza tym takie rzeczy jak rozrząd trzeba robić od razu i bezapelacyjnie, poprzedni właściciel zazwyczaj kłamie, a nawet jak nie kłamie to nigdy nie wiadomo kto to robił, znam kilka przypadków, że komuś odpadła jakaś rolka bo jakiś partacz źle ją przykręcił no i w jednej sekundzie było po silniku. Co ciekawe ludzie w takich sytuacjach pomstują głównie na samochód a nie na własny brak wyobraźni.
Dobra, jak zwykle się rozpisałem, ale generalnie przesłanie jest takie, żeby nie nagrzewać się na konkretne auto z konkretnym silnikiem tylko ogólnie szukać czegoś mocnego, ale przede wszystkim w dobrym stanie. jeśli już znajdziesz egzemplarz który wydaje się dobry to przejdź się po komisach i sprawdź inne egzemplarze tego modelu, nawet z innymi silnikami, żeby wyrobić sobie pogląd jak powinny działać mechanizmy w danym samochodzie. Jak nie masz porównania to nie jesteś w stanie ocenić czy np. wspomaganie kierownicy jest dobre czy robi już resztkami sił. Nie patrz na raporty Dekry, ani na obiegowe opinie, ani na to że dany samochód nie ma lub ma to co byś chciał mieć. Jak trafisz na zajechany egzemplarz (a takich na naszym rynku jest znakomita większość) to statystyka w niczym nie pomoże jak coś jest łatane drutem będzie się sypać. Również nie pomoże to, że auto będzie dokładnie takie jakie chciałeś, nerwówka związana z naprawianiem wszystkich niedomagań i tak nie pozwoli czerpać z auta radości. Dlatego własnie sugeruję odwrotne podejście - najpierw poszukać dobrych samochodów a potem się zastanawiać na ile są zgodne z oczekiwaniami.
Maxikitcar napisał(a):Fiat panda spełni twoje wymagania, do 15stu, mało pali z LPG jeszcze mniej, mała składka,nierdzewieje,po 2000roku,do miasta,manual skrzynia,mocny 55konny silnik byś się szybko niezabił lub kogoś po zamontowaniu elpidzi.Co za gość, niestać go na utrzymanie auta ale musi mieć GTI z LPG do lansu,pomylony
Kolego, zamiast pisać takie agresywne posty spróbuj może się czegoś dowiedzieć o nowoczesnych sekwencyjnych instalacjach LPG i jak wpływają one na koszty ale i na moc. Pewnie cię to zdziwi, ale jeden i drugi parametr ulega poprawie, nie widzę żadnego powodu,żeby z tego nie skorzystać. Moim zdaniem przeróbka na LPG na chwilę obecną jest znacznie sensowniejsza niż pakowanie się w diesla, którego serwisowanie z reguły zabija wszelkie korzyści wynikające z tego, że pali trochę mniej. Taki pomysł był pomylony 15 lat temu, kiedy instalacje LPG strzelały z wydechu, śmierdziały na kilometr i samochody w ogóle nie chciały jechać po przełączeniu na gaz, ale w tej chwili sytuacja jest zupełnie inna (choć stereotypy jak widzę mają się nieźle). Proponuję się przejechac autem z nowoczesną instalacją LPG a potem wygłaszać opinie. No i na koniec - to że kogoś stać na utrzymanie GTI nie oznacza,ze nie wolno mu oszczędzać. Skoro można obniżyć sobie koszty paliwa o połowę lub więcej bez żadnej szkody dla silnika i osiągów auta to nie widzę powodu, żeby tego nie robić.