Bardzo ciekawy temat, który może pójść w wielu różnych kierunkach dyskusji

Nie znam metryki przedmówców, ale czuję, że jesteście z pokolenia urodzonego najpóźniej w latach 80-tych. Czyli pamiętających auta bez jakiejkolwiek elektroniki i wychowanych na rajdówkach A-grupy i B-grupy. Jednak musimy sobie zdać sprawę, że te czasy już nie wrócą. Sam żałuję, że nie ma już takiego przełożenia, że dziś oglądam buchającego ogniem Escorta Coswortha, a jutro (mając odpowiednio gruby portfel) idę do salonu Forda i kupuję zbliżony samochód, który teoretycznie mogę sam przystosować do rajdów i sobie wystartować. Obecnie nastąpił taki rozjazd między autem seryjnym a rajdowym, że nie ma jak przerobić nawet zwykłego Peugeota 208 na rajdówkę. Pomijam kwestię, że danego silnika nie ma w standardowej ofercie, ale przecież wielokrotnie samochody seryjne mają elektronikę zabronioną w rajdach. Więc po prostu trzeba od razu kupować odpowiednie nadwozie + kit itd. I właśnie coraz większa ilość elektroniki wspomagającej prowadzi nas do samochodów autonomicznych. Dla użytkowników tego forum być może ABS jest zbędnym dodatkiem, ale dla 99% kierowców elektronika jest zbawienna, wręcz ratująca życie. I od tego nie ma odwrotu. Dziś samochód to komputer na kółkach z wieloma ekranami, kamerami, czujnikami itd. itp. Zgadzam się, że jazda po pięknych górskich drogach jest przyjemnością, ale jeżeli np. musisz jechać 500km po autostradzie to czy nie fajnie by było włączyć tryb jazdy autonomicznej i się po prostu zrelaksować? Co jest ekscytującego w codziennym dojeździe do pracy? No chyba, że ktoś dojeżdża do pracy po szutrowej drodze przez las, na pokładzie Evo to wtedy co innego

Ale to nie jest nasza motoryzacyjna codzienność

Na dzień dzisiejszy w samochodzie autonomicznym musi być kierownica i kierowca "pilnujący" komputera. Tesla w miarę sobie radzi z takim trybem jazdy i są w sieci filmiki, gdzie komputer z odpowiednim wyprzedzeniem zaczął hamować awaryjnie i/lub wykonywał manewr wymijający, dzięki czemu uniknął zderzenia. Odwrotny przypadek jednak też chyba był, że automatyka wbiła Teslę w białą ciężarówkę

Obecnie samochody mogą wspierać utrzymanie pasa ruchu, awaryjne hamowanie czy inne aspekty naszej jazdy i jeżeli takie systemu uratowały chociaż jedno ludzkie życie to wg. mnie w dłuższej perspektywie nie ma od tego odwrotu. Jednak zanim dojdziemy to punktu, gdzie wszystkie samochody będą autonomiczne minie wiele lat, osobiście uważam, że to będzie coś na zasadzie autopilota w samolotach. Kierowca będzie mógł sam prowadzić i wielu zapewne nadal będzie chwytać się kierownicy, ale w trasie i tak niemal każdy włączy tryb autonomiczny i się chociaż trochę zrelaksuje i odpocznie. Nie wiem tylko co na to polska fantazja drogowa, bo jak samochód prowadzony przez komputer wjedzie do miasta to pojedzie 50kmh a nie 90kmh

To by było w aspekcie ruchu codziennego, a co do aspektu rywalizacji sportowej. To sądzę, że mimo wszystko sporty motorowe się obronią, nadal będą kierowcy w swoich maszynach ścigający się z konkurentami i czasem. Człowiek nie zostanie zastąpiony przez komputer. W ostateczności będzie to jakieś tryb radio control w skali 1:1, w sensie, że kierowca siedzi w fotelu i kieruje zdalnie sterowanym pojazdem, ale to już jest grube SF

Jednak pierwszy krok na tej drodze już został przecież postawiony, po torze jeździł chociażby Nissan GT-R sterowany zdalnie kontrolerem do PS4

Jeszcze co do przyszłości rajdów to biorąc jako analogię wyścigi konne. Koń jako środek transportu już się nie liczy, ale w aspekcie sportu i rekreacji nadal tak. I podobnie może być z samochodami spalinowymi, które zaczną znikać z codziennego ruchu, ale w wyścigach czy rajdach nadal będą istnieć.
A co do elektryfikacji motoryzacji to wygląda na to, że nie ma odwrotu od tego trendu. W okresie przejściowym swój ważny udział w rynku będą mieć hybrydy i hybrydy plug-in, zresztą osobiście uważam, że na polskie warunki hybryda plug-in jest obecnie optymalnym rozwiązaniem - z rozwiązań z prądem oczywiście. Zasięg jest idealny na codzienne dojazdy do pracy czy do jazdy po mieście, a w trasę też można jechać jak zwykłą spalinówką. Zanim Polskę pokryje sieć odpowiednich szybkich ładowarek minie kilka lat, więc obecnie elektryk w trasie to raczej kłopot niż radość, chociaż taka Tesla S już ładnie daje radę

A jak to będzie w rajdach, moc nie będzie problemy, zresztą przecież samochody elektryczne mają lepszą dynamikę niż spalinowe, więc o prędkość nie ma się co martwić. Gorzej z dźwiękiem, tutaj zamiast ryku silnika będzie po prostu bardziej słychać pracę opon, hamulców, zawieszenia i np. hałas kamieni. Doznania będą na pewno inne, dla osób pamiętających rajdy z lat 90tych będą to gorsze doznania, ale dla kogoś nowego, dla którego autonomiczny samochód elektryczny będzie oczywistością może to być szok i coś ekscytującego.
Świat idzie do przodu, kiedyś były wyścigi rydwanów, dziś mamy spalinowe rajdówki, a może za 20 lat będzie tylko elektryczny rallycross i F1, ale damy radę, będzie dobrze
