Ok to moze ja opowiem swoja
Swego czasu pojechalismy na rajd Kormorana wraz z bratem, kumplem i Robertem M. - szefem zabezpieczenia rajdu Elmot 2001.
Wybralismy odcinek na Kormoranie ten ktory w tamtym roku byl po raz pierwszy rozgrywany, oczywiscie na odcinek troszke sie spoznilismy, ale z jakis tam powodow lecial on pozniej, wiec nic nie przegapilismy

Podeszlismy pod tasmy, i chcielismy przejsc na druga strone, takze za tasmy - oczywiscie Safety sie z nami klucilo pomimo plakietek jakie mielismy (no i dobrze ze sie klucilo!!), ale jakos udalo nam sie przejsc.
Usiedlismy sobie na schodkach i tam ogladalismy rajd. Przed naszymi oczami mielismy prosta z 300 metrow po kostce bazaltowej, i nastepnie prawy 3 szeroki z kostki na asfalt. Auta jechali w nasza strone. Na tym prawym zakrecie, bylo troche syfu, i dosc "glebokie" ciecie. Przed asfaltem od lecacej z pola wody, zrobil sie "prog zwalniajacy" ale nie wyplukly tylko wklesly

I tylko na ciecu go nie bylo.
Usiedlismy.... i tak sobie rozmawiamy... ok beda jechac dzida te prosta... zwolnia do 2 moze 3 biegu, pojada przy wewnetrznej - bedzie ok.
Chwilke pozniej Robert zauwazyl Erwina Webera oraz Mariusza Ficonia, a ze sa kumplami wiec wola (Mariusz i Erwin stali tam gdzie Safety nas nie chcialo dalej puscic) "Mariusz - chodz usiadz kolo nas - super miejsc" na co Mariusz "Nieee... ja bym tam nie siedzial" na co Robert "Chodz - jest biezpiecznie... oni pojda po wewnetrznej itp itd" i tak sie przekomazali z 4 minuty, az nadjechaly zera... i zapowiadalo sie ze odcinek wreszcie poleci.
Siedzimy wiec w 4 na tych schodkach... nadlatuje Kuzaj wielka BOMBA!! Zaczyna skladac auto bokiem... bo inaczej nie dal by rady przejsc tego zakretu, wpadl w "naturalny wklesly prog zwalniajacy" - autko podrzucilo do gory... przelecial w powietrzu nad asfaltem i wyladowal na trawie... po ktorej sunal jeszcze dobre 15 metrow i tak przydzwonil w te schodki ze szok!! Na szczescie siedzielismy jakis 1 moze 2 schodki wyzej... odkrecil szybe.. i tylko zapytal sie czy wszystko ok i pojechal dalej.
Nam oczywiscie odechcialo sie juz siedziec na tych schodkach, wiec grzecznie poszlismy kolo Ficonia... po chwili napada Holek i ten sam blad, i dokladnie tak samo przywala w schodki ktore sa juz dosc mocno zdemolowane.
Dopiero nieodzalowany Janusz Kulig pojechal to tak jak my myslelismy... bez zbednego poslizgu, elegancko po wewnetrznej.. super na czas.
Cala ta sytuacja jest na tyle ciekawa, ze Ja i Samer ogladalismy rajdy juz od paru lat, natomiast Robert M. jezdzil w rajdach jeszcze w latach 80 i 90, a teraz byl szefem zabezpieczenia Elmotu i to tez nie pierwszy raz, wiec doskonale wiedzielismy ze takie siadanie na oporze jest niebezpieczne, ale cholera wie dlaczego tym razem nam sie wydawalo inaczej.
Zawsze staralem wybierac sie miejsca w miare bezpieczne (nierzadko mialem Medie, i musialem nakrecic dobry material, wiec jak wiadomo, musialem isc na kompromis) - takie miejsca, abym zawsze mial gdzie i jak uciekac, aby nigdy za mna nie bylo drzewa ani plotu, no i przedewszystkim nigdy nie ogladalem na siedzaca, na kucaka itp... tym razem zlamalem podswiadomie te wszystkie moje "zasady" i wiele nie brakowalo a doszloby do tragedii.
Czlowiek uczy sie na bledach...
Fotka wykonana na sekunde przed udezeniem:
