Ja jestem po prostu zdruzgotany i wciąż nie mogę uwierzyć, że to prawda

. Colin był moim ulubionym kierowcą rajdowym, kochałem go za tą jego spontaniczność, szaleńczą jazdę, uśmiech i poczucie humoru. Śledziłem jego karierę od około 10 lat, był wspaniałym kierowcą i człowiekiem, prawdziwą legendą tego sportu. To niesamowita ironia losu, że przy tylu wypadkach rajdowych Colin zginął w katastrofie helikoptera, na dodatek z własnym synem i dwoma innymi osobami, co więcej, koło własnego domu... Za rok myślał o powrocie do rajdów, zbudował ostatnio własny samochód rajdowy, zajmował się jego testami... Jestem wstrząśnięty i zdołowany i wciąż zadaję sobie pytanie "dlaczego?"

. To okropne.